Od teraz postaram się częściej dodawać notki ale nic nie obiecuję x.x
A, i chciałam poinformować, że 24 grudnia pojawi się notka-niespodzianka dla wszystkich czytelników(dotycząca poprzedniej serii) ^w^
A teraz już nie zanudzam i zapraszam do czytania (^w^)
Randka
Naprawdę już tego wszystkiego nie ogarniał. Jego
własna matka popierała i udzielała błogosławieństwa jego związkowi z Hanatą.
Cały czas się oczywiście zapierał, mówił o tym jak to nie chce mieć z tym
osobnikiem nic wspólnego, o tym, że go napastuje. A matka za każdym razem
przypominała mu jak to w zeszłym roku kochał Akashi’ego i pewnie nadal kocha
choć nie chce się do tego przyznać przed samym sobą. I miała rację. Matki na
ogół zawsze mają rację. Ale tamtego wieczoru kiedy poznała Hanatę to mogła
sobie darować. Specjalnie przypomniała Ritsu, że drugi warunek jest już
wypełniony. Ale pierwszy nie miał prawa się wypełnić, prawda? Prawda?! Nie było
nawet takiej opcji by Akashi się w nim zakochał. Poza tym on jest hetero…
Chyba. A raczej tak zawsze uważał Ritsu. Niby nigdy nie widział go z nikim w
związku ale dziewczyny kręciły się wokół niego jak pszczoły wokół kwiatka. Tego
samego dnia, po wizycie Hanaty, do domu wrócił również ojciec braci. Nie trzeba
chyba mówić jak bardzo Ritsuka był zachwycony. Razem z bratem rzadko widzieli
się z rodzicami ale Ritsu był bardziej wrażliwy uczuciowo i bardzo przeżywał
każde rozstanie na dłuższy czas. No i uwielbiał się przytulać. Dlatego też
kiedy Luka wrócił do domu Ritsuka już pędził w jego stronę jednak wyhamował tuż
przed mężczyzną. Zawahał się i gotowe do przytulania ręce schował za plecami.
No tak. Obiecał ojcu, że postara się być mniej uroczym, o ile oczywiście jest
to możliwe. Mężczyzna od dziecka mu powtarzał, że powinien być wzorowym
mężczyzną ale Ritsu nigdy nie zwracał na niego uwagi. Nawet nie wiedział, że
będzie mu tak ciężko się nie przytulać. Ręce aż zaczęły go swędzić. Nadął lekko
policzki i zaczął cicho tupać nogą by się na czymś skupić. Luka jedynie
zachichotał i sam przyciągnął do siebie syna, przytulając go.
- No już, widzę, że się starasz ale możesz już
sobie dać spokój. - powiedział z rozbawieniem.
Jedyną rzeczą jaka była w stanie go rozczulić to jego
synowie i żona. Na jego słowa Ritsuka od razu się ożywił i odwzajemnił uścisk
wtulając się w szarookiego niczym przymilające się kocię. Następnego dnia Ritsu
również nie poszedł do szkoły, wolał spędzić cały dzień z rodzicami, tak samo
jak Mizuki. No i tego wieczoru ponownie odwiedził ich Hanata. Oczywiście Ritsu
nie miał zamiaru się przyznać iż zrobiło mu się dziwnie ciepło kiedy dostał od
chłopaka różę. No i zaczęło się jakże przyjemne spotkanko. Głównymi rozmówcami
byli Hanata i Nikushimi, która cały czas starała się podtrzymywać i ciągnąć
rozmowę dalej. Wciągała w nią nawet pozostałą trójkę. Na szczęście Akashi zmył
się po godzinie. Zaraz po tym jak opuścił ich dom Nikushimi zaczęła głośno
myśleć nad przyszłą randką jego i Ritsu. Nie trzeba chyba mówić, że chłopak
wyraził sprzeciw prawda? Trochę pokrzyczał, o mało co się nie rozpłakał i
uciekł do swojego pokoju oznajmiając, ze już nigdy stamtąd nie wyjdzie i że do
końca życia będzie sam. Sam wiedział, że po postu histeryzuje ale w jego
naturze było zaprzeczanie wszystkiemu. Po jakimś czasie do Ritsu w końcu
przyszła matka. Porozmawiali, poprzytulali się i kobieta w końcu opowiedziała
mu jak poznała się z ich ojcem. Okazało się, że ona w tamtych czasach była
naprawdę bardzo młoda, a gdy urodziła Mizuki’ego miała piętnaście lat. Najpierw
z Luką chciała pozabijać się nawzajem, później cudem się do siebie zbliżyli i
pozabijali swoich rodziców, inaczej sami by zginęli. Luka ma brata bliźniaka
ale jakoś szczególnie za ich rodzicami nie przepadał, to z Luką zawsze miał
najlepszy kontakt i tak też pozostało. Następnego dnia Ritsuka w końcu wrócił
do szkoły, w towarzystwie brata. Nie wiedział jakim udem ale w końcu po
wczorajszej rozmowie obiecał matce, że choć odrobinę się postara w sprawie
Hanaty. Wiedział, że i ona i Akashi mieli rację. Naprawdę był to najlepszy
wybór. Zwłaszcza, że zeszłoroczne uczucie tak do końca nie przeminęło. Ba,
zaczęło się „odnawiać”. W czasie przerwy śniadaniowej postanowił pobyć trochę
sam więc udał się do szkolnego ogrodu i usiadł na trawie opierając się plecami
o siatkę robiącą za ogrodzenie terenu. Nie musiał długo czekać gdy nagle poczuł
jak ktoś siada z drugiej strony i opiera się plecami o to samo miejsce. Nie musiał się nawet zastanawiać kto to, po
zapachu od razu rozpoznał, że to Hanata. Na myśl o tym, że dzieli ich jedynie
siatka zrobiło mu się ciepło. I właśnie w tym momencie stał się cud. Zaczęli
normalną rozmowę. Oczywiście Hanata ją zaczął. Nie mówili o tym, że Ritsu jest
Nekomatą ani o niczym innym co powiązane było z tą sprawą. Rozmawiali jak
zwykli uczniowie. Znajomi. Jak się tak nad tym zastanowić to może i byliby
nawet dobrymi przyjaciółmi. Reszta przerwy i pozostałych lekcji minęły minęła
niczym z bicza strzelił. I znów stał się cud. Hanata odprowadził go do domu.
Znów było mu cały czas dziwnie ciepło. To wszystko Ritsuke naprawdę zaczynało
wymykać się spod kontroli. Te wszystkie uczucia chyba przerastały jego
możliwości. Naprawdę był za bardzo uczuciowy. Przez kolejne dni również spędzał
czas z czarnowłosym. Chciał się po prostu… No, przyzwyczaić do niego. Ale
naprawdę gorąca zaczęło się robić dopiero w piątek po lekcjach. Dlaczego?
Odpowiedź jest prosta. Akashi zaprosił Ritsukę na randkę. Szczerze? Aoyuri
stresował się jak cholera, zwłaszcza, że w końcu jego dawne uczucia przejęły
nad nim kontrolę, chociaż i tak nie miał zamiaru się przyznawać do tego, że
nadal kocha Hanatę. I nów dostał ataku paniki, od razu po tym jak znalazł się
sam w swoim pokoju. To była jego pierwsza randka. Kurwa, on nawet nigdy się nie
całował! Znaczy, całował, bo Hanata go pocałował… Ale to się nie liczy! To
nawet nie był pocałunek z języczkiem więc się nie liczy! Kiedy już w miarę się
uspokoił wziął się za odrabianie lekcji i od razu po tym zasnął. Obudził się
bardzo wcześnie w sobotę. Była może piąta rano? Zauważył, że obok niego śpi
Mizuki. A to znaczy, że ich rodzice znów wyjechali, pewnie w nocy kiedy spali.
Mizuki zawsze się budzi w środku nocy żeby się napić więc pewnie zauważył, że
ich nie ma i przyszedł do pokoju Ritsuki. I faktycznie, po tym jak Ritsu się
wykąpał i ubrał znalazł w salonie list od rodziców. Musieli znów ruszać na
Łowy. A raczej tak nazywali swoją pracę. Ritsuka do szóstej nie wiedział co ze
sobą zrobić więc oglądał Animal Planet. Ujawnił też swoje kocie uszy i ogon.
Skoro był w domu tylko z bratem to raczej nikt by go nie zobaczył. O siódmej
zrobił śniadanie dla siebie i Mizuki’ego. Zjedli je razem po czym okazało się,
że starszy z braci ma dziś spotkanie ze swoją grupą od projektu i raczej do
późna go nie będzie ale w razie czego Ritsuka ma od razu dzwonić, Mizuki
obiecał trzymać telefon cały czas przy dupie i odebrać w każdym momencie. Po
tym kiedy Ritsuka został sam zaczął szperać w swojej szafie żeby znaleźć jakieś
ubrania na randkę. Za kilka godzin miał przyjść po niego Hanata. Na całe
szczęście udało mu się znaleźć ubrania w sam raz. Dawno ich nie nosił ale nadal
na niego pasowały. Nie były jakieś specjalnie wyjściowe ale na randkę naprawdę
się nadawały. I znów zaczął się stresować. Może i przyzwyczaił się do Hanaty w
jakimś stopniu, i nawet w miarę zaprzyjaźnił ale stres nadal pozostanie
stresem. Wiedział, że to głupie. W końcu Hanata go nie kocha. I na pewno nie
pokocha. Chociaż… nie, nawet nie powinien nad tym rozmyślać. Może i jego matka
go polubiła i wiedziała, że jest dobrą osobą ale Ritsuka wątpił by Akashi był w
stanie go pokochać. Sam nie wiedział czemu ale tak sobie po prostu wmawiał. A
może nie chciał by niebieskooki go pokochał? Może się bał odwzajemnionego
uczucia? Rozmyślenia pochłonęły go tak
bardzo, że ocknął się dopiero wtedy gdy usłyszał dzwonek do drzwi. Na szczęście
był już przebrany. I tak oto wybył z Hanatą na swoją pierwszą randkę. Pierwszy
przystanek – kino. Akashi wybrał nawet całkiem fajny film. Dobry początek.
Drugi przystanek – park rozrywki. Oczywiście odwiedzili dom strachów, za każdym
razem kiedy coś wyskakiwało Ritsuka mocno przytulał się do ręki Hanaty. Aoyuri
był na sto procent pewny, że niebieskooki specjalnie zabrał go do tego domu
strachów. Raz nawet wydawało mu się, że widział na ustach Akashi’ego cień
uśmiechu. Trzeci przystanek – restauracja. Było nawet sympatycznie. Po raz
pierwszy na własne oczy zobaczył jaka jest prawdziwa osobowość Hanaty. Naprawdę
był miłym chłopakiem. Potwierdziło to tylko to, że matki się nigdy nie mylą.
Przez to Ritsuka zakochał się w nim jeszcze bardziej. W tym momencie coś sobie
przypomniał i zrobił się lekko zakłopotany. Ledwo widoczny rumieniec wkradł się
na jego policzki.
- Wiesz bo… No ten… Ja… Przepraszam za to, że
cię kopnąłem. Wiesz, wtedy w alejce…
- wydusił w końcu uciekając
wzrokiem wszędzie byleby nie patrzeć na Hanatę.
Nadal nie dawało mu to spokoju. Owszem, na początku
się cieszył z tego co zrobił i miał ochotę w razie ostateczności powtórzyć tą
czynność ale teraz, kiedy już ochłonął i przyzwyczaił się do chłopaka, było mu
z tego powodu trochę głupio. Na słowa Ritsuki Hanata uśmiechnął się lekko.
Aoyuri w takich momentach był naprawdę przeuroczy. Zwłaszcza kiedy uciekał wzrokiem
gdzie popadnie.
- Nie, to ja przepraszam. Wtedy mi się
należało. Trochę mi odbiło kiedy poczułem od ciebie zapach Nekomaty. Był
naprawdę bardzo intensywny. Podziałał na mnie jak jakiś pierdolony magnes. -
wyznał pogodnie, jakby mówił o jakichś podrzędnych sprawach.
I koniec tematu. Nie potoczyło się to tak jak Ritsu
się spodziewał ale cieszył się, że sprawa została zamknięta. On przeprosił,
Hanata przeprosił, oboje przyjęli przeprosiny i wszyscy są Hepi(inglisz gut XD
dop.aut.). Ostatnim miejscem jakie odwiedzili był klub. Atmosfera między nimi
całkowicie przestała być napięta i była wręcz po całości rozluźniona. Nawet
trochę potańczyli. No i… Wino z kocimiętki poszło w ruch. Oczywiście Ritsuka
wypił tylko dwa kieliszki żeby się nie upić. Przez to wino jego policzki zalały
rumieńce. Nie za mocne ale jednak. Hanata wypił więcej ale i tak się nie upił.
Musiał mieć mocną głowę do „alkoholu”. Bo prawnie wino z kocimiętki zaliczane
nie było. Kiedy już się ściemniło Akashi odprowadził Ritsukę, chłopak nawet
zdobył się na odwagę na tyle by zaprosić go do środka. Siedzieli razem,
oglądali telewizję rozmawiając po czym Ritsuka znalazł jakieś gry planszowe.
Najlepiej bawili się przy twisterze.
Nieźle się przy tym poplątali i to dosłownie. Kiedy po raz kolejny obaj
wylądowali ze śmiechem na ziemi postanowili w końcu dać sobie spokój. W pewnym
momencie zapanowała między nimi cisza. Stało się to wtedy kiedy do nich
dotarło, ze dłoń Hanaty leży na dłoni Ritsuki. Wtedy szybko cofnęli swoje
dłonie. Aoyuri zastanawiał się co zrobić w takiej sytuacji, co powiedzieć… Ale
to Hanata zrobił pierwszy krok. Jedyne co się zmieniło to dystans jaki ich
dzielił. Stał się nagle bardzo mały… Tak, to Akashi przysunął się do Ritsu.
- Ritsuka.
Chłopak spiął się lekko i powoli zaczynał panikować.
Nie lubił w głosie innych takiego tonu. Cholernie poważnego. W takich chwilach
był całkowicie udupiony bo przez tą pierdoloną powagę w razie sytuacji
„awaryjnej” nie miał możliwości by obrócić jej w żart. Jedyne czego się teraz bał
to tego co Akashi chce mu powiedzieć. Zwłaszcza, że jest to zapewne coś bardzo
ważnego. Można to wywnioskować z tego poważnego tonu.
- Naprawdę cię kocham.
O mało co nie zaliczył bliskiego spotkania z podłogą
trzeciego stopnia. Spojrzał na niebieskookiego wielkimi ze zdziwienia oczami.
Starał się dopatrzyć choć odrobiny żartu w jego oczach czy wyrazie twarzy ale
takowej nie znalazł. Biła od niego powaga w najczystszej postaci.
- C-co ty tak nagle z tym wyskakujesz… -
mruknął z zakłopotaniem Ritsu.
Najchętniej uciekłby gdzieś wzrokiem żeby nie patrzeć
na Akashi’ego ale nie był w stanie. Bał się, że go zrani lub urazi jeśli nie
będzie na niego patrzyć gdy on z taką powagą mówi mu o swoich uczuciach. A to
już naprawdę byłoby nie w porządku. Rumieńce po winie już dawno zniknęły ale
teraz znów wkradły się na twarz Ritsu. Przez ich pojawienie się na twarzy
Hanaty pojawił się lekki, delikatny uśmiech, a wzrok niebieskookiego jakoś
dziwnie się zmienił. Nie wiedział jak ale… No, był dziwny. Ritsu robiło się od
niego bardzo ale to bardzo gorąco i rumieńce nabierały mocniejszych kolorów.
Akashi sięgnął do kieszeni i coś z niej wyjął ale nie było widać co bowiem
trzymał to zamknięte w dłoni.
- Wiesz… Twoja mama dała mi taki mały prezent
w dniu kiedy ją poznałem. Pewne… Kostki do gry. Zechciałbyś ze mną zagrać? -
powiedział w końcu.
Ta wypowiedź trochę zaskoczyła Ritsu. Jego mama dała
Hanacie w prezencie jakieś kostki do gry? Nie ogarniał tego. Spojrzał pytająco
na niebieskookiego po czym tamten pokazał mu dwie kości do gry. Jednak kiedy
przeczytał dwa słowa jakie były na samej górze od razu załapał o co chodzi i
teraz wręcz spłonął rumieńcami, aż po same uszy. Po chwili jednak lekko trącił
dłoń Hanaty tak, że kości wyleciały mu na podłogę niedaleko.
- N-nie wygłupiaj się… -
wyjąkał Aoyuri.
I tu jest pies pogrzebany. Niby nie powiedział
otwarcie, że chce zagrać w tą całą grę ale też nie zaprzeczył. Niebieskooki z
szerokim uśmiechem spojrzał na kostki.
- Hymmm… Więc „lizać” „sutki” taaak? -
powiedział bardziej sam do siebie.
Ritsuna zawstydzony po całości szybko spojrzał na
kostki. I faktycznie, wypadły te dwa słowa, które przeczytał Hanata. Nim się
zorientował wylądował lekko plecami na podłodze, a niebieskooki znalazł się nad
nim. Rozpinał właśnie guziki jego koszulki.
- Nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie i
jeszcze raz nie! Sprzeciw! Spadaj!
- zaczął nawijać, teraz
całkowicie spanikowany.
I faktycznie Hanata przerwał. Ale się nie odsunął.
Zamiast tego spojrzał w oczy Ritsu. Była w nich nutka rozbawienia, z jego
protestowania, ale w większości panowała powaga.
- Jeśli nie chcesz to mnie odepchnij. Może i
nie jesteś na tyle silny ale masz moje słowo, że przestanę. -
powiedział spokojnie.
Serce Ritsuki na chwilę stanęło. Dlaczego on musi być
tak cholernie seksowny przy tym co mówi? Ścisnęło go w gardle. To był
zdecydowanie cios poniżej pasa.
- Grasz nie fair… -
mruknął zażenowany uciekając wzrokiem w bok.
Wiedział, że jeśli go odepchnie to go zrani. A raczej
tak myślał. Akashi zachichotał cichutko
po czym do końca pozbył się koszulki Ritsu. Od razu wziął się za wykonywanie
swojego zadania. Aoyuri jęknął nagle i szybko zatkał sobie usta dłonią. To było
tak nagłe i intensywne, że nie był w stanie powstrzymać głosu. Z czasem musiał
zatkać usta obiema dłońmi i zamknął oczy. Był zbyt zawstydzony by patrzyć jak
Hanata z zadowoleniem napastuje jego sutki swoim językiem. Aoyuri w tym
momencie mógłby uchodzić za dojrzałego pomidora. Hanata dał mu spokój dopiero
po dwóch minutach. Gra toczyła się dalej i w jej trakcie oboje pozbyli się
swoich ubrań. No i przenieśli się do sypialni Ritsu. Ritsu nie wiedział czy to
złośliwość losu czy coś innego ale za każdym razem kiedy on rzucał kostkami
wypadało mu „penis” i „obciąganie”. No i kilka razy wyszło mu by ugryzł Hanatę
w szyję. Było to wszystko dla niego bardzo krępujące ale z czasem jakoś się
przyzwyczaił. Jedyne co go dziwiło to to, że Hanata za każdym razem się
wstrzymywał i ani razu nie doszedł. Zupełnie jakby na coś czekał. Warczał
jednak za każdym razem kiedy wypadało mu by robił Ritsu malinki. Sam też kilka
razy mu obciągnął i spenetrował językiem oraz palcami jego wnętrze. Dzięki temu
Ritsuka był już wystarczająco i nawilżony i rozciągnięty. Po raz dziesiąty
Akashi rzucił kościami, widać było, że jest już naprawdę zniecierpliwiony.
Gołym okiem było widać jak jego męskość potężnie pulsuje. To na pewno musiało
boleć. W końcu nie doszedł ani razu. Cały czas się wstrzymywał i za każdym
razem w ostatniej chwili odciągał Ritsukę by przerwał. Teraz niebieskooki
wpatrywał się niemal z mordem w oczach, w kostki. Aż zamarł na chwilę w
bezruchu kiedy w końcu się zatrzymały. Ritsuka również zamarł w bezruchu i
rumieńce powróciły. Wydawało mu się, że temperatura w pokoju wzrosła
dziesięciokrotnie. „Włożyć” „penis”. Właśnie te dwa słowa wypadły. Długo
jeszcze się w nie wpatrywał po czym przełknął cicho ślinę i spojrzał na Hanatę.
Niebieskooki wpatrywał się w niego intensywnie. I znów wprawił go w
zakłopotanie. Nie patrzył na niego pożądliwie ani nalegająco, nic z tych
rzeczy. Jego wzrok był łagodny, pytający. I chuj przepełniony czułością. Serce
Ritsu przyśpieszyło. Nie był w stanie wydusić z siebie ani jednego słowa.
Właśnie wtedy przypomniało mu się co powiedział niebiesko włosy jeszcze zanim
zaczęli tą całą „zabawę” w kości. „Naprawdę cię kocham”. Zagryzł dolną wargę.
- N-no dobra…
- szepnął cicho.
Ale Hanata i tak to usłyszał. Nim Ritsu się
zorientował znów wylądował pod Akashim. Tym razem aż zadrżał. Hanata to wyczuł
i aż się uśmiechnął. I zrobił coś co wykroczyło poza grę. Pocałował Ritsukę.
Nie tak jak za pierwszym razem. Pocałował go głęboko, namiętnie i delikatnie za
razem. Rozproszyło go to na tyle, że zaczął niepewnie odwzajemniać pocałunek… I
przerwał tylko po to by jęknąć głośno kiedy Hanata w niego wszedł. Nie zaczął
się ruszać od razu, cierpliwie poczekał aż Ritsu się przyzwyczai. Teraz
niebieskooki był naprawdę wielki. W końcu wstrzymywał się cały ten czas i dalej
się wstrzymywał. Kiedy zaczął się poruszać Ritsuka zatykał usta obiema dłońmi,
po kilku minutach jednak jego głośne, rozkoszne jęki wypełniały cały pokój
bowiem Hanata odsunął mu ręce od ust.
- Chcę słyszeć jak jęczysz. -
szepnął mu cicho do kociego ucha.
Tak, przez to wszystko ujawniły się kocie uszy i ogon
Ritsuki. I tak oto głośne jęki Ritsu wypełniały cały pokój. Były jeszcze
głośniejsze kiedy Hanata zaczął trafiać w to szczególne miejsce i nawet jeśli
Aoyuri mówił mu by się tam nie ocierał to on i tak to robił, dużo intensywniej.
Ritsu doszedł dwa razy, raz przed Hanatą i drugi raz, razem z nim, w chwili gdy
Akashi doszedł w jego wnętrzu. Na tę chwilę obaj zapomnieli, że Nekomata bez
względu na płeć może zajść w ciążę. Ritsuka zapewne dopiero rano będzie panikować.
Ale jak na razie zasnęli obok siebie, Ritsu wydawało się, że Hanata znów cicho
powiedział, że go kocha. Nie miał pewności, że w ogóle się odezwał ale po tym
wszystkim… Wiedział, że jest taka możliwość. Zasnął nie przejmując się niczym.
Nawet nie zauważył, że mimo późnej pory Mizuki’ego nadal nie ma w domu.
~*~
Mizukiemu nie uśmiechało się zostawiać brata samego w
domu. Zwłaszcza kiedy miał mieć tą pierdoloną randkę z cholerną panterą. Ufał
swojej matce i uwierzył, że Hanata jest dobrym gościem ale i tak jakaś część
jego nadal uważała go za skurwiela. A na domiar złego Mizuki musiał zająć się
tym cholernym projektem. Powiedział, że robiony jest w grupach… Nie wspomniał
tylko, że w dwu osobowych. Pech chciał, że przydzielono go do Shirogane. I za
co kurwa? Naprawdę był aż tak złym człowiekiem, że spotkała go taka kara?
Naprawdę nie miał pojęcia. Wiedział tylko, że cały dzień spędził właśnie z
Shirogane, w jego mieszkaniu. Z tego co wiedział Mizuki to już dawno
wyprowadził się od rodziców, konflikt rodzinny czy coś w tym stylu.
Pocieszające było jednak to, że Shirogane skupił się na projekcie i się do
niego nie kleił co robił cały czas. Mimo to Mizuki nadal był zakłopotany. Za
każdym razem kiedy go widział przypominał sobie o incydencie w bibliotece,
które całkiem niedawno miało miejsce. To spotkanie było nawet całkiem miłą
odmianą. Po raz pierwszy tak długo wytrzymali ze sobą tak blisko. Mizukiemu
nawet się przez to wydawało, że zbliżyli się do siebie jeszcze bardziej. Aż
naszły go wspomnienia, jak to w pierwszej klasie mieli wspólny projekt. Teraz
tak samo dobrze się dogadywali jak wtedy. W jeden dzień udało im się zrobić
całość. Całkowicie stracili poczucie czasu i Mizu o mało co nie dostał zawału
kiedy zobaczył, że dochodzi dwudziesta druga. Dopiero kiedy się zbierał
Shirogane zaczynało znów odbijać.
- Mizuki…
- powiedział cicho.
Czarnowłosy chciał się zmyć jeszcze szybciej ale
Blondyn złapał go za rękę. Skończyło się to tak, że obaj wywalili się na
podłogę. A raczej Shirogane wylądował plecami na podłodze, Mizuki brzuchem na
niego. Hebi wykorzystał chwilę dezorientacji przeturlał się tak by to Mizuki
znalazł się na dole. To szybko go oprzytomniło.
- Cholera jasna… Ile razy można ci powtarzać… -
zaczął, sycząc przy tym wściekle.
Już zaczynał się wyrywać ale zamarł w bezruchu. Coś
mokrego kapnęło na jego policzek. Dopiero wtedy spojrzał na twarz Shiogane. I o
mało co mu serce nie pękło. Jeszcze nigdy nie widział u niego tak smutnej i
zdesperowanej miny. Ludzie no, on w oczach łzy miał! I do tego jedna z nich
kapnęła prosto na Mizu. Nie był w stanie ani się ruszyć ani wydobyć z siebie
głosu. Nigdy nie sądził, że zobaczy go kiedykolwiek w takim stanie.
- Ja już nie wytrzymuję Mizuki… Naprawdę cię
kocham. Tak bardzo, że aż boli. Kiedy się budzę każdego dnia chce mi się
płakać. A kiedy na co dzień nie ma cię przy mnie nie mogę oddychać. -
powiedział.
I to było cholernie poważnie powiedziane. Powaga
wymieszana była ze smutkiem i desperacją. I po raz kolejny tego dnia zabolało
go serce. Shirogane naprawdę się rozpłakał. Znaczy, jedynie łzy zaczęły cieknąć
mu po twarzy ale i tak się to zalicza. Jeszcze nigdy nie widział by blondyn
płakał. Kolejne ukłucie w sercu. I płakał właśnie przez niego. Bo cały czas go
ignoruje, odpycha i trzyma na dystans. To on doprowadził go do takiego stanu.
Ale naprawdę nie wiedział, że to zabrnęło aż tak daleko. Myślał, że to tylko
przelotne uczucie, szczenięce zauroczenie i że w końcu minie. I właśnie wtedy
zdał sobie z czegoś sprawę. To wszystko zaczęło się dużo wcześniej niż po
rozpoczęciu tego roku szkolnego. Jak teraz sobie tak to wszystko przypomina…
Shirogane od zawsze się koło niego kręcił. Ale nie tak otwarcie. Już od
pierwszej klasy. Na wszystkich lekcjach siadał w ławce blisko niego, ale nie z
nim. Na przerwach też często się mijali, a jeśli nie to kilka razy Mizu widział
jak Hebi obserwuje go z daleka. Czyli zawsze go tak obserwował? Później mieli zrobić
razem ten projekt. Właśnie wtedy się zaprzyjaźnili. Przez cały miesiąc spędzali
ze sobą czas i Shirogane wyglądał na naprawdę szczęśliwego. Po projekcie znów
wszystko wróciło do normy ale Shirogane nadal się przy nim kręcił, jeszcze
bardziej niż na początku. I tak do drugiej klasy. Wtedy też cały czas starał
się nawiązać z Mizukim rozmowę. Dla czarnowłosego wydawało się to zabawne i
irytujące na raz ale nie wiedział, że stanie się to aż tak poważne. A teraz
jest sam na sam w pokoju Shiro i patrzy jak łzy ciekną mu po twarzy. To
naprawdę bolało. I to wyznanie. Było inni niż to po rozpoczęciu roku. Wtedy bez
problemu mógł myśleć, że to uczucie minie. Ale teraz? To zabrnęło zdecydowanie
za daleko. Wiedział, że Hebi nie będzie w stanie się otrząsnąć. Przyznał już
przed samym sobą iż również zakochał się w blondynie. Ale nie dopuszczał tych
uczuć do głosu, cały czas je w sobie tłumił. Hebi zrobił na odwrót. Pozwolił im
wszystkim wypłynąć. Właśnie dlatego się bał. Nie chciał skończyć tak jak
blondyn. Nie chciał by go „bolało”. Ale już za późno. Już teraz boli go serce
kiedy widzi Shirogane w takim stanie. To naprawdę bolało. Mizuki zacisnął zęby, kurwa, jemu też zaczynało zbierać się
na płacz. Nie był w stanie dłużej tego wytrzymać. To było dla nie go za dużo. O
wiele za dużo. Objął za szyję zapłakanego Shirogane i przyciągnął do siebie.
Tak, przytulił go.
- Czemu do kurwy nędzy zawsze muszę przy tobie
wymiękać… - syknął cicho bardziej do siebie niż do
blondyna.
Oczy mu się zaszkliły ale szybko przeszło. Co to to
nie, on tu kurwa ryczeć nie będzie. Wystarczy, że jeden idiota już się
poryczał. Czuł jak Hebi również go przytulił. Zrobiło mu się dziwnie ciepło. Nigdy
się z nikim nie przytulał, oczywiście nie licząc rodziny. Nie wiedział ile tak
leżeli ale w końcu Shirogane znów się lekko uniósł. Już nie płakał, a łzy
zdążyły wyschnąć; jedyne co pozostało to lekko zaczerwienione oczy. Zaczął powoli chylić się ku twarzy Mizu.
Czarnowłosy wiedział o co mu chodzi. Ale nie był w stanie go powstrzymać ani go
odepchnąć. Wiedział, że wtedy zrani go jeszcze bardziej. A już nigdy więcej nie
chciał widzieć go w takim stanie. Heh, ten dekiel przyparł go do muru.
Westchnął cicho. Dalsza walka z tym wszystkim nie miała już sensu. Pozwolił się
pocałować. I sam odwzajemnił pocałunek. Prawdę mówiąc nie wiedział jak to
wszystko dalej się potoczyło. W jednym momencie się całowali, a w drugim obaj
byli bez ubrań. Cały czas starali się pozostać w kontakcie fizycznym jakby bali
się, że gdy przestaną się dotykać to ten drugi zniknie. Mizuki wił się i jęczał
od wszystkich pieszczot Shiro. W tym momencie obaj się rumienili. Po raz
pierwszy widział u Shirogane rumieńce. To również była miła odmiana, wiedział
przynajmniej, że nie tylko on się cały czas rumieni w takich sytuacjach. Zatkał
usta kiedy poczuł, wargi blondyna na swoim penisie. Nieźle go tym wymęczył.
Doszedł dwa razy zanim Shirogane postanowił wziąć się za nawilżanie i
rozciąganie go. Z każdym westchnieniem z ust Mizuki’ego padało imię blondyna.
Nic dziwnego, że chłopak w końcu nie wytrzymał. Wszedł w Mizu nagle ale
delikatnie. Dłońmi złapał go za zgięcia za kolanami i przysunął mu kolana aż do
klatki piersiowej. Dzięki temu wchodził w niego jeszcze głębiej, a Mizuki
jęczał jeszcze głośniej. Aoyuri nie wiedział jak długo się piepszyli ale
przerobili prawie wszystkie pozycje z gejowskiej Kamasutry. Jedyne co Mizuki
wiedział to to, że Shirogne dochodził w nim w chuj dużo razy. I co tu poradzić?
Został u blondyna na noc, w końcu dochodziła już północ. Kiedy zasypiali w
łóżku, wtuleni w siebie, Mizuki zupełnie zapomniał o tym, że nie powiadomił
Ritsu o tym iż ni wróci na noc. Mógł mieć tylko nadzieję, że nie będzie się za
bardzo martwić.
hoho no ciekawe, ciekawe :> Ciekawe który z braci pierwszy będzie miał dziecko >:D I takie: "Shiro... jestem w ciąży" a blondi: "....jak to jest możliwe?!!!" xDDD bidny ;>
OdpowiedzUsuńJak słodko, przez Ciebie potem łaziłam po domu cała w rumieńcach XDDD
OdpowiedzUsuńI popieram Linuxę, to byłby szok XDDD