Talent
Wszystko drżało. Światła dawno zgasły. Cały budynek się walił.
Biegł w stronę wyjścia jak oszalały, ciągnąc go za sobą. Na szczęście
pozostałym udało się już uciec. Sam nie był w stanie tego zrobić, utknął. I
właśnie ten idiota po niego wrócił, choć darł się żeby go zostawił i uciekał
bez niego. Zawsze taki był, od dziecka. Dlatego przysiągł samemu sobie, że
będzie go chronić. Po tym jak udało mu się wydostać od razu oboje zaczęli
uciekać. Budynek ledwo stał. Musiał go stąd wydostać za wszelką cenę. W końcu
dotarli do wyjścia ale było już za późno. Sufit się zawalił. Dlatego zostało mu
tylko jedno. Złapał ukochanego mocno i z
całej siły nim rzucił. Chłopak wyleciał prosto przez otwarte drzwi, do
pozostałych. Widział na ich twarzach przerażenie. A w oczach chłopaka łzy. Uśmiechnął się. Jeśli mają go zapamiętać to
właśnie takiego, uśmiechniętego. Zaraz
po tym zniknął pod gruzami sufitu. Ostatnie co usłyszał to obezwładniający,
pełen rozpaczy krzyk w swojej głowie.
- Oikawaaaaaaa!
***
Mimo iż zapowiadał się naprawdę ładny dzień Oikawa miał złe
przeczucia. Nie co do dnia ale ogólnie. Czuł, że niebawem stanie się coś
naprawdę złego. To uczucie zaczęło mu towarzyszyć w chwili gdy tylko otworzył
oczy i przebudził się ze snu. Przez takie właśnie pierdolone złe przeczucia po
głowie krążyły mu nie za wesołe myśli. Czasem nawet rozmyślał czy nie byłoby
lepiej gdyby zasnął i już nigdy więcej się nie obudził. Kiedyś przypadkiem
rozmyślał o tym na głos przy Hinacie za co dostał od chłopaka niezły opierdol,
no i wpierdol. Westchnął ciężko i zaczął się zbierać do szkoły. Udało mu się
nawet zjeść śniadanie. Spacerował drogą, bez pośpiechu po czym zatrzymał się
kilka budynków dalej, przy bramie jednego z domów. Nie musiał długo czekać, nie
minęła nawet minuta, a Hinata w podskokach opuścił swój dom i kierował się w
stronę brązowowłosego.
- Ohayo Ru-kun~! - zawołał
wesoło niebieskooki.
Oikawa już nawet nie zwracał uwagi na to, że pierwszak skraca jego
imię i tworzy jakieś durne przezwiska. Zdążył się już do tego przyzwyczaić.
Prawdę mówiąc to było tak od zawsze. Są w końcu przyjaciółmi od pieluchy. Nawet
ich rodzice się przyjaźnili. Oikawa jako ten starszy zawsze pilnował i chronił
Hinatę przed każdym zagrożeniem. No i dużo się razem bawili. A teraz… Byli parą.
Tak, kilka miesięcy temu Oikawa się przełamał i wyznał Hinacie miłość. Czarnowłosy nie miał nic przeciwko, w końcu
kochał się w Oikawie tak długo jak on w nim.
- Yo.
- mruknął w odpowiedzi.
Zaklął w myślach, powinien się jakoś ożywić.Naprawdę wyglądał dziś
na ponurego. I Hinata od razu to zauważył. Niebieskooki westchnął ciężko.
- Znów wyśniła ci się przyszłość. -
stwierdził.
Oikawa kiwnął twierdząco głową. Tak, Oikawa posiadał zdolność
wyśnienia przyszłości. Nigdy nie pamiętał swoich wizji po przebudzeniu dlatego
zawsze miał przy sobie specjalny notatnik. Co ciekawsze, kiedy tylko miał w
dłoni coś do pisania to zawsze przez sen zapisywał swoje wizje w notesie. Z
obrazkami. Sam uważał to za przekleństwo ale Hinata cały czas mu powtarza, że
to Talent dany mi przez bogów. Nie chciał się kłócić z chłopakiem dlatego nigdy
nie ciągnął tego tematu. Przez całą drogę do szkoły Hinata prawił mu kazanie o
tym, że nie powinien się za bardzo przejmować swoimi przeczuciami i, że to na
pewno nic takiego. Oikawa cały czas mu potakiwał ale złe przeczucia nie
opuszczały go ani na krok. Rozdzielili się dopiero wtedy gdy rozeszli się do
swoich klas. Oikawa był w swojej jako pierwszy co go trochę zaskoczyło. Na ogół
o tej porze było już kilka osób, a teraz sala świeciła pustkami. Zdążył się
rozpakować po czym od razu wyjrzał za okno. Z daleka było widać pobliski las,
było w nim pełno drzew. Złe przeczucie, które towarzyszyło mu od rana zmieniło
się w niepokój. Przez chwilę wydawało mu się, że widzi coś między drzewami,
jakąś postać lecz kiedy uważniej się przyjrzał nic nie zauważył. Westchnął ciężko
i położył się na ławce.
- Do dupy.
- mruknął cicho sam do siebie.
Teraz pozostawało tylko czekać na dzwonek. Leżąc tak zrobił się
senny i już po chwili zasnął. Śnił mu się las. Ten sam jaki widnieje za oknem
jego klasy. Widział cień jakiejś postaci sunącej między drzewami. Zatrzymała
się dopiero ma skraju lasu, właśnie wtedy samiast niej zaczęły się poruszać
cienie drzew. Wydłużały się i zaczęły pełznąć po ziemi w stronę szkoły,
przybierając kształt upiornych dłoni ze szponami zamiast palców. Ale nie
zwracał uwagi na cienie. Cały czas wpatrywał się w tajemniczą sylwetkę na
skraju lasu. Wtedy coś do niego dotarło. To ta postać budziła w nim
niepokój. Czuł na sobie jej wzrok…
Grobową ciszę przedarł przerażający ryk. Oikawa szybko się obudził i
wyprostował. Zamiast ryku słyszał dzwonek ogłaszający rozpoczęcie lekcji.
Szybko spojrzał za okno ale nie było żadnych cieni ani postaci na skraju lasu.
Wszystko wróciło do normy. Westchnął ciężko i rozmasował sobie skroń, dopiero
wtedy coś zauważył. W dłoni trzymał ołówek , a strona w zeszycie była zapisana.
Wizja. Chociaż sam nie wiedział czy to naprawdę była wizja. Nic z tego nie
rozumiał. Jedynymi słowami były „On na mnie patrzy”. A poniżej była narysowana
miniatura lasu, cienie w kształcie rąk i postać między drzewami. Jednak nie to
go przestraszyło. Przeraził go rysunek jeszcze niżej. Był to zarys twarzy, a
raczej czyiś oczu, w przybliżeniu. To było naprawdę okropne. Miał wrażenie
jakby ta postać na kartce była prawdziwa i go obserwowała, zaglądała zza drugiej
strony i patrzyła prosto na niego. Szybko zamknął zeszyt. Chciał o tym jak
najszybciej zapomnieć. Poza tym pozostali uczniowie zdążyli się już zebrać i
minutę później zjawił się również nauczyciel. Nie wiedział, że jego humor może
jeszcze bardziej się pogorszyć. Cóż, właśnie to się stało. Na każdej przerwie
oglądał się za siebie, miał wrażenie, że ktoś za nim idzie albo chowa się za
rogiem. Jedynie obecność Hinaty poprawiała mu humor i uspokajała. W czasie
ostatniej lekcji zrobiło mu się trochę niedobrze więc nauczyciel wysłał go do
pielęgniarki. Tam też zmierzał ale miał wrażenie, że zaraz spłonie. Było mu
naprawdę gorąco. Oikawa skierował się do jednej z męskich toalet jaka
znajdowała się po drodze do pielęgniarki.
Podszedł do umywalki i odkręcił lodowatą wodę. Chwilę przyglądał się
sobie w lustrze po czym pochylił się i kilka razy ochlapał twarz wodą. Zakręcił
kran i się wyprostował. Znów spojrzał na swoje odbicie jednak… Coś było nie
tak. Zamarł w bezruchu. W kącie przy jednej z kabin wydawało mu się, że kłębi
się naprawdę gęsty cień. Właśnie wtedy wyłoniły się z niego te cholerne oczy.
Te same jakie narysował na kartce w zeszycie. Szybko się odwrócił ale oczu już nie
było. W ogóle nawet sam cień jaki był przy kabinie – zniknął. Znów spojrzał w
lustro ale już nic tam nie było. Wziął swoją torbę i czym prędzej opuścił
łazienkę. Po drodze twarz zdążyła mu wyschnąć więc pielęgniarka niczego nie
podejrzewała. Powiedziała mu żeby trochę u niej poleżał, na jednym z łóżek, i
odpoczął. Tak też zrobił. Ale nie miał najmniejszej ochoty by się zdrzemnąć,
choćby na chwilę. Walczył z sennością, która dawała mu o sobie znać. Wytrzymał to.
Nie zasnął. Za cholerę nie chciał znów spotkać tych oczu. Uśmiechnął się do siebie gorzko. Tak, to zdecydowanie było jego Przekleństwo, a nie Talent. Ale nie chce o tym mówić Hinacie. Niech się cieszy i dalej myśli, ze ma rację.
****************************
A tu rysunek oczu jaki znajdował się pod szkicem lasu.
Aż sama mam ciary jak na to patrzę x.x