poniedziałek, 21 grudnia 2015

Rozdział Four

Ponownie przepraszam za długą przerwę ale ciężko się pisze ze złamaną ręką x.x




Wujek samo zUo



Kiedy obudził się następnego ranka Hanaty już nie było. Zostawił jednak karteczkę z przeprosinami i wytłumaczył, że jeśli ktoś zobaczyłby, że go rano niema to miałby niezłe kłopoty. Ritsuka doskonale to rozumiał. Sam pewnie miałby przejebane gdyby jego rodzice dowiedzieliby się rankiem, że nie było go w domu na noc. Po przeczytaniu karteczki jeszcze długo nie chciał ruszyć się z łóżka dlatego też w nim został i zawinął się w przyjemną, cieplutką kołderkę. Nie to jednak najbardziej zwróciło uwagę Ritsu… Była ona całkowicie przesiąknięta zapachem Hanaty. Aoyuri zarumienił się i stwierdził w myślach, że jest żałosny. Ale ten zapach był po prostu taki ładny, że nie był w stanie się od niego oderwać. Czuł się prawie tak jakby Hanata cały czas był przy nim. Koniec końców musiał niestety wstać z wyrka i iść zrobić śniadanie.  Kiedy zszedł na dół po wszystkich porannych czynnościach przebrany w świeże ciuchy okazało się, że Mizuki już nie śpi i to on zrobił śniadanie. Ritsuka jak zawsze nie mógł się obejść bez przytulania, z resztą Mizuki lubił kiedy się tak do niego przytulał. W końcu był jego starszym braciszkiem, jego obowiązkiem była ochrona Ritsuki. Zwłaszcza po tym co powiedzieli mu rodzice. Ale nie mógł zdradzić tego nikomu innemu. Mizuki wiedział o wielu niepokojących i złych rzeczach… Ale nie mógł powiedzieć o nich Ritsu. Zwłaszcza jemu. Jedyne co musiał zrobić to dopilnować by żadna z nich się nie wydarzyła i wszystko będzie dobrze. Po śniadaniu postanowili, że będą się lenić w domu cały dzień, tylko we dwoje. Przez te wszystkie rewelacje nie mieli ostatnio czasu by trochę ze sobą pobyć. Ale nawet jeśli sobie to obiecali to ich plany i tak zostały zrujnowane. Do każdego z braci zadzwonił ich kochanek i wieczorem już nie byli sami lecz w czwórkę. Tak, dołączyli do nich Shirogane i Hanata. Skończyło się to tak, że wyszli w miasto na podwójną randkę. Tak, teraz cała czwórka wiedziała o swoich wzajemnych relacjach. No i Mizu dowiedział się o tym, że Hanata został z Ritsu na noc, tak samo jak Ritsu dowiedział się o całonocnej nieobecności starszego z braci. Shirogane z Hanatą przybili sobie piątki, pogratulowali i wszyscy hepi. Hebi dowiedział się również o tym, że Mizuki i Ritsuka to Nekomaty ale specjalnie się tym nie przejął. Dla niego Mizu to Mizu i nawet jeśli jest Nekoamtą to ma to w głębokim poważaniu, i tak poszedłby za nim na koniec świata i jeszcze dalej.  Ritsuka nadal czuł się trochę nieswojo w obecności Akashi’ego ale nie było już tak źle jak na samym początku ich znajomości. Nawet w niektórych chwilach trzymali się dyskretnie za ręce i raz na twarzy niebieskookiego zawitał ledwo widoczny rumieniec. Chcąc nie chcąc bracia musieli przyznać, że na tej podwójnej randce świetnie się bawili. Tym razem i Shirogane i Hanata zostali u nich na noc… Ale do niczego nie doszło(ku uciesze tyłeczków braci). Kilka całusów i przytulanie się nie liczy. Ale nie zasnęli tak zwyczajnie, o nie. Semesie mówili i szeptali swoim ukesiom słodkie słówka i za każdym razem powtarzali jak to ich kochają. Niby każdy z braci był w swoim pokoju ale rumienili się w tym samym momencie. Madżik. I prawdę mówiąc tylko jedno się różniło w ich pozycjach kiedy już wszyscy poszli spać. Mizuki spał tyłem do Shiro i to blondyn się do niego przytulał.  Ritsuka natomiast do Hanaty spał przodem, tak samo jak on do niego, i oboje się do siebie przytulali. Naprawdę urocze widoki. Nic tylko wziąć aparat i każdej z par zrobić zdjęcie normalnie. I wrzucić na Facebooka. Następnego ranka Hanaty znów nie było przy Ritsuce kiedy się obudził. Znów znalazł karteczkę. Aż uśmiechnął się lekko. Dla niego było to naprawdę urocze. Zostawianie karteczek z przeprosinami i to tłumaczenie się. Awww~. Mizuki miał więcej szczęścia, Shirogane nie musiał wracać bo mieszkał sam, a rodzice mieli go w dupie, i vice versa. Jako, że Ritsuka obudził się pierwszy zrobił śniadanie dla trzech osób i wszyscy razem poszli do szkoły. Musieli oczywiście odwiedzić dom blondyna ale nie stanowiło to żadnego problemu, mieli po drodze, a Hebi musiał się przecież przebrać w inne ciuchy prawda? Ku ich zaskoczeniu przed szkołą czekał na nich Hanata, który od razu do nich podszedł, przywitał się i starał się stać jak najbliżej Ritsu. To zadziwiające jak w ciągu kilku dni ta czwórka aż tak bardzo się do siebie zbliżyła. Oczywiście wszyscy ich znajomi i koledzy z klasy to zauważyli. Kżdy zaczął ich wypytywać jednak oni wszystkich zbywali. I znów Mizuki z Shirogane mieli szczęście. Byli bowiem w jednej klasie i teraz siedzieli ze sobą na wszystkich lekcjach. A biedny Ritsuka i Hanata musieli się męczyć na lekcjach myśląc z utęsknieniem o przerwie na której znów będą mogli się spotkać. Na przerwie śniadaniowej rozsiedli się na dachu w czwórkę i umówili po lekcjach na karaoke. Po tym lekcje leciały dużo szybciej. A tak im się przynajmniej wydawało. Ostatnia lekcja była jednak dla Ritsuki udręczeniem. Wychowanie fizyczne. Niby nie ćwiczył, miał zwolnienie lekarskie z powodów zdrowotnych ale i tak musiał siedzieć i się gapić jak wszyscy ćwiczą. Oczywiście nic mu nigdy nie dolegało, znaczy chorował dużo jako dziecko  ale to nic poważnego. Po prostu mieli w szkole basen i większość lekcji opierała się na pływaniu. A jak wiadomo Ritsu w publicznych miejscach musiał unikać wody jak Diabeł wody święconej. Jeśli woda zmyłaby z niego zapach jego ojca to miałby naprawdę przejebane. Skoro Hanata wyczuł go po tym jak wylano na niego drinka… Aż bał się pomyśleć co by to było gdyby wpadł do basenu.  Tym razem jednak stało się coś czego nie przewidział. Kiedy przechodził obok basenu ktoś go popchnął. Oczywiście nie było widać kto, tylko on wiedział. Chłopak z sąsiedniej klasy. Ostatnio zaczął się go czepiać, że kręci się cały czas przy Hanacie. Chciał odpowiedzieć, że to Hanata kręci się przy nim ale sobie darował, do takich osób, ślepo zakochanych,się nie dotrze. Chciał mu teraz pewnie zrobić po złości tym wepchnięciem do basenu. Nie zdawał sobie sprawy jakie kłopoty może na niego w ten sposób ściągnąć. Kiedy Ritsuka znalazł się pod wodą wpadł w panikę tak wielką jak jeszcze nigdy wcześniej. Jeśli się wynurzy zostanie zdemaskowany, jeśli zostanie pod wodą; na pewno utonie.  Ale dopóki pozostawał pod wodą był bezpieczny. Może i woda zmyła z niego zapach maskujący ale nie przepuszczała również zapachów. Starał się zostać pod wodą jak najdłużej ale w końcu musiał się wynurzyć. Przy brzegu basenu stał zaniepokojony nauczyciel i zgromadziła się reszta klasy. Jedynie nie było widać winowajcy. Ritsuka popłyną na drugą stronę i wyszedł z wody. Dopóki większość z niego nie spłynie miał jeszcze szansę uciec. Ale wtedy miałby problemy przez zwianie z lekcji… Cholera jasna. Jest udupiony… I właśnie w tym momencie ktoś nakrył go swoją kurtką. Zaskoczony zerkną za siebie i oniemiał.
   -   Ach.   -   jedynie to był w stanie z siebie wydusić.
Czarnowłosy mężczyzna o stalowych tęczówkach uśmiechnął się do niego lekko po czym spojrzał na nauczyciela.
   -   Witam, jestem ojcem Ritsuki. Rozmawiałem właśnie z dyrektorem o możliwości zabrania go do domu z ostatniej lekcji… Mam nadzieję, że nie ma pan nic przeciwko?   -   odezwał się czarnowłosy.
Oczywiście, że nauczyciel nie wyrażał sprzeciwu, pozwolił mężczyźnie zabrać Ritsukę. Kurtka z jego smoczym zapachem maskowała zapach Nekomaty dzięki czemu bez problemu oboje dotarli do domu braci. W środku czarnowłosy westchnął ciężko.
   -   Czemu zawsze musisz mieć takie przygody Ritsu-chan?   -   zapytał lekko czochrając chłopaka po mokrych włosach.
   -   Nie mam ich zawsze… Po prostu przytrafiają mi się wtedy kiedy ty nas odwiedzasz wujku.   -   stwierdził.
Mężczyzna zachichotał.
   -   Chyba masz rację. Przyciągam kłopoty, które się was czepiają niczym rzep psiego ogona. Ale co poradzić? Taki już mój urok~.
Luze Crosszeria – starszy brat bliźniak ojca braci. Nic dziwnego, że nikt niczego nie podejrzewał, w końcu byli z Luką podobni do siebie niczym dwie krople wody, jedyną różnicą była długość włosów. Luze miał dłuższe. Ritsuka po tym jak się wykąpał i przebrał w suche ubranie znów nałożył na siebie zapach ojca i wrócił do gościa w salonie.  Odwiedziny ich wujka były naprawdę rzadkością, był jeszcze bardziej zapracowany niż ich rodzice. Oni pracowali tylko w Japonii, Luze natomiast krzątał się po całym świecie i brał nawet zlecenia, które mogły przerastać jego możliwości. Ostatecznie jednak zawsze wychodził z walk zwycięsko, nawet jeśli zdobył kilka nowych blizn. Zaledwie cztery razy był bliski śmierci, w całym swoim życiu. Ritsuka zrobił mu coś do picia po czym pochłonęła ich rozmowa. Odzyskali poczucie czasu dopiero kiedy do domu wpadł Mizuki, za nim byli oczywiście Shirogane i Hanata ale to na nim Luze skupił swoją uwagę. Oczywiście nie obyło się bez przytulania na powitanie. I w końcu po kilku minutach nadszedł czas na przedstawienie wybranków serca braci. Czarnowłosy niby się uśmiechał ale  Hebi i Akashi wyczuwali od niego tę przerażającą aurę. Hanata był minimalnie do tego przygotowany, w końcu poznał rodziców Ritsu ale dla Shirogane było to pierwsze spotkanie. Skoro tak to było z ich wujkiem… Już się bał spotkania z rodzicami Mizu. Hanata postanowił, że po wszystkim pocieszy blondyna i opowie o swojej wizycie, może w tym przypadku też nie będzie tak źle. Podczas grupowej rozmowy w salonie z wujkiem braci niebieskooki i blondyn siedzieli jak na szpilkach oraz przechodziły ich od czasu do czasu pojedyncze dreszcze. Mimo iż bracia zagadywali mężczyznę to ta dwójka i tak czuła na sobie jego przerażający wzrok. Kamień spadł im z serca kiedy mężczyzna musiał już iść ale dał wyraźnie do zrozumienia, że wkrótce znów ich odwiedzi. Oczywiście przed wyjściem podszedł do Akashi’ego i Hebi.
   -   Radzę wam nie doprowadzać ich do płaczu… Ale z drugiej strony i tak mam ochotę was wykastrować.   -   powiedział tak cicho by Ritsu i Mizu nie mogli go usłyszeć.
Hanata i Shirogane momentalnie pobledli. Po tym Luze się wyprostował i z radosnym, szerokim uśmiechem poklepał obu po ramionach.
   -   Proszę, zaopiekujcie się moimi ukochanymi siostrzeńcami. Trzymajcie się chłopaki!   -   ostatnie słowa skierował do braci.
Każdy mógł mówić sobie co chce ale dla Hebi i Hanaty to właśnie Luze zostanie największym potworem. Teraz Akashi nawet zaczynał lubić ojca Ritsuki i uważać go za aniołka w porównaniu do jego brata. Pewnie wpadliby w depresję ale Ritsu i Mizu szybko sprawili, że wrócił ich dobry Humor. No i Ritsuka musiał opowiedzieć im o tym co się stało na ostatniej lekcji, plotki szybko się rozniosły. Hanata już miał ochotę nieźle wpierdolić skurwielowi co to wepchnął jego kochanego Ritsu do basenu ale Aoyuri wybił mu z głowy ten pomysł. Wieczorem Ritsuka zadzwonił do rodziców, mieli od ich ostatniej wizyty dzwonić do nich co wieczór i opowiadać co tam słychać. Oczywiście Ritsu nie wspomniał o wpadce z basenem ale powiedział, że Luze ich odwiedził i ma zamiar ponownie ich odwiedzić w najbliższym czasie. Przed dziewiątą w nocy Shirogane i Hanata wrócili do swoich domów, ledwo udało im się zasnąć. Tej nocy śniły im się koszmary o tym jak Luze ich kastruje.



~*~




Siedział na dachu jednego z budynków w Hiroshimie i patrzył w niebo. Po tym poobserwował z góry miasto i w końcu ruszył na łowy. Miał przecież zlecenie do wykonania. Był ostatnio trochę rozkojarzony ale po dzisiejszej wizycie u siostrzeńców wszystko wróciło do normy. A może to dlatego, że już zastraszył wybranków ich serca? Nie miał pojęcia. Chciał być miły ale co poradzić? W jego wykonaniu nie było to możliwe. Po prostu uwielbiał straszyć takie dzieciaki. Owszem, nie lubił ich. Nie przypadli mu do gustu. Ale za każdym razem tak było. Każdy kto chciał zacząć chodzić z którymś z braci  był znienawidzony przez Luze. Nie chciał żeby byle kto zadawał się z jego ukochanymi aniołkami. Jego zdaniem zasługiwali na kogoś lepszego. Tym razem jednak nie znienawidził Akashi’ego ani Hebi. Nie ważne co o nich myślał; wiedział, że z nimi jest inaczej. Po raz pierwszy widział by bracia byli tak radośni w czyimś towarzystwie. Po raz pierwszy tak otwarcie okazywali uczucia komuś spoza rodziny. To wystarczyło by wiedzieć iż ci dwaj są dla nich tymi jedynymi. Dlatego nie miał zamiaru wchodzić im w drogę. Poza tym z tego co wiedział to Nikushimi i Luka Hanatę już poznali. Skoro jego brat i szwagierka nie mieli nic przeciwko to Luze nie miał się czym przejmować. I wiedział, że ten blondyn też jest w porządku, nawet jeśli z wyglądu przypomina playboy’a. I jak już wspomniane było wcześniej: mógł darować sobie straszenie ich kastracją. Ale naprawdę nic nie mógł na to poradzić, taki jego urok. Skakał z dachu na dach okryty w płaszcz z ciemności. Noc była jego sprzymierzeńcem i towarzyszką odkąd tylko pamiętał. Zawsze stała po jego stronie dając schronienie, kryjówkę, i przewagę w walce. Jego oczy rozbłysły. Zaczęło się. Rozpoczął polowanie i już nic nie jest w stanie go powstrzymać. Nie teraz, nie w tym momencie. Każdy kto choćby spróbuje go zatrzymać – zginie. Skryty w mroku poruszał się po całym mieście, opuścił dachy i kontynuował podróż między małymi uliczkami i nie oświetlonymi, wąskimi przejściami. Z każdą chwilę krew w jego żyłach wrzała coraz bardziej, dreszcze ekscytacji przebiegały po jego plecach. Mimowolnie się uśmiechnął. Śnieżnobiałe ostre zęby błysnęły w ciemnościach.  Ech, znów się nakręcił. Jak za każdym razem kiedy polował. W końcu dotarł do celu. Na początku jego ofiara nie wiedziała o co chodzi, dopiero później go rozpoznała. Mężczyzna nakazał by jego ludzie zaczęli atak. Luze się zaśmiał. To takie zabawne. W ułamku sekundy wydobył spod czarnego, skórzanego płaszcza swoją długą i ostrą niczym brzytwa katanę. Kolejna z jego towarzyszek. Wiernie trwająca przy jego boku. Wraz z nią oddał się tańcu wśród barwy cudnego szkarłatu. Krew, części ciała, wnętrzności… Wszystko wirowało w powietrzu i padało na podłogę, sufit oraz ściany. To było piękne. A wśród tego wszystkiego Luze wraz ze swą kataną był w szkarłacie skąpany całkowicie. Jego oczy zaczęły przybierać ten sam kolor. Zaczęło się. Przecinał i patroszył każdego kto staną mu na drodze do jego zdobyczy i brnął dalej przechodząc po trupach, konających oraz wypływającymi na parkiet wnętrznościach. To była istna rzeź. Rzeź, która dla Luze była pięknym arcydziełem. W końcu udało mu się oczyścić swoją drogę ale ofiara uciekła. Uśmiechnął się jeszcze szerzej. Nic nie ekscytowało go bardziej niż pogoń za zdobyczą. Dlatego od razu ruszył w pościg, krew przeciwników w jakiej był skąpanym tylko jeszcze bardziej go nakręcała. Bez problemu go dogonił. Ale nie chciał go tak po prostu zabić. Uwielbiał różne zabawy. Dlatego też zaciągnął swą zdobycz do jednej z opuszczonych fabryk, związał i dopiero wtedy zaczęła się prawdziwa zabawa. Gwoździe wbijane w opuszki palców. Wiertarka robiąca dziury w kolanach. Skura przebita przez haki i wiszące całym ciężarem ciało. Obcęgi i wyrywane zęby, jeden po drugim. Rozżarzona do czerwoności stal przypiekająca ciało. Obcinane po kolei palce. Obcięty język. Kastracja. Aż w końcu powolne wyciąganie jelit i innych organów poprzez wyrytą dziurę w brzuchu. Naprawdę cudowne. I to wszystko bez znieczulenia. Oczy Luze teraz błyszczały czerwienią. Nie zostawiając po sobie żadnych śladów opuścił fabrykę i ciało swej ofiary. Jedyną rzeczą jaką zabrał była głowa. W końcu musiał mieć dowód, że wykonał zadanie. Po tym w całej Hiroszime słychać było radosny, smoczy ryk zwycięstwa. Teraz Crosszeria będzie miał przynajmniej za co kupić prezenty dla swoich ukochanych siostrzeńców.




~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~




A tutaj wujcio Luze XD


1 komentarz:

  1. *chowa się do szafy*
    Takiego wujcia to ja bym nie chciała, deczko przerażający... ;-; Współczuję kociakom... :< XD
    A jeszcze bardziej współczuję Hanacie i Shirogane, życzyć im tylko powodzenia i dać na Święta kamizelki kuloodporne :v

    OdpowiedzUsuń