wtorek, 15 grudnia 2015

Rozdział Three

Z góry przepraszam za długą nieobecność ale naprawdę miałam niezły zapierdol x.x
Od teraz postaram się częściej dodawać notki ale nic nie obiecuję x.x
A, i chciałam poinformować, że 24 grudnia pojawi się notka-niespodzianka dla wszystkich czytelników(dotycząca poprzedniej serii) ^w^
A teraz już nie zanudzam i zapraszam do czytania (^w^)





Randka



Naprawdę już tego wszystkiego nie ogarniał. Jego własna matka popierała i udzielała błogosławieństwa jego związkowi z Hanatą. Cały czas się oczywiście zapierał, mówił o tym jak to nie chce mieć z tym osobnikiem nic wspólnego, o tym, że go napastuje. A matka za każdym razem przypominała mu jak to w zeszłym roku kochał Akashi’ego i pewnie nadal kocha choć nie chce się do tego przyznać przed samym sobą. I miała rację. Matki na ogół zawsze mają rację. Ale tamtego wieczoru kiedy poznała Hanatę to mogła sobie darować. Specjalnie przypomniała Ritsu, że drugi warunek jest już wypełniony. Ale pierwszy nie miał prawa się wypełnić, prawda? Prawda?! Nie było nawet takiej opcji by Akashi się w nim zakochał. Poza tym on jest hetero… Chyba. A raczej tak zawsze uważał Ritsu. Niby nigdy nie widział go z nikim w związku ale dziewczyny kręciły się wokół niego jak pszczoły wokół kwiatka. Tego samego dnia, po wizycie Hanaty, do domu wrócił również ojciec braci. Nie trzeba chyba mówić jak bardzo Ritsuka był zachwycony. Razem z bratem rzadko widzieli się z rodzicami ale Ritsu był bardziej wrażliwy uczuciowo i bardzo przeżywał każde rozstanie na dłuższy czas. No i uwielbiał się przytulać. Dlatego też kiedy Luka wrócił do domu Ritsuka już pędził w jego stronę jednak wyhamował tuż przed mężczyzną. Zawahał się i gotowe do przytulania ręce schował za plecami. No tak. Obiecał ojcu, że postara się być mniej uroczym, o ile oczywiście jest to możliwe. Mężczyzna od dziecka mu powtarzał, że powinien być wzorowym mężczyzną ale Ritsu nigdy nie zwracał na niego uwagi. Nawet nie wiedział, że będzie mu tak ciężko się nie przytulać. Ręce aż zaczęły go swędzić. Nadął lekko policzki i zaczął cicho tupać nogą by się na czymś skupić. Luka jedynie zachichotał i sam przyciągnął do siebie syna, przytulając go.
   -   No już, widzę, że się starasz ale możesz już sobie dać spokój.   -   powiedział z rozbawieniem.
Jedyną rzeczą jaka była w stanie go rozczulić to jego synowie i żona. Na jego słowa Ritsuka od razu się ożywił i odwzajemnił uścisk wtulając się w szarookiego niczym przymilające się kocię. Następnego dnia Ritsu również nie poszedł do szkoły, wolał spędzić cały dzień z rodzicami, tak samo jak Mizuki. No i tego wieczoru ponownie odwiedził ich Hanata. Oczywiście Ritsu nie miał zamiaru się przyznać iż zrobiło mu się dziwnie ciepło kiedy dostał od chłopaka różę. No i zaczęło się jakże przyjemne spotkanko. Głównymi rozmówcami byli Hanata i Nikushimi, która cały czas starała się podtrzymywać i ciągnąć rozmowę dalej. Wciągała w nią nawet pozostałą trójkę. Na szczęście Akashi zmył się po godzinie. Zaraz po tym jak opuścił ich dom Nikushimi zaczęła głośno myśleć nad przyszłą randką jego i Ritsu. Nie trzeba chyba mówić, że chłopak wyraził sprzeciw prawda? Trochę pokrzyczał, o mało co się nie rozpłakał i uciekł do swojego pokoju oznajmiając, ze już nigdy stamtąd nie wyjdzie i że do końca życia będzie sam. Sam wiedział, że po postu histeryzuje ale w jego naturze było zaprzeczanie wszystkiemu. Po jakimś czasie do Ritsu w końcu przyszła matka. Porozmawiali, poprzytulali się i kobieta w końcu opowiedziała mu jak poznała się z ich ojcem. Okazało się, że ona w tamtych czasach była naprawdę bardzo młoda, a gdy urodziła Mizuki’ego miała piętnaście lat. Najpierw z Luką chciała pozabijać się nawzajem, później cudem się do siebie zbliżyli i pozabijali swoich rodziców, inaczej sami by zginęli. Luka ma brata bliźniaka ale jakoś szczególnie za ich rodzicami nie przepadał, to z Luką zawsze miał najlepszy kontakt i tak też pozostało. Następnego dnia Ritsuka w końcu wrócił do szkoły, w towarzystwie brata. Nie wiedział jakim udem ale w końcu po wczorajszej rozmowie obiecał matce, że choć odrobinę się postara w sprawie Hanaty. Wiedział, że i ona i Akashi mieli rację. Naprawdę był to najlepszy wybór. Zwłaszcza, że zeszłoroczne uczucie tak do końca nie przeminęło. Ba, zaczęło się „odnawiać”. W czasie przerwy śniadaniowej postanowił pobyć trochę sam więc udał się do szkolnego ogrodu i usiadł na trawie opierając się plecami o siatkę robiącą za ogrodzenie terenu. Nie musiał długo czekać gdy nagle poczuł jak ktoś siada z drugiej strony i opiera się plecami o to samo miejsce.  Nie musiał się nawet zastanawiać kto to, po zapachu od razu rozpoznał, że to Hanata. Na myśl o tym, że dzieli ich jedynie siatka zrobiło mu się ciepło. I właśnie w tym momencie stał się cud. Zaczęli normalną rozmowę. Oczywiście Hanata ją zaczął. Nie mówili o tym, że Ritsu jest Nekomatą ani o niczym innym co powiązane było z tą sprawą. Rozmawiali jak zwykli uczniowie. Znajomi. Jak się tak nad tym zastanowić to może i byliby nawet dobrymi przyjaciółmi. Reszta przerwy i pozostałych lekcji minęły minęła niczym z bicza strzelił. I znów stał się cud. Hanata odprowadził go do domu. Znów było mu cały czas dziwnie ciepło. To wszystko Ritsuke naprawdę zaczynało wymykać się spod kontroli. Te wszystkie uczucia chyba przerastały jego możliwości. Naprawdę był za bardzo uczuciowy. Przez kolejne dni również spędzał czas z czarnowłosym. Chciał się po prostu… No, przyzwyczaić do niego. Ale naprawdę gorąca zaczęło się robić dopiero w piątek po lekcjach. Dlaczego? Odpowiedź jest prosta. Akashi zaprosił Ritsukę na randkę. Szczerze? Aoyuri stresował się jak cholera, zwłaszcza, że w końcu jego dawne uczucia przejęły nad nim kontrolę, chociaż i tak nie miał zamiaru się przyznawać do tego, że nadal kocha Hanatę. I nów dostał ataku paniki, od razu po tym jak znalazł się sam w swoim pokoju. To była jego pierwsza randka. Kurwa, on nawet nigdy się nie całował! Znaczy, całował, bo Hanata go pocałował… Ale to się nie liczy! To nawet nie był pocałunek z języczkiem więc się nie liczy! Kiedy już w miarę się uspokoił wziął się za odrabianie lekcji i od razu po tym zasnął. Obudził się bardzo wcześnie w sobotę. Była może piąta rano? Zauważył, że obok niego śpi Mizuki. A to znaczy, że ich rodzice znów wyjechali, pewnie w nocy kiedy spali. Mizuki zawsze się budzi w środku nocy żeby się napić więc pewnie zauważył, że ich nie ma i przyszedł do pokoju Ritsuki. I faktycznie, po tym jak Ritsu się wykąpał i ubrał znalazł w salonie list od rodziców. Musieli znów ruszać na Łowy. A raczej tak nazywali swoją pracę. Ritsuka do szóstej nie wiedział co ze sobą zrobić więc oglądał Animal Planet. Ujawnił też swoje kocie uszy i ogon. Skoro był w domu tylko z bratem to raczej nikt by go nie zobaczył. O siódmej zrobił śniadanie dla siebie i Mizuki’ego. Zjedli je razem po czym okazało się, że starszy z braci ma dziś spotkanie ze swoją grupą od projektu i raczej do późna go nie będzie ale w razie czego Ritsuka ma od razu dzwonić, Mizuki obiecał trzymać telefon cały czas przy dupie i odebrać w każdym momencie. Po tym kiedy Ritsuka został sam zaczął szperać w swojej szafie żeby znaleźć jakieś ubrania na randkę. Za kilka godzin miał przyjść po niego Hanata. Na całe szczęście udało mu się znaleźć ubrania w sam raz. Dawno ich nie nosił ale nadal na niego pasowały. Nie były jakieś specjalnie wyjściowe ale na randkę naprawdę się nadawały. I znów zaczął się stresować. Może i przyzwyczaił się do Hanaty w jakimś stopniu, i nawet w miarę zaprzyjaźnił ale stres nadal pozostanie stresem. Wiedział, że to głupie. W końcu Hanata go nie kocha. I na pewno nie pokocha. Chociaż… nie, nawet nie powinien nad tym rozmyślać. Może i jego matka go polubiła i wiedziała, że jest dobrą osobą ale Ritsuka wątpił by Akashi był w stanie go pokochać. Sam nie wiedział czemu ale tak sobie po prostu wmawiał. A może nie chciał by niebieskooki go pokochał? Może się bał odwzajemnionego uczucia?  Rozmyślenia pochłonęły go tak bardzo, że ocknął się dopiero wtedy gdy usłyszał dzwonek do drzwi. Na szczęście był już przebrany. I tak oto wybył z Hanatą na swoją pierwszą randkę. Pierwszy przystanek – kino. Akashi wybrał nawet całkiem fajny film. Dobry początek. Drugi przystanek – park rozrywki. Oczywiście odwiedzili dom strachów, za każdym razem kiedy coś wyskakiwało Ritsuka mocno przytulał się do ręki Hanaty. Aoyuri był na sto procent pewny, że niebieskooki specjalnie zabrał go do tego domu strachów. Raz nawet wydawało mu się, że widział na ustach Akashi’ego cień uśmiechu. Trzeci przystanek – restauracja. Było nawet sympatycznie. Po raz pierwszy na własne oczy zobaczył jaka jest prawdziwa osobowość Hanaty. Naprawdę był miłym chłopakiem. Potwierdziło to tylko to, że matki się nigdy nie mylą. Przez to Ritsuka zakochał się w nim jeszcze bardziej. W tym momencie coś sobie przypomniał i zrobił się lekko zakłopotany. Ledwo widoczny rumieniec wkradł się na jego policzki.
   -   Wiesz bo… No ten… Ja… Przepraszam za to, że cię kopnąłem. Wiesz, wtedy w alejce…   -   wydusił w końcu uciekając wzrokiem wszędzie byleby nie patrzeć na Hanatę.
Nadal nie dawało mu to spokoju. Owszem, na początku się cieszył z tego co zrobił i miał ochotę w razie ostateczności powtórzyć tą czynność ale teraz, kiedy już ochłonął i przyzwyczaił się do chłopaka, było mu z tego powodu trochę głupio. Na słowa Ritsuki Hanata uśmiechnął się lekko. Aoyuri w takich momentach był naprawdę przeuroczy. Zwłaszcza kiedy uciekał wzrokiem gdzie popadnie.
   -   Nie, to ja przepraszam. Wtedy mi się należało. Trochę mi odbiło kiedy poczułem od ciebie zapach Nekomaty. Był naprawdę bardzo intensywny. Podziałał na mnie jak jakiś pierdolony magnes.   -   wyznał pogodnie, jakby mówił o jakichś podrzędnych sprawach.
I koniec tematu. Nie potoczyło się to tak jak Ritsu się spodziewał ale cieszył się, że sprawa została zamknięta. On przeprosił, Hanata przeprosił, oboje przyjęli przeprosiny i wszyscy są Hepi(inglisz gut XD dop.aut.). Ostatnim miejscem jakie odwiedzili był klub. Atmosfera między nimi całkowicie przestała być napięta i była wręcz po całości rozluźniona. Nawet trochę potańczyli. No i… Wino z kocimiętki poszło w ruch. Oczywiście Ritsuka wypił tylko dwa kieliszki żeby się nie upić. Przez to wino jego policzki zalały rumieńce. Nie za mocne ale jednak. Hanata wypił więcej ale i tak się nie upił. Musiał mieć mocną głowę do „alkoholu”. Bo prawnie wino z kocimiętki zaliczane nie było. Kiedy już się ściemniło Akashi odprowadził Ritsukę, chłopak nawet zdobył się na odwagę na tyle by zaprosić go do środka. Siedzieli razem, oglądali telewizję rozmawiając po czym Ritsuka znalazł jakieś gry planszowe. Najlepiej bawili się przy twisterze.  Nieźle się przy tym poplątali i to dosłownie. Kiedy po raz kolejny obaj wylądowali ze śmiechem na ziemi postanowili w końcu dać sobie spokój. W pewnym momencie zapanowała między nimi cisza. Stało się to wtedy kiedy do nich dotarło, ze dłoń Hanaty leży na dłoni Ritsuki. Wtedy szybko cofnęli swoje dłonie. Aoyuri zastanawiał się co zrobić w takiej sytuacji, co powiedzieć… Ale to Hanata zrobił pierwszy krok. Jedyne co się zmieniło to dystans jaki ich dzielił. Stał się nagle bardzo mały… Tak, to Akashi przysunął się do Ritsu.
   -   Ritsuka.
Chłopak spiął się lekko i powoli zaczynał panikować. Nie lubił w głosie innych takiego tonu. Cholernie poważnego. W takich chwilach był całkowicie udupiony bo przez tą pierdoloną powagę w razie sytuacji „awaryjnej” nie miał możliwości by obrócić jej w żart. Jedyne czego się teraz bał to tego co Akashi chce mu powiedzieć. Zwłaszcza, że jest to zapewne coś bardzo ważnego. Można to wywnioskować z tego poważnego tonu.
   -   Naprawdę cię kocham.
O mało co nie zaliczył bliskiego spotkania z podłogą trzeciego stopnia. Spojrzał na niebieskookiego wielkimi ze zdziwienia oczami. Starał się dopatrzyć choć odrobiny żartu w jego oczach czy wyrazie twarzy ale takowej nie znalazł. Biła od niego powaga w najczystszej postaci.
   -   C-co ty tak nagle z tym wyskakujesz…   -   mruknął z zakłopotaniem Ritsu.
Najchętniej uciekłby gdzieś wzrokiem żeby nie patrzeć na Akashi’ego ale nie był w stanie. Bał się, że go zrani lub urazi jeśli nie będzie na niego patrzyć gdy on z taką powagą mówi mu o swoich uczuciach. A to już naprawdę byłoby nie w porządku. Rumieńce po winie już dawno zniknęły ale teraz znów wkradły się na twarz Ritsu. Przez ich pojawienie się na twarzy Hanaty pojawił się lekki, delikatny uśmiech, a wzrok niebieskookiego jakoś dziwnie się zmienił. Nie wiedział jak ale… No, był dziwny. Ritsu robiło się od niego bardzo ale to bardzo gorąco i rumieńce nabierały mocniejszych kolorów. Akashi sięgnął do kieszeni i coś z niej wyjął ale nie było widać co bowiem trzymał to zamknięte w dłoni.
   -   Wiesz… Twoja mama dała mi taki mały prezent w dniu kiedy ją poznałem. Pewne… Kostki do gry. Zechciałbyś ze mną zagrać?   -   powiedział w końcu.
Ta wypowiedź trochę zaskoczyła Ritsu. Jego mama dała Hanacie w prezencie jakieś kostki do gry? Nie ogarniał tego. Spojrzał pytająco na niebieskookiego po czym tamten pokazał mu dwie kości do gry. Jednak kiedy przeczytał dwa słowa jakie były na samej górze od razu załapał o co chodzi i teraz wręcz spłonął rumieńcami, aż po same uszy. Po chwili jednak lekko trącił dłoń Hanaty tak, że kości wyleciały mu na podłogę niedaleko.
   -   N-nie wygłupiaj się…   -   wyjąkał Aoyuri.
I tu jest pies pogrzebany. Niby nie powiedział otwarcie, że chce zagrać w tą całą grę ale też nie zaprzeczył. Niebieskooki z szerokim uśmiechem spojrzał na kostki.
   -   Hymmm… Więc „lizać” „sutki” taaak?   -   powiedział bardziej sam do siebie.
Ritsuna zawstydzony po całości szybko spojrzał na kostki. I faktycznie, wypadły te dwa słowa, które przeczytał Hanata. Nim się zorientował wylądował lekko plecami na podłodze, a niebieskooki znalazł się nad nim. Rozpinał właśnie guziki jego koszulki.
   -    Nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie i jeszcze raz nie! Sprzeciw! Spadaj!   -   zaczął nawijać, teraz całkowicie spanikowany.
I faktycznie Hanata przerwał. Ale się nie odsunął. Zamiast tego spojrzał w oczy Ritsu. Była w nich nutka rozbawienia, z jego protestowania, ale w większości panowała powaga.
   -   Jeśli nie chcesz to mnie odepchnij. Może i nie jesteś na tyle silny ale masz moje słowo, że przestanę.   -   powiedział spokojnie.
Serce Ritsuki na chwilę stanęło. Dlaczego on musi być tak cholernie seksowny przy tym co mówi? Ścisnęło go w gardle. To był zdecydowanie cios poniżej pasa.
   -   Grasz nie fair…   -   mruknął zażenowany uciekając wzrokiem w bok.
Wiedział, że jeśli go odepchnie to go zrani. A raczej tak myślał.  Akashi zachichotał cichutko po czym do końca pozbył się koszulki Ritsu. Od razu wziął się za wykonywanie swojego zadania. Aoyuri jęknął nagle i szybko zatkał sobie usta dłonią. To było tak nagłe i intensywne, że nie był w stanie powstrzymać głosu. Z czasem musiał zatkać usta obiema dłońmi i zamknął oczy. Był zbyt zawstydzony by patrzyć jak Hanata z zadowoleniem napastuje jego sutki swoim językiem. Aoyuri w tym momencie mógłby uchodzić za dojrzałego pomidora. Hanata dał mu spokój dopiero po dwóch minutach. Gra toczyła się dalej i w jej trakcie oboje pozbyli się swoich ubrań. No i przenieśli się do sypialni Ritsu. Ritsu nie wiedział czy to złośliwość losu czy coś innego ale za każdym razem kiedy on rzucał kostkami wypadało mu „penis” i „obciąganie”. No i kilka razy wyszło mu by ugryzł Hanatę w szyję. Było to wszystko dla niego bardzo krępujące ale z czasem jakoś się przyzwyczaił. Jedyne co go dziwiło to to, że Hanata za każdym razem się wstrzymywał i ani razu nie doszedł. Zupełnie jakby na coś czekał. Warczał jednak za każdym razem kiedy wypadało mu by robił Ritsu malinki. Sam też kilka razy mu obciągnął i spenetrował językiem oraz palcami jego wnętrze. Dzięki temu Ritsuka był już wystarczająco i nawilżony i rozciągnięty. Po raz dziesiąty Akashi rzucił kościami, widać było, że jest już naprawdę zniecierpliwiony. Gołym okiem było widać jak jego męskość potężnie pulsuje. To na pewno musiało boleć. W końcu nie doszedł ani razu. Cały czas się wstrzymywał i za każdym razem w ostatniej chwili odciągał Ritsukę by przerwał. Teraz niebieskooki wpatrywał się niemal z mordem w oczach, w kostki. Aż zamarł na chwilę w bezruchu kiedy w końcu się zatrzymały. Ritsuka również zamarł w bezruchu i rumieńce powróciły. Wydawało mu się, że temperatura w pokoju wzrosła dziesięciokrotnie. „Włożyć” „penis”. Właśnie te dwa słowa wypadły. Długo jeszcze się w nie wpatrywał po czym przełknął cicho ślinę i spojrzał na Hanatę. Niebieskooki wpatrywał się w niego intensywnie. I znów wprawił go w zakłopotanie. Nie patrzył na niego pożądliwie ani nalegająco, nic z tych rzeczy. Jego wzrok był łagodny, pytający. I chuj przepełniony czułością. Serce Ritsu przyśpieszyło. Nie był w stanie wydusić z siebie ani jednego słowa. Właśnie wtedy przypomniało mu się co powiedział niebiesko włosy jeszcze zanim zaczęli tą całą „zabawę” w kości. „Naprawdę cię kocham”. Zagryzł dolną wargę.
   -   N-no dobra…   -   szepnął cicho.
Ale Hanata i tak to usłyszał. Nim Ritsu się zorientował znów wylądował pod Akashim. Tym razem aż zadrżał. Hanata to wyczuł i aż się uśmiechnął. I zrobił coś co wykroczyło poza grę. Pocałował Ritsukę. Nie tak jak za pierwszym razem. Pocałował go głęboko, namiętnie i delikatnie za razem. Rozproszyło go to na tyle, że zaczął niepewnie odwzajemniać pocałunek… I przerwał tylko po to by jęknąć głośno kiedy Hanata w niego wszedł. Nie zaczął się ruszać od razu, cierpliwie poczekał aż Ritsu się przyzwyczai. Teraz niebieskooki był naprawdę wielki. W końcu wstrzymywał się cały ten czas i dalej się wstrzymywał. Kiedy zaczął się poruszać Ritsuka zatykał usta obiema dłońmi, po kilku minutach jednak jego głośne, rozkoszne jęki wypełniały cały pokój bowiem Hanata odsunął mu ręce od ust.
   -   Chcę słyszeć jak jęczysz.   -   szepnął mu cicho do kociego ucha.
Tak, przez to wszystko ujawniły się kocie uszy i ogon Ritsuki. I tak oto głośne jęki Ritsu wypełniały cały pokój. Były jeszcze głośniejsze kiedy Hanata zaczął trafiać w to szczególne miejsce i nawet jeśli Aoyuri mówił mu by się tam nie ocierał to on i tak to robił, dużo intensywniej. Ritsu doszedł dwa razy, raz przed Hanatą i drugi raz, razem z nim, w chwili gdy Akashi doszedł w jego wnętrzu. Na tę chwilę obaj zapomnieli, że Nekomata bez względu na płeć może zajść w ciążę. Ritsuka zapewne dopiero rano będzie panikować. Ale jak na razie zasnęli obok siebie, Ritsu wydawało się, że Hanata znów cicho powiedział, że go kocha. Nie miał pewności, że w ogóle się odezwał ale po tym wszystkim… Wiedział, że jest taka możliwość. Zasnął nie przejmując się niczym. Nawet nie zauważył, że mimo późnej pory Mizuki’ego nadal nie ma w domu.


~*~


Mizukiemu nie uśmiechało się zostawiać brata samego w domu. Zwłaszcza kiedy miał mieć tą pierdoloną randkę z cholerną panterą. Ufał swojej matce i uwierzył, że Hanata jest dobrym gościem ale i tak jakaś część jego nadal uważała go za skurwiela. A na domiar złego Mizuki musiał zająć się tym cholernym projektem. Powiedział, że robiony jest w grupach… Nie wspomniał tylko, że w dwu osobowych. Pech chciał, że przydzielono go do Shirogane. I za co kurwa? Naprawdę był aż tak złym człowiekiem, że spotkała go taka kara? Naprawdę nie miał pojęcia. Wiedział tylko, że cały dzień spędził właśnie z Shirogane, w jego mieszkaniu. Z tego co wiedział Mizuki to już dawno wyprowadził się od rodziców, konflikt rodzinny czy coś w tym stylu. Pocieszające było jednak to, że Shirogane skupił się na projekcie i się do niego nie kleił co robił cały czas. Mimo to Mizuki nadal był zakłopotany. Za każdym razem kiedy go widział przypominał sobie o incydencie w bibliotece, które całkiem niedawno miało miejsce. To spotkanie było nawet całkiem miłą odmianą. Po raz pierwszy tak długo wytrzymali ze sobą tak blisko. Mizukiemu nawet się przez to wydawało, że zbliżyli się do siebie jeszcze bardziej. Aż naszły go wspomnienia, jak to w pierwszej klasie mieli wspólny projekt. Teraz tak samo dobrze się dogadywali jak wtedy. W jeden dzień udało im się zrobić całość. Całkowicie stracili poczucie czasu i Mizu o mało co nie dostał zawału kiedy zobaczył, że dochodzi dwudziesta druga. Dopiero kiedy się zbierał Shirogane zaczynało znów odbijać.
   -   Mizuki…   -   powiedział cicho.
Czarnowłosy chciał się zmyć jeszcze szybciej ale Blondyn złapał go za rękę. Skończyło się to tak, że obaj wywalili się na podłogę. A raczej Shirogane wylądował plecami na podłodze, Mizuki brzuchem na niego. Hebi wykorzystał chwilę dezorientacji przeturlał się tak by to Mizuki znalazł się na dole. To szybko go oprzytomniło.
   -   Cholera jasna… Ile razy można ci powtarzać…   -   zaczął, sycząc przy tym wściekle.
Już zaczynał się wyrywać ale zamarł w bezruchu. Coś mokrego kapnęło na jego policzek. Dopiero wtedy spojrzał na twarz Shiogane. I o mało co mu serce nie pękło. Jeszcze nigdy nie widział u niego tak smutnej i zdesperowanej miny. Ludzie no, on w oczach łzy miał! I do tego jedna z nich kapnęła prosto na Mizu. Nie był w stanie ani się ruszyć ani wydobyć z siebie głosu. Nigdy nie sądził, że zobaczy go kiedykolwiek w takim stanie.
   -   Ja już nie wytrzymuję Mizuki… Naprawdę cię kocham. Tak bardzo, że aż boli. Kiedy się budzę każdego dnia chce mi się płakać. A kiedy na co dzień nie ma cię przy mnie nie mogę oddychać.   -   powiedział.
I to było cholernie poważnie powiedziane. Powaga wymieszana była ze smutkiem i desperacją. I po raz kolejny tego dnia zabolało go serce. Shirogane naprawdę się rozpłakał. Znaczy, jedynie łzy zaczęły cieknąć mu po twarzy ale i tak się to zalicza. Jeszcze nigdy nie widział by blondyn płakał. Kolejne ukłucie w sercu. I płakał właśnie przez niego. Bo cały czas go ignoruje, odpycha i trzyma na dystans. To on doprowadził go do takiego stanu. Ale naprawdę nie wiedział, że to zabrnęło aż tak daleko. Myślał, że to tylko przelotne uczucie, szczenięce zauroczenie i że w końcu minie. I właśnie wtedy zdał sobie z czegoś sprawę. To wszystko zaczęło się dużo wcześniej niż po rozpoczęciu tego roku szkolnego. Jak teraz sobie tak to wszystko przypomina… Shirogane od zawsze się koło niego kręcił. Ale nie tak otwarcie. Już od pierwszej klasy. Na wszystkich lekcjach siadał w ławce blisko niego, ale nie z nim. Na przerwach też często się mijali, a jeśli nie to kilka razy Mizu widział jak Hebi obserwuje go z daleka. Czyli zawsze go tak obserwował? Później mieli zrobić razem ten projekt. Właśnie wtedy się zaprzyjaźnili. Przez cały miesiąc spędzali ze sobą czas i Shirogane wyglądał na naprawdę szczęśliwego. Po projekcie znów wszystko wróciło do normy ale Shirogane nadal się przy nim kręcił, jeszcze bardziej niż na początku. I tak do drugiej klasy. Wtedy też cały czas starał się nawiązać z Mizukim rozmowę. Dla czarnowłosego wydawało się to zabawne i irytujące na raz ale nie wiedział, że stanie się to aż tak poważne. A teraz jest sam na sam w pokoju Shiro i patrzy jak łzy ciekną mu po twarzy. To naprawdę bolało. I to wyznanie. Było inni niż to po rozpoczęciu roku. Wtedy bez problemu mógł myśleć, że to uczucie minie. Ale teraz? To zabrnęło zdecydowanie za daleko. Wiedział, że Hebi nie będzie w stanie się otrząsnąć. Przyznał już przed samym sobą iż również zakochał się w blondynie. Ale nie dopuszczał tych uczuć do głosu, cały czas je w sobie tłumił. Hebi zrobił na odwrót. Pozwolił im wszystkim wypłynąć. Właśnie dlatego się bał. Nie chciał skończyć tak jak blondyn. Nie chciał by go „bolało”. Ale już za późno. Już teraz boli go serce kiedy widzi Shirogane w takim stanie. To naprawdę bolało. Mizuki zacisnął zęby, kurwa, jemu też zaczynało zbierać się na płacz. Nie był w stanie dłużej tego wytrzymać. To było dla nie go za dużo. O wiele za dużo. Objął za szyję zapłakanego Shirogane i przyciągnął do siebie. Tak, przytulił go.
   -   Czemu do kurwy nędzy zawsze muszę przy tobie wymiękać…   -   syknął cicho bardziej do siebie niż do blondyna.
Oczy mu się zaszkliły ale szybko przeszło. Co to to nie, on tu kurwa ryczeć nie będzie. Wystarczy, że jeden idiota już się poryczał. Czuł jak Hebi również go przytulił. Zrobiło mu się dziwnie ciepło. Nigdy się z nikim nie przytulał, oczywiście nie licząc rodziny. Nie wiedział ile tak leżeli ale w końcu Shirogane znów się lekko uniósł. Już nie płakał, a łzy zdążyły wyschnąć; jedyne co pozostało to lekko zaczerwienione oczy.  Zaczął powoli chylić się ku twarzy Mizu. Czarnowłosy wiedział o co mu chodzi. Ale nie był w stanie go powstrzymać ani go odepchnąć. Wiedział, że wtedy zrani go jeszcze bardziej. A już nigdy więcej nie chciał widzieć go w takim stanie. Heh, ten dekiel przyparł go do muru. Westchnął cicho. Dalsza walka z tym wszystkim nie miała już sensu. Pozwolił się pocałować. I sam odwzajemnił pocałunek. Prawdę mówiąc nie wiedział jak to wszystko dalej się potoczyło. W jednym momencie się całowali, a w drugim obaj byli bez ubrań. Cały czas starali się pozostać w kontakcie fizycznym jakby bali się, że gdy przestaną się dotykać to ten drugi zniknie. Mizuki wił się i jęczał od wszystkich pieszczot Shiro. W tym momencie obaj się rumienili. Po raz pierwszy widział u Shirogane rumieńce. To również była miła odmiana, wiedział przynajmniej, że nie tylko on się cały czas rumieni w takich sytuacjach. Zatkał usta kiedy poczuł, wargi blondyna na swoim penisie. Nieźle go tym wymęczył. Doszedł dwa razy zanim Shirogane postanowił wziąć się za nawilżanie i rozciąganie go. Z każdym westchnieniem z ust Mizuki’ego padało imię blondyna. Nic dziwnego, że chłopak w końcu nie wytrzymał. Wszedł w Mizu nagle ale delikatnie. Dłońmi złapał go za zgięcia za kolanami i przysunął mu kolana aż do klatki piersiowej. Dzięki temu wchodził w niego jeszcze głębiej, a Mizuki jęczał jeszcze głośniej. Aoyuri nie wiedział jak długo się piepszyli ale przerobili prawie wszystkie pozycje z gejowskiej Kamasutry. Jedyne co Mizuki wiedział to to, że Shirogne dochodził w nim w chuj dużo razy. I co tu poradzić? Został u blondyna na noc, w końcu dochodziła już północ. Kiedy zasypiali w łóżku, wtuleni w siebie, Mizuki zupełnie zapomniał o tym, że nie powiadomił Ritsu o tym iż ni wróci na noc. Mógł mieć tylko nadzieję, że nie będzie się za bardzo martwić.

2 komentarze:

  1. hoho no ciekawe, ciekawe :> Ciekawe który z braci pierwszy będzie miał dziecko >:D I takie: "Shiro... jestem w ciąży" a blondi: "....jak to jest możliwe?!!!" xDDD bidny ;>

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak słodko, przez Ciebie potem łaziłam po domu cała w rumieńcach XDDD
    I popieram Linuxę, to byłby szok XDDD

    OdpowiedzUsuń