Ponownie przepraszam za długą przerwę ale ciężko się pisze ze złamaną ręką x.x
Wujek samo zUo
Kiedy obudził się
następnego ranka Hanaty już nie było. Zostawił jednak karteczkę z przeprosinami
i wytłumaczył, że jeśli ktoś zobaczyłby, że go rano niema to miałby niezłe
kłopoty. Ritsuka doskonale to rozumiał. Sam pewnie miałby przejebane gdyby jego
rodzice dowiedzieliby się rankiem, że nie było go w domu na noc. Po przeczytaniu
karteczki jeszcze długo nie chciał ruszyć się z łóżka dlatego też w nim został
i zawinął się w przyjemną, cieplutką kołderkę. Nie to jednak najbardziej
zwróciło uwagę Ritsu… Była ona całkowicie przesiąknięta zapachem Hanaty. Aoyuri
zarumienił się i stwierdził w myślach, że jest żałosny. Ale ten zapach był po
prostu taki ładny, że nie był w stanie się od niego oderwać. Czuł się prawie
tak jakby Hanata cały czas był przy nim. Koniec końców musiał niestety wstać z
wyrka i iść zrobić śniadanie. Kiedy
zszedł na dół po wszystkich porannych czynnościach przebrany w świeże ciuchy
okazało się, że Mizuki już nie śpi i to on zrobił śniadanie. Ritsuka jak zawsze
nie mógł się obejść bez przytulania, z resztą Mizuki lubił kiedy się tak do
niego przytulał. W końcu był jego starszym braciszkiem, jego obowiązkiem była
ochrona Ritsuki. Zwłaszcza po tym co powiedzieli mu rodzice. Ale nie mógł
zdradzić tego nikomu innemu. Mizuki wiedział o wielu niepokojących i złych
rzeczach… Ale nie mógł powiedzieć o nich Ritsu. Zwłaszcza jemu. Jedyne co
musiał zrobić to dopilnować by żadna z nich się nie wydarzyła i wszystko będzie
dobrze. Po śniadaniu postanowili, że będą się lenić w domu cały dzień, tylko we
dwoje. Przez te wszystkie rewelacje nie mieli ostatnio czasu by trochę ze sobą
pobyć. Ale nawet jeśli sobie to obiecali to ich plany i tak zostały zrujnowane.
Do każdego z braci zadzwonił ich kochanek i wieczorem już nie byli sami lecz w
czwórkę. Tak, dołączyli do nich Shirogane i Hanata. Skończyło się to tak, że
wyszli w miasto na podwójną randkę. Tak, teraz cała czwórka wiedziała o swoich
wzajemnych relacjach. No i Mizu dowiedział się o tym, że Hanata został z Ritsu na
noc, tak samo jak Ritsu dowiedział się o całonocnej nieobecności starszego z
braci. Shirogane z Hanatą przybili sobie piątki, pogratulowali i wszyscy hepi.
Hebi dowiedział się również o tym, że Mizuki i Ritsuka to Nekomaty ale
specjalnie się tym nie przejął. Dla niego Mizu to Mizu i nawet jeśli jest
Nekoamtą to ma to w głębokim poważaniu, i tak poszedłby za nim na koniec świata
i jeszcze dalej. Ritsuka nadal czuł się
trochę nieswojo w obecności Akashi’ego ale nie było już tak źle jak na samym
początku ich znajomości. Nawet w niektórych chwilach trzymali się dyskretnie za
ręce i raz na twarzy niebieskookiego zawitał ledwo widoczny rumieniec. Chcąc
nie chcąc bracia musieli przyznać, że na tej podwójnej randce świetnie się bawili.
Tym razem i Shirogane i Hanata zostali u nich na noc… Ale do niczego nie
doszło(ku uciesze tyłeczków braci). Kilka całusów i przytulanie się nie liczy.
Ale nie zasnęli tak zwyczajnie, o nie. Semesie mówili i szeptali swoim ukesiom
słodkie słówka i za każdym razem powtarzali jak to ich kochają. Niby każdy z
braci był w swoim pokoju ale rumienili się w tym samym momencie. Madżik. I
prawdę mówiąc tylko jedno się różniło w ich pozycjach kiedy już wszyscy poszli
spać. Mizuki spał tyłem do Shiro i to blondyn się do niego przytulał. Ritsuka natomiast do Hanaty spał przodem, tak
samo jak on do niego, i oboje się do siebie przytulali. Naprawdę urocze widoki.
Nic tylko wziąć aparat i każdej z par zrobić zdjęcie normalnie. I wrzucić na
Facebooka. Następnego ranka Hanaty znów nie było przy Ritsuce kiedy się obudził.
Znów znalazł karteczkę. Aż uśmiechnął się lekko. Dla niego było to naprawdę
urocze. Zostawianie karteczek z przeprosinami i to tłumaczenie się. Awww~.
Mizuki miał więcej szczęścia, Shirogane nie musiał wracać bo mieszkał sam, a
rodzice mieli go w dupie, i vice versa. Jako, że Ritsuka obudził się pierwszy
zrobił śniadanie dla trzech osób i wszyscy razem poszli do szkoły. Musieli
oczywiście odwiedzić dom blondyna ale nie stanowiło to żadnego problemu, mieli
po drodze, a Hebi musiał się przecież przebrać w inne ciuchy prawda? Ku ich
zaskoczeniu przed szkołą czekał na nich Hanata, który od razu do nich podszedł,
przywitał się i starał się stać jak najbliżej Ritsu. To zadziwiające jak w
ciągu kilku dni ta czwórka aż tak bardzo się do siebie zbliżyła. Oczywiście
wszyscy ich znajomi i koledzy z klasy to zauważyli. Kżdy zaczął ich wypytywać
jednak oni wszystkich zbywali. I znów Mizuki z Shirogane mieli szczęście. Byli
bowiem w jednej klasie i teraz siedzieli ze sobą na wszystkich lekcjach. A
biedny Ritsuka i Hanata musieli się męczyć na lekcjach myśląc z utęsknieniem o
przerwie na której znów będą mogli się spotkać. Na przerwie śniadaniowej
rozsiedli się na dachu w czwórkę i umówili po lekcjach na karaoke. Po tym
lekcje leciały dużo szybciej. A tak im się przynajmniej wydawało. Ostatnia
lekcja była jednak dla Ritsuki udręczeniem. Wychowanie fizyczne. Niby nie ćwiczył,
miał zwolnienie lekarskie z powodów zdrowotnych ale i tak musiał siedzieć i się
gapić jak wszyscy ćwiczą. Oczywiście nic mu nigdy nie dolegało, znaczy chorował
dużo jako dziecko ale to nic poważnego.
Po prostu mieli w szkole basen i większość lekcji opierała się na pływaniu. A
jak wiadomo Ritsu w publicznych miejscach musiał unikać wody jak Diabeł wody
święconej. Jeśli woda zmyłaby z niego zapach jego ojca to miałby naprawdę
przejebane. Skoro Hanata wyczuł go po tym jak wylano na niego drinka… Aż bał
się pomyśleć co by to było gdyby wpadł do basenu. Tym razem jednak stało się coś czego nie
przewidział. Kiedy przechodził obok basenu ktoś go popchnął. Oczywiście nie
było widać kto, tylko on wiedział. Chłopak z sąsiedniej klasy. Ostatnio zaczął
się go czepiać, że kręci się cały czas przy Hanacie. Chciał odpowiedzieć, że to Hanata kręci się przy nim ale sobie darował, do takich osób, ślepo
zakochanych,się nie dotrze. Chciał mu teraz pewnie zrobić po złości tym wepchnięciem
do basenu. Nie zdawał sobie sprawy jakie kłopoty może na niego w ten sposób
ściągnąć. Kiedy Ritsuka znalazł się pod wodą wpadł w panikę tak wielką jak
jeszcze nigdy wcześniej. Jeśli się wynurzy zostanie zdemaskowany, jeśli zostanie
pod wodą; na pewno utonie. Ale dopóki
pozostawał pod wodą był bezpieczny. Może i woda zmyła z niego zapach maskujący
ale nie przepuszczała również zapachów. Starał się zostać pod wodą jak
najdłużej ale w końcu musiał się wynurzyć. Przy brzegu basenu stał
zaniepokojony nauczyciel i zgromadziła się reszta klasy. Jedynie nie było widać
winowajcy. Ritsuka popłyną na drugą stronę i wyszedł z wody. Dopóki większość z
niego nie spłynie miał jeszcze szansę uciec. Ale wtedy miałby problemy przez
zwianie z lekcji… Cholera jasna. Jest udupiony… I właśnie w tym momencie ktoś
nakrył go swoją kurtką. Zaskoczony zerkną za siebie i oniemiał.
-
Ach. - jedynie to był w stanie z siebie wydusić.
Czarnowłosy mężczyzna o
stalowych tęczówkach uśmiechnął się do niego lekko po czym spojrzał na
nauczyciela.
-
Witam, jestem ojcem Ritsuki. Rozmawiałem właśnie z dyrektorem o
możliwości zabrania go do domu z ostatniej lekcji… Mam nadzieję, że nie ma pan
nic przeciwko? - odezwał się czarnowłosy.
Oczywiście, że nauczyciel
nie wyrażał sprzeciwu, pozwolił mężczyźnie zabrać Ritsukę. Kurtka z jego
smoczym zapachem maskowała zapach Nekomaty dzięki czemu bez problemu oboje
dotarli do domu braci. W środku czarnowłosy westchnął ciężko.
-
Czemu zawsze musisz mieć takie przygody Ritsu-chan? -
zapytał lekko czochrając chłopaka po mokrych włosach.
-
Nie mam ich zawsze… Po prostu przytrafiają mi się wtedy kiedy ty nas odwiedzasz
wujku. - stwierdził.
Mężczyzna zachichotał.
-
Chyba masz rację. Przyciągam kłopoty, które się was czepiają niczym rzep
psiego ogona. Ale co poradzić? Taki już mój urok~.
Luze Crosszeria – starszy brat
bliźniak ojca braci. Nic dziwnego, że nikt niczego nie podejrzewał, w końcu
byli z Luką podobni do siebie niczym dwie krople wody, jedyną różnicą była
długość włosów. Luze miał dłuższe. Ritsuka po tym jak się wykąpał i przebrał w
suche ubranie znów nałożył na siebie zapach ojca i wrócił do gościa w
salonie. Odwiedziny ich wujka były
naprawdę rzadkością, był jeszcze bardziej zapracowany niż ich rodzice. Oni
pracowali tylko w Japonii, Luze natomiast krzątał się po całym świecie i brał
nawet zlecenia, które mogły przerastać jego możliwości. Ostatecznie jednak
zawsze wychodził z walk zwycięsko, nawet jeśli zdobył kilka nowych blizn.
Zaledwie cztery razy był bliski śmierci, w całym swoim życiu. Ritsuka zrobił mu
coś do picia po czym pochłonęła ich rozmowa. Odzyskali poczucie czasu dopiero
kiedy do domu wpadł Mizuki, za nim byli oczywiście Shirogane i Hanata ale to na
nim Luze skupił swoją uwagę. Oczywiście nie obyło się bez przytulania na
powitanie. I w końcu po kilku minutach nadszedł czas na przedstawienie
wybranków serca braci. Czarnowłosy niby się uśmiechał ale Hebi i Akashi wyczuwali od niego tę
przerażającą aurę. Hanata był minimalnie do tego przygotowany, w końcu poznał
rodziców Ritsu ale dla Shirogane było to pierwsze spotkanie. Skoro tak to było
z ich wujkiem… Już się bał spotkania z rodzicami Mizu. Hanata postanowił, że po
wszystkim pocieszy blondyna i opowie o swojej wizycie, może w tym przypadku też
nie będzie tak źle. Podczas grupowej rozmowy w salonie z wujkiem braci
niebieskooki i blondyn siedzieli jak na szpilkach oraz przechodziły ich od
czasu do czasu pojedyncze dreszcze. Mimo iż bracia zagadywali mężczyznę to ta
dwójka i tak czuła na sobie jego przerażający wzrok. Kamień spadł im z serca
kiedy mężczyzna musiał już iść ale dał wyraźnie do zrozumienia, że wkrótce znów
ich odwiedzi. Oczywiście przed wyjściem podszedł do Akashi’ego i Hebi.
-
Radzę wam nie doprowadzać ich do płaczu… Ale z drugiej strony i tak mam
ochotę was wykastrować. - powiedział tak cicho by Ritsu i Mizu nie
mogli go usłyszeć.
Hanata i Shirogane
momentalnie pobledli. Po tym Luze się wyprostował i z radosnym, szerokim
uśmiechem poklepał obu po ramionach.
-
Proszę, zaopiekujcie się moimi ukochanymi siostrzeńcami. Trzymajcie się
chłopaki! - ostatnie słowa skierował do braci.
Każdy mógł mówić sobie co
chce ale dla Hebi i Hanaty to właśnie Luze zostanie największym potworem. Teraz
Akashi nawet zaczynał lubić ojca Ritsuki i uważać go za aniołka w porównaniu do
jego brata. Pewnie wpadliby w depresję ale Ritsu i Mizu szybko sprawili, że
wrócił ich dobry Humor. No i Ritsuka musiał opowiedzieć im o tym co się stało
na ostatniej lekcji, plotki szybko się rozniosły. Hanata już miał ochotę nieźle wpierdolić
skurwielowi co to wepchnął jego kochanego Ritsu do basenu ale Aoyuri wybił mu z
głowy ten pomysł. Wieczorem Ritsuka zadzwonił do rodziców, mieli od ich
ostatniej wizyty dzwonić do nich co wieczór i opowiadać co tam słychać.
Oczywiście Ritsu nie wspomniał o wpadce z basenem ale powiedział, że Luze ich
odwiedził i ma zamiar ponownie ich odwiedzić w najbliższym czasie. Przed
dziewiątą w nocy Shirogane i Hanata wrócili do swoich domów, ledwo udało im się
zasnąć. Tej nocy śniły im się koszmary o tym jak Luze ich kastruje.
~*~
Siedział na dachu jednego z
budynków w Hiroshimie i patrzył w niebo. Po tym poobserwował z góry miasto i w
końcu ruszył na łowy. Miał przecież zlecenie do wykonania. Był ostatnio trochę
rozkojarzony ale po dzisiejszej wizycie u siostrzeńców wszystko wróciło do
normy. A może to dlatego, że już zastraszył wybranków ich serca? Nie miał
pojęcia. Chciał być miły ale co poradzić? W jego wykonaniu nie było to możliwe.
Po prostu uwielbiał straszyć takie dzieciaki. Owszem, nie lubił ich. Nie
przypadli mu do gustu. Ale za każdym razem tak było. Każdy kto chciał zacząć
chodzić z którymś z braci był znienawidzony
przez Luze. Nie chciał żeby byle kto zadawał się z jego ukochanymi aniołkami.
Jego zdaniem zasługiwali na kogoś lepszego. Tym razem jednak nie znienawidził
Akashi’ego ani Hebi. Nie ważne co o nich myślał; wiedział, że z nimi jest
inaczej. Po raz pierwszy widział by bracia byli tak radośni w czyimś
towarzystwie. Po raz pierwszy tak otwarcie okazywali uczucia komuś spoza
rodziny. To wystarczyło by wiedzieć iż ci dwaj są dla nich tymi jedynymi.
Dlatego nie miał zamiaru wchodzić im w drogę. Poza tym z tego co wiedział to
Nikushimi i Luka Hanatę już poznali. Skoro jego brat i szwagierka nie mieli nic
przeciwko to Luze nie miał się czym przejmować. I wiedział, że ten blondyn też
jest w porządku, nawet jeśli z wyglądu przypomina playboy’a. I jak już
wspomniane było wcześniej: mógł darować sobie straszenie ich kastracją. Ale
naprawdę nic nie mógł na to poradzić, taki jego urok. Skakał z dachu na dach
okryty w płaszcz z ciemności. Noc była jego sprzymierzeńcem i towarzyszką odkąd
tylko pamiętał. Zawsze stała po jego stronie dając schronienie, kryjówkę, i
przewagę w walce. Jego oczy rozbłysły. Zaczęło się. Rozpoczął polowanie i już
nic nie jest w stanie go powstrzymać. Nie teraz, nie w tym momencie. Każdy kto
choćby spróbuje go zatrzymać – zginie. Skryty w mroku poruszał się po całym
mieście, opuścił dachy i kontynuował podróż między małymi uliczkami i nie
oświetlonymi, wąskimi przejściami. Z każdą chwilę krew w jego żyłach wrzała
coraz bardziej, dreszcze ekscytacji przebiegały po jego plecach. Mimowolnie się
uśmiechnął. Śnieżnobiałe ostre zęby błysnęły w ciemnościach. Ech, znów się nakręcił. Jak za każdym razem
kiedy polował. W końcu dotarł do celu. Na początku jego ofiara nie wiedziała o
co chodzi, dopiero później go rozpoznała. Mężczyzna nakazał by jego ludzie
zaczęli atak. Luze się zaśmiał. To takie zabawne. W ułamku sekundy wydobył spod
czarnego, skórzanego płaszcza swoją długą i ostrą niczym brzytwa katanę.
Kolejna z jego towarzyszek. Wiernie trwająca przy jego boku. Wraz z nią oddał
się tańcu wśród barwy cudnego szkarłatu. Krew, części ciała, wnętrzności…
Wszystko wirowało w powietrzu i padało na podłogę, sufit oraz ściany. To było
piękne. A wśród tego wszystkiego Luze wraz ze swą kataną był w szkarłacie
skąpany całkowicie. Jego oczy zaczęły przybierać ten sam kolor. Zaczęło się.
Przecinał i patroszył każdego kto staną mu na drodze do jego zdobyczy i brnął
dalej przechodząc po trupach, konających oraz wypływającymi na parkiet
wnętrznościach. To była istna rzeź. Rzeź, która dla Luze była pięknym
arcydziełem. W końcu udało mu się oczyścić swoją drogę ale ofiara uciekła.
Uśmiechnął się jeszcze szerzej. Nic nie ekscytowało go bardziej niż pogoń za
zdobyczą. Dlatego od razu ruszył w pościg, krew przeciwników w jakiej był
skąpanym tylko jeszcze bardziej go nakręcała. Bez problemu go dogonił. Ale nie
chciał go tak po prostu zabić. Uwielbiał różne zabawy. Dlatego też zaciągnął swą
zdobycz do jednej z opuszczonych fabryk, związał i dopiero wtedy zaczęła się
prawdziwa zabawa. Gwoździe wbijane w opuszki palców. Wiertarka robiąca dziury w
kolanach. Skura przebita przez haki i wiszące całym ciężarem ciało. Obcęgi i
wyrywane zęby, jeden po drugim. Rozżarzona do czerwoności stal przypiekająca
ciało. Obcinane po kolei palce. Obcięty język. Kastracja. Aż w końcu powolne
wyciąganie jelit i innych organów poprzez wyrytą dziurę w brzuchu. Naprawdę
cudowne. I to wszystko bez znieczulenia. Oczy Luze teraz błyszczały czerwienią.
Nie zostawiając po sobie żadnych śladów opuścił fabrykę i ciało swej ofiary.
Jedyną rzeczą jaką zabrał była głowa. W końcu musiał mieć dowód, że wykonał
zadanie. Po tym w całej Hiroszime słychać było radosny, smoczy ryk zwycięstwa.
Teraz Crosszeria będzie miał przynajmniej za co kupić prezenty dla swoich
ukochanych siostrzeńców.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
A tutaj wujcio Luze XD
*chowa się do szafy*
OdpowiedzUsuńTakiego wujcia to ja bym nie chciała, deczko przerażający... ;-; Współczuję kociakom... :< XD
A jeszcze bardziej współczuję Hanacie i Shirogane, życzyć im tylko powodzenia i dać na Święta kamizelki kuloodporne :v