sobota, 5 grudnia 2015

Prolog(2)

Wpadka


Tego dnia zapowiadała się naprawdę ładna pogoda. Ritsuka spał sobie smacznie i nie miał zamiaru wstawać. Co z tego, że już dziesiąta, ważne, że jest sobota! Przekręcił się delikatnie na drugi boczek i otworzył lekko swoje fioletowe oczka. Tuż obok niego spał jego starszy brat – Mizuki. Wyglądało na to, że starszy z braci również nie ma zamiaru się ruszać z łóżka bo woli sobie dłużej pospać. Ale co się dziwić? W końcu domowe kociaki to straszne leniuchy. Ostatecznie jednak to Mizuki jako pierwszy postanowił wstać z łóżka. Kiedy spojrzał na młodszego brata ten znowu spał, a raczej zasypiał. Ziewnął cicho  i przetarł zaspane oczy ręką.
   -   Ritsu… Pobudka. Czas wstawać…   -   mruknął niewyraźnie.
Owszem, sam był wielkim leniem ale Ritsuka przebijał go w tej dziedzinie. Młodszy tylko zamruczał rozkosznie, przysunął się do brata jeszcze bardziej i zwinął w kłębek, przytulając się do starszego. Rozczuliło to Mizuki’ego. No i co on miał teraz począć? Ritsuka był zwyczajnie za uroczy by go budzić. Miał ochotę się do niego przytulić i nigdy nie puszczać. Ostatecznie jednak zebrał się sam w sobie i z wielką niechęcią ściągnął z Ritsuki kołdrę. Chłopak zadrżał i jęknął żałośnie.
   -   Mizu… Nie rób mi tego.   -   jęknął.
Jeszcze bardziej wtulił się w brata ale to nic nie pomogło. Koniec końców Ritsu był zmuszony zwlec się z łóżka, wykąpać i ubrać. Niestety ich rodzice dużo pracowali przez co praktycznie prawie całe dnie nie było ich w domu i bracia byli sami. Nie chcieli nocami spać osobno dlatego też zawsze jeden przychodził do pokoju drugiego i spali sobie razem. Dziś spali u Mizuki’ego. Zrobili sobie śniadanie, którym była pyszna zupa mleczna z płatkami. I to była ostatnia rzecz jaką robili wspólnie tego dnia. Po tym każdy z braci wyszedł z domu i ruszył w swoją stronę. Ritsuka był umówiony ze swoimi przyjaciółmi na mieście, naprawdę dobrze się z nimi bawił. Był tylko jeden malutki minus. Każdy z jego przyjaciół zaliczał się do dziesięciu procent tych ważniejszych ras. Sam mówił, że jest pół na pół ale nigdy nie mówił jaką formę przybiera. Niby on i jego brat mieli specyficzny „zapach” ale ich rodzice zawsze maskowali braci swoimi zapachami tak by nikt nie mógł ich rozpoznać. Aoyuri kręcił się ze znajomymi praktycznie prawie po całym mieście. Odwiedzali różne parki rozrywki, salony z grami i tym podobne. W pewnym momencie czarnowłosy tak się zagadał, że nie zauważył pewnej osoby i na nią wpadł. Co prawda zderzenie nie było mocne. „Poszkodowaną” osobą okazał się nie kto inny jak Akashi Hanata, chłopak chodzący do tego samego liceum co Ritsuka. Chłopak podkochiwał się w nim kiedy był w pierwszej klasie ale już mu przeszło, mimo to jego serce zawsze wali kiedy niebieskooki znajduje się za blisko niego.
   -   A-ach… Przepraszam…   -   powiedział jąkając się trochę.
Po tym ruszył z przyjaciółmi dalej. Jedyne co przyprawiło go o dreszcze to to, że czuł na swoich plecach wzrok trzecioklasisty.  Ostatecznie Ritsu zawędrował z przyjaciółmi do klubu gdzie balowali aż do wieczora. Ze względu na późną porę pożegnał się z przyjaciółmi i ruszył w drogę powrotną do domu. Dziś przypadkiem jakaś dziewczyna wylała na niego drinka ale zdążył się wysuszyć więc nie było źle.  W trakcie spacer zadzwoniła jego komórka, był to Mizuki. Pytał się gdzie jest Ritsuka i czy po niego wyjść ale młodszy zapewnił, że nie ma takiej potrzeby i że jest już niedaleko. I faktycznie był już naprawdę blisko domu. Nie spodziewał się jednak, że po tym jak się rozłączy to coś się stanie. A konkretnie – ktoś go zatrzyma. I tym kimś był nie kto inny jak Hanata. Oparł się o ścianę budynku tak by Ritsuka nie był w stanie iść dalej. Najgorsze było to, że pojawił się tak nagle, zupełnie jakby wyłonił się spod ziemi. Serce Ritsu znów przyśpieszyło, niebieskooki był zdecydowanie za blisko.
   -   A-akashi-senpai?   -   no i oczywiście znów się musiał zająknąć.
Chłopak tylko zmrużył oczy i się pochylił nad Ritsu, to też odruchowo się skulił lekko. Nie wiedział czego trzecioklasista chce ani skąd się tu wziął. Ogólnie cała ta sytuacja była dziwna, zwłaszcza, że starszy nic nie mówił. Odezwał się dopiero po jakiejś minucie.
   -   Nekomata.
Ritsuka zrobił wielkie oczy. Cholera. Skąd on on się dowiedział?! Później będzie czas na zastanowienia, najważniejsze by zachować spokój.
   -     Huh? Nie mam pojęcia o czym mówisz sempai…
  -    Nie pierdol. Od kiedy tamta flondra wylała na ciebie drinka cały czas czuję od ciebie zapach Nekomaty.   -   przerwał mu Akashi.
Oczy Ritsuki zrobiły się tylko większe. O cholera. Kurwa, kurwa, kurwa, kurwa. Jest źle, bardzo źle. Ba, jest tragicznie. No tak. W końcu woda zmywała zapach maskujący jaki nakładali na nich rodzice ale nie wiedział, że drinki też mogą. Teraz Ritsuka nie miał się jak wykręcać skoro było czuć od niego zapach Nekomaty. Spróbował jakoś zwiać ale Hanata widocznie to przewidział bo zablokował mu wszelkie drogi ucieczki. Z nadal spokojnym wyrazem twarzy wpatrywał się intensywnie w Ritsu. Przez to chłopak czuł się naprawdę dziwnie. Jakby zaraz miał się na niego rzucić drapieżnik. Oczywiście wiedział kim jest Akashi i z jakiej rodziny pochodzi ale nie wiedział jaki ma kształt. Po zapachu jednak było pewne iż jest jakimś groźnym drapieżnikiem. Łowcą. Pochylił się jeszcze bardziej nad Ritsu.
   -   Nigdy bym się nie spodziewał, że to możesz być ty.   -   powiedział Hanata.
I znów był jeszcze bliżej. Ta bliskość naprawdę zaczynała się robić dla Ritsuki zbyt niebezpieczna. Cały był spięty. Już chciał coś powiedzieć ale niebieskooki zaczął zaciągać się jego zapachem. Docisnął go swoim ciałem do ściany. I zaczął całować po szyi. Czerwone światło! Ritsuka zaczął się wiercić i szarpać. Był przerażony. Oczywiście nie tym co się dzieje. Był przerażony bo w pierwszej klasie, gdy jeszcze podkochiwał się w Hanacie, miał z nim takie sny. Przerażało go to, że teraz mogą stać się rzeczywistością.
   -   O-odsuń się… Zostaw mnie!   -   naprawdę zaczął panikować.
Rodzice nigdy mu nie mówili po co cała ich społeczność szuka Nekomaty ale z bratem wszystkiego się dowiedzieli. Nakomata, nawet jeśli jest to facet, może zajść w ciążę. Tak, jebać logikę.W każdym razie: tym czego najbardziej chcą główne rody to potomka zrodzonego z pierworodnego syna i Nekomaty. Podobno to przynosi rodzinie szczęście, a dziecko będzie wyjątkowe. Nie trzeba chyba mówić, że Ritsuka nie chciał zachodzić w żadną ciążę i rodzić żadnych dzieci, prawda? Hanata przeniósł dłonie na biodra Ritsu i wsunął mu je pod koszulkę, chłopak się zarumienił i zaczął szarpać jeszcze bardziej.
   -   Z-zostaw…!   -   niestety nawet w takich momentach się jąka.
Uciszył się kiedy usłyszał cichy, drapieżny pomruk. Tak, wydobywał się on z gardła Hanaty. Ritsuka więcej się słowem nie odezwał ale dalej się wyrywał. I wtedy właśnie Akashi zrobił coś czego Aoyuri się nie spodziewał. Pocałował go. Teraz oczy Ritsu większe być już nie mogły. Po tym zacisnął je mocno i znów otworzył kiedy niebieskooki zaczął wodzić palcem po skraju jeo spodni. Dla Ritsu to było za wiele. W tym momencie zadziałał po prostu impuls. Z kolana kopnął Hanatę w krocze. I podziałało. Chłopak syknął i cofnął się trzymając za bolące miejsce. W tym czasie Ritsuka zerwał się do biegu i obiecał sobie, że nigdy więcej nie będzie wracał do domu ciemnymi uliczkami tak jak dziś. Zanim zniknął za rogiem poczuł na sobie spojrzenie tych pierdolonych, intensywnie niebieskich oczu. Po kilku minutach wpadł do domu cały zdyszany. Od razu przyszedł do niego Mizuki i zaniepokoił się widząc brata w takim stanie. Zaczął go wypytywać i Ritsu w końcu opowiedział mu wszystko. Widocznie tylko koty mają na tyle czuły węch, by ich wyczuć zaraz po tym jak ich zapach maskujący zostanie zmyty. Czyli wychodzi na to, że tylko Hanata wiedział o prawdziwej tożsamości Ritsuki. Nie musieli się martwić tym, że o tym rozpowie, na pewno tego nie zrobi.Gdyby tak zrobił zrobiłby sobie w chuj dużo konkurentów. Przynajmniej taki plus. A minus taki, że Akashi teraz na pewno nie da mu spokoju. W końcu odkrył legendarnego Nekomatę, którego wszyscy szukają i pragną. Ritsu jęknął zrezygnowany i wtulił się w brata. Naprawdę miał już dość. A to był dopiero początek.

2 komentarze:

  1. Rany, kobieto, kocham Cię! Jednak postanowiłaś dalej pisać, a już myślałam, że w ogóle porzucisz bloga. D:
    W każdym razie... spodobał mi się Twój pomysł na fabułę z kotkami. Huhu, zapowiada się niezła zabawa, prolog już mówi sam za siebie, że będzie akcja jak nie wiem co. B)
    Powodzonka! Liczę na dalsze opowiadania. ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. hah no nieźle się zaczyna :> Coś czuję, że kociaki nie będą miały ani trochę spokoju w tym opowiadaniu :> Już nie mogę się doczekać dalszych części :D

    OdpowiedzUsuń