sobota, 28 listopada 2015

Epilog

Dedyk dla wszystkich, którzy wytrwali ^^


Na zawsze razem



Wkurwiłem się. To naprawdę było nie do pomyślenia. Owszem, Akira powiedział mi o tym, co robili Yu i Byakko w urodziny białowłosego. Ale po tym nie napisał do mnie już nić. Ani gdzie są, co robią. Zupełnie nic. To rozjuszyło mnie jeszcze bardziej. Właśnie dlatego jakiś czas po tym wypowiedziałem wojnę i skłóciłem wszystkie Dzielnice. Gdzie jesteś Yuuki? Chcę cię. Pragnę cię. Tęsknie. Umieram. Czy to naprawdę aż tak trudno zrozumieć? Nie mogę bez ciebie żyć. Nie mogę oddychać. Za każdym razem budzę się w środku nocy z koszmaru i szukam cię u mojego boku. I właśnie wtedy koszmar staje się rzeczywistością. Ciebie już przy mnie nie ma. Uciekłeś, a ja nie mogę cię odnaleźć. Przeszukałem całą Japonię, przewróciłem wszystko do góry nogami. Ale ciebie nie ma. Ale znajdę cię. Obiecuję. A wtedy już nigdy nie wypuszczę cię z klatki. Bo jesteś TYLKO mój. Nikt inny nie ma do ciebie prawa. Ale w końcu odnalazłem jakiś trop. Jedna z kamer w Ameryce zapisała twoją twarz. Właśnie dlatego wiedziałem, że tam jesteś. Od razu tam poleciałem. Zacząłem cię szukać. W końcu sześć miesięcy to naprawdę długi czas rozłąki nie uważasz? Ale zamiast ciebie znalazłem mojego pierdolonego braciszka. Oczywiście, ze go zabiłem. To było najcudowniejsze uczucie jakiego doznałem od ostatnich sześciu miesięcy. Zwyczajnie pociągnąłem za spust. To takie zajebiste. Niby nic wielkiego, a może odebrać życie. Świat jest taki zabawny. Ale niestety już cię nie znalazłem. Za dużo czasu poświęciłem temu nic nie wartemu śmieciowi. Zdążyłeś mi uciec. Akiry również nie udało mi się odnaleźć. Przez te dwa cholerne lata zwiedziłem cały świat. Naprawdę. Aż w końcu wróciłem do Japonii. Może w końcu przejrzałeś na oczy? Stęskniłeś się za mną. Ale nie było cię. Kolejne miesiące spędziłem na polu walki. Musiałem się wyładować. Byłem naprawdę wściekły. Zabijałem wszystkich. Kobiety, dzieci, mężczyzn i starców. Każdy z czasem zaczął błagać mnie o śmierć. Ale nie jestem litościwy. Wiesz o tym. Dlatego sprawiałem, że cierpieli jeszcze bardziej. W pewnym momencie zobaczyłem tego skurwysyna. Akirę. Ośmielił się wrócić? Naprawdę zabawne. Chciałem już ruszyć w jego stronę by poderżnąć mu gardło ale ktoś mnie wyprzedził. Nie wiem kto. Blondyn oberwał prosto w skroń. Mało co się nie roześmiałem. W tej kwestii naprawdę przypominał mi o Byakko. Obaj zginęli tak łatwo. Widać kulka w łeb powali nawet takich twardzieli jak oni. I właśnie wtedy zobaczyłem ciebie. Pierwszy raz zobaczyłem u ciebie prawdziwą rozpacz. To było takie piękne. Wyglądałeś jak płaczący anioł. Jedyne co mnie wkurwiało to to, że płakałeś za takim śmieciem jakim był Nikushimi. W pewnym momencie otarłeś łzy i spojrzałeś za siebie. Ręka ci drgnęła, lekko ją uniosłeś. Ale przecież nikogo za tobą nie było. Na co patrzysz? Nie obchodziło mnie to. Wiedziałem, że muszę cię złapać. Jeśli nie zrobię tego teraz to już nigdy nie będę cię mieć.
   -   Yuuuuukiiiii!   -   wydarłem się.
W tym jednym krzyku zawarłem wszystkie swoje emocje jakie buzowały we mnie przez te dwa lata. Tęsknota, wściekłość, pożądanie, rozpacz. Wszystko. I to wszystko przez ciebie Sakuraya. Wcześniej taki nie byłem. Wszystko zaczęło się po tym jak cię zobaczyłem. Było to przypadkiem, a może przeznaczeniem? Nie mam pojęcia. Może nawet i było to cudem ale nie wieżę w Boga. Jego nie ma inaczej nie pozwoliłby mi krzywdzić tak wielu ludzi. Powstrzymałby mnie. Byłem już naprawdę blisko kiedy wstałeś. Trzymałeś broń. Tylko po co ci ona? Chcesz mnie zastrzelić? Ach. Pamiętam. Nasz zakład. Obiecałem ci, że dam ci wolność jeśli zabijesz człowieka. Ale zmieniłem zdanie. Uciekłeś. Umowa została złamana. I to ty ją złamałeś. Wyciągnąłem do ciebie ręce, teraz dzieliło nas już tylko kilka metrów! Jeszcze tylko trochę! Widziałem jak się uśmiechasz. Twój uśmiech mimo upływu czasu nadal był taki piękny. I Właśnie wtedy zrobiłeś coś przerażającego. Wycelowałeś bronią. Prosto w swoją głowę.  Moje oczy rozszerzyły się do granic możliwości. Nie. Nie możesz tego zrobić. Cholera. Miałeś zabić człowieka. Ale sam jesteś człowiekiem. Chcesz… W taki właśnie sposób chcesz zyskać swoją wolność? Nie. Nie… Nie, nie, nie, nie, nie, nie… Nie możesz. Nie pozwolę ci na to!
   -   Yuki!   -   krzyknąłem jeszcze raz.
Ale ty nadal się uśmiechałeś. Spojrzałeś za siebie. Na co ty tak do kurwy nędzy patrzysz. Jestem już na tyle blisko, że jestem w stanie usłyszeć twój szept.
   -   Wygrałem.

Huk. Pociągnąłeś za spust. Miałem cię już na wyciągnięcie dłoni. Zatrzymałem się a twoje kruche ciało zachwiało się i wpadło prosto w moje ramiona. Widziałem jak cudna czerwień wypływa z twojej skroni. Wpatrywałem się w ciebie nie dowierzając. Naprawdę to zrobiłeś. Padłem na kolana nadal trzymając twoje ciało i po raz pierwszy w swoim życiu się rozpłakałem. Czemu to zrobiłeś Yuuki? Jeszcze tylu rzeczy razem nie zrobiliśmy. Chciałem wywołać jeszcze tyle emocji na twojej twarzy. Chciałem je wszystkie zobaczyć. Ale już nie będzie mi to dane. Opanowałem oddech i się uspokoiłem. Otarłem łzy. Kilka sekund później zacząłem się śmiać. Zabawne. Naprawdę zabawne. To wszystko jest tak kurewsko zabawne! Nie, ty mi nie uciekłeś Yuuki. Po prostu zasnąłeś i już się nie obudzisz. To trochę nie fair. Będzie ci za łatwo. Ale już nic nie mogę na to niestety poradzić. Westchnąłem cicho i wstałem, biorąc cię na ręce. Pocałowałem cię w czoło. Teraz mamy przed sobą bardzo dużo czasu, szybko nadrobimy te dwa lata. I teraz nikt już nam nie przeszkodzi. Ruszyłem spokojnie w stronę mojej nowej rezydencji. No tak, jeszcze jej nie widziałeś. Jest naprawdę cudowna. Twój pokój też jest. Na pewno ci się spodoba. Niestety nie udało mi się odnaleźć twojej Shiro ale na pewno kiedyś wróci. Musi pewnie za tobą tęsknić. Ale to teraz nie ważne. Teraz w końcu możemy być… Na zawsze razem.



~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~


I to by było na tyle jeśli chodzi o tą serię(postanowiłam ją nazwać "Na zawsze razem").
Mam nadzieję, że choć trochę spodobała się ona tym, co postanowili przeczytać ją do końca.
Owszem, była krótka ale to dlatego, że nie miałam już za bardzo pomysłów.
Obecnie zastanawiam się nad pisaniem nowego opowiadania i obiecuję, że tym razem zakończenie będzie weselsze XDDD
Więc ten, dzięki za czy tanie i jeśli chcecie kolejne opowiadanie to zagłosujcie w ankiecie ;)

Rozdział 9

Złamana obietnica


Cały czas uciekali i ukrywali się. Suzaku w końcu wykonał swój ruch. Ruszył na poszukiwania Yuuki’ego. Ścigał ich po całym kraju jednak za każdym razem udawało im się mu umknąć. Byli już naprawdę blisko swojego celu. Tak mało brakowało by dotarli do granicy! Ich następnym celem były porty. Kiedy tylko przekroczą granicę pójdą do jakiegoś portu i wykupią statek. Na morzu będzie zdecydowanie trudniej ich znaleźć. Dlatego też postanowili, że do granicy będą się przemieszczać wzdłuż linii morza. Starali się omijać plaże i jeśli było to konieczne to kontynuowali wędrówkę przez lasy. I w końcu… Udało im się! Przedarli się przez granicę i uciekli do najbliższego portu. Odpłynęli. To było dla Yu prawie jak we śnie. Byli wolni. Uciekli z Dzielnicy. Uciekli z Tokyo. Uciekli z Japonii. Nie mieli pojęcia gdzie płynąć ani na jak długo. Chcieli po prostu znaleźć się z dala od kraju i mężczyzny przez, którego tak cierpieli. Z czasem w końcu ustatkowali się w Ameryce. Nikt ich nie znał, nie wiedział skąd pochodzą. Bardzo im to odpowiadało. Nawet nie nawiązywali żadnych innych znajomości. Nie potrzebowali tego. No i nadal się trochę bali, w końcu każdy mógł być wtyką Suzaku. Spędzili ze sobą wspaniałe pół roku. Byli szczęśliwi. I pewnego dnia na całym świecie nadawano wiadomości prosto z Japonii. Wybuchła wojna między wszystkimi pięcioma Dzielnicami. Oczywiście nie zakończyły się one na Tokyo. Rozeszły się na cały kraj. Wszystko pogrążyło się w istnym chaosie. A oni doskonale wiedzieli czyja to sprawka. Suzaku był zdolny do wszystkiego. To musiało oznaczać, że nadal myślał iż są w Japonii. Inaczej nie rozpoczynałby wojny na taką skalę. Któregoś dnia Byakko jak zawsze wyszedł na zakupy, Yu został z Akirą. Ale tym razem było coś nie tak. Za długo nie wracał. Oboje, zaniepokojeni, postanowili wyjść go poszukać. O tej porze mało kto wychodził z domu, Byakko jako jeden z nielicznych lubuje się w nocnych zakupach. Mówi, ze wtedy są najmniejsze kolejki, a właściwie to prawie w ogóle ich nie ma. Krążyli po mieście, w jego ulubionym sklepie go nie znaleźli. Przechadzali się uliczkami gdzie prawie nikt nie chodzi i naglę… Zatrzymali się. Znaleźli go. Byakko stał w ślepej uliczce, a przed nim stał… Suzaku. Yuuki o mało co nie pisnął ale Akira zatkał mu usta dłonią, objął w pasie i przyciągnął do siebie. Byakko i Suzaku o czymś rozmawiali. Niestety odległość była na tyle duża iż Yu i Akira nie byli w stanie ich usłyszeć. Czarnowłosy wyglądał na zdenerwowanego. Jakby chciał się rzucić na brata ale nie mógł. Suzaku miał broń. Byakko chyba o coś zapytał, oczywiście nadal wściekły. Zielonooki uśmiechnął się sztucznie. Powiedział coś. W tym momencie oczy czarnowłosego przybrały kształt spodków. Wtedy to się stało. Był to cicho dźwięk ale Yu i Akira byli w stanie go usłyszeć. Dźwięk wystrzału. Suzaku strzelił bratu prosto w skroń. Yuuki obserwował to wszystko w zwolnionym tępie. Kula przeszła na wylot. Strumień czerwieni. Byakko padł na ziemię, w okół niego zaczęła tworzyć się wielka kałurza krwi. Akira mocniej przytrzymał dłoń na ustach Sakurayi po czym szybko się wycofał. I dobrze zrobił. Z gardła białowłosego wyrwałby się naprawdę głośny krzyk rozpaczy i zwróciliby na siebie uwagę. Nie wierzył w to. Nie wierzył. Obiecali sobie. Mieli być razem zawsze razem. A Byakko… Tak po prostu odszedł? Już nigdy więcej miał nie zobaczyć jego uśmiechu? Nie usłyszeć głosu?Nie przytulić? Nie powiedzieć mu, że go kocha i usłyszeć tego samego? Zauważył, że płacze dopiero wtedy gdy obraz przed oczami zaczął mu się rozmazywać. Na głos zaczął szlochać dopiero wtedy kiedy wrócili do domu, wtedy Akira zabrał dłoń z jego ust. Musiał się jednak szybko uspokoić. Suzaku tu był. Zabił Byakko. Całkiem możliwym było, że ich też odnalazł. Od razu zaczęli się pakować, musieli szybko się stad wynosić. Yuuki nadal płakał. Nie ważne jak bardzo tego w tej chwili nie chciał, nie mógł tego powstrzymać. Jego serce właśnie się rozdarło. Stracił swoją miłość. Pozostawała mu jeszcze druga ale to i tak bolało. Podczas pakowania rzeczy znalazł list. Był zaadresowany do Akiry ale… Nadawcą był Suzaku. Zmroziło go. Ale przeczytał. Suzaku dziękował Akirze za to iż powiedział mu o tym co widział na festynie. Serce białowłosego teraz nie było już rozdarte. Zaczęło się kruszyć niczym zamek z piasku. Mówili o festynie w jego osiemnaste urodziny. Las. Polana. Fajerwerki. On i Byakko. Czyli naprawdę wtedy ktoś ich widział. I tym kimś był Akira. O wszystkim powiedział Suzaku. Tylko dlaczego Suzaku nie zabił Byakko już wtedy? Chyba, że… Blondyn powiedział mu o tym dopiero przed ich ucieczką? Zacisnął zęby i zgniótł list. Uciekł. Sam, Akira nie mógł go zauważyć bo pakował się w swoim pokoju. Zdrajca. Stracił wszystko. Stracił ukochanego, a drugi okazał się zdrajcą. Gdyby nie doniósł Byakko nadal by żył. Może napisał Suzaku również o ich miejscu zamieszkania? Teraz nic by go nie zdziwiło. Nie wiedział co ze sobą zrobić. Teraz już nic nie miało dla niego znaczenia. Postanowił się ukryć gdzieś gdzie nikt go nie odnajdzie. Dlatego właśnie wrócił do Japonii. Do Dzielnicy Północnej. Do Dystryktu. Mówi się, że najciemniej pod latarnią. Tak było i tym razem. Wojna trwała. A Yuuki się ukrywał. Nikt nawet nie pomyślał, że po tym wszystkim mógł wrócić. Dołączył do jednostki medycznej i wraz z innymi ukrytymi w podziemnych bunkrach opatrywał rannych rebeliantów walczących przeciw Suzaku. Tak minęły dwa lata. Nikt go nie znalazł. Niestety nadszedł dzień kiedy jednostki medyczne musiały udać się na pola walk bo nikt nie był w stanie przynosić rannych, a oni sami przyjść nie mogli. Pojechał pomagać do Kyoto. Było dobrze. Pomógł wielu osobom i wielu uratował życie. Miał wracać gdy nagle zobaczył JEGO. Blondyn stał zaledwie kilkanaście metrów dalej. Patrzył prosto na niego. Miał na sobie mundur Dzielnicy Wschodniej. On też wrócił. Białowłosy nie wiedział co zrobić chciał odjeść. Mimo, że Akira był zdrajcą, że wydał Byakko… Nadal go kochał. Był teraz jedyną osobą na świecie, która była dla niego najważniejsza. Chciał do niego pobiec. Przytulić. Powiedzieć, że tęsknił. Ale stało się. To samo co dwa lata temu z Byakko. Ktoś strzelił blondynowi w skroń. Na wylot. Teraz nie było nikogo kto mógłby zgłuszyć krzyk rozpaczy Sakurayi ani go stamtąd zabrać. Zwyczajnie podbiegł do Akiry i padł na kolana. Uniósł go lekko i mocno przytulił.
   -   Błagam nie… Nie zostawiaj mnie! Obiecaliście!   -   krzyczał płaczliwie.
Głos mu się łamał, chłopak drżał od szlochu na całym ciele. W sumie w tym wszystkim była odrobina czegoś zabawnego. Akira pocałował go jako pierwszy, po odprowadzeniu do pokoju. Później Byakko zrobił to samo. Byakko oberwał w skroń. A teraz Akira. Oboje kopiowali się nawzajem. W innej sytuacji może i Yu by się roześmiał. Robili to samo nawet o tym nie wiedząc. Ale to nie była pora na żarty. Serce Sakurayi zostało całkowicie rozbite. Stracił wszystkich których kochał. Wszystkich na których mu zależało. Nie miał już nic. Krew Akiry barwiła jego ubrania i ręce ale nie przejmował się. Powoli położył mężczyznę na ziemi. Jego twarzy wyglądała teraz tak spokojnie
   -   Yuuki.
Wzdrygnął się. Przetarł zapłakane oczy i spojrzał za siebie. Stali za nim… Byakko i Akira. Uśmiechali się. I byli tacy piękni. Tacy sami jak ich zapamiętał. Jak ich widział.Oboje uśmiechali się do niego ciepło. I obaj wyciągnęli do niego po jednej ręce. Uniósł swoje dłonie. Chciał ich złapać. Tak bardzo za nimi tęsknił.
   -   Yuuuuukiiiii!   -   usłyszał rozdzierający krzyk.
Spojrzał przed siebie. Kilkadziesiąt metrów dalej w jego stronę pędził Suzaku. Cały umazany krwią niewinnych ludzi, których pozabijał w brutalny sposób. Wyglądał jak rozjuszona dzika bestia ale nawet z tej odległości  Sakuraya był w stanie dostrzec morderczą tęsknotę i pożądanie w jego oczach. Wiedział, ze jeśli teraz Ayakashi go złapie to już nigdy nie puści. I nagle przypomniał sobie o ich zakładzie.  Wolność za zabicie człowieka. Kiedyś było to dla Yuuki’ego nie do pomyślenia ale teraz było to najprostszą rzeczą na świecie. Musiał tylko wycelować i pociągnąć za spust. Zabrał broń z zimnej już dłoni martwego blondyna i powoli wstał. Patrzył spokojnie jak Suzaku nadal biegnie w jego stronę. Wiedział co musi zrobić. No jedyny sposób by się uwolnić. By zostali już na zawsze razem. Dlatego to zrobił. Wycelował. I pociągnął za spust.

Bonus 2

Udręczony



Złożyłem mu propozycję. Od samego początku wiedziałem, że się zgodzi. Najpierw dałem mu trochę wolności. Wiedziałem, że nie ucieknie. Moi ludzie zdawali mi raporty. Świetnie się bawił, zdobył przyjaciół. Zasmakował życia. Tak jak planowałem. Nie chciałem tam jechać ale po prostu nie byłem już w stanie wytrzymać. Każda kolejna minuta z dala od Yuuki’ego była dla mnie udręką. Zrobiliśmy to. Byłem wyjątkowo delikatny, jak nigdy przedtem. Pokazałem mu jak to może wyglądać. Użyłem tego specjalnego narkotyku. To było naprawdę urocze kiedy starał się tłumić jęki i krzyki. Chciałem by mnie pragnął. By oszalał na moim punkcie tak jak ja oszalałem na jego. Tak, jestem szaleńcem. Nie widział tego ale oddawałem mu się cały. Tylko on zajmował moje myśli, nie byłe w stanie myśleć o nikim ani o niczym innych. Chciałem tylko jego. Nawet gdyby świat przestał istnieć, gdybym tylko mógł go mieć go przy sobie przez wieczność… Wszystko było by idealne. Przed wyjazdem oczywiście kazałem swoim ludziom wysadzić kurort. Nie mam zamiaru się z nikim dzielić moim Yu. Tak jak się spodziewałem, przyjął mój zakład. Ale jego odpowiedź była naprawdę bardzo interesująca. A w dniu mojego powrotu powiedział mi to. „Kocham cię”. Każdego dnia pragnąłem go bardziej i bardziej. Nawet nie wiem kiedy zaczynałem rozmawiać z samym sobą w swojej głowie. To było takie dziwne. Później pojawiło się więcej „mnie”. Każdy coś mówił. To było naprawdę irytujące. Ale głosy wyciszały się za każdym razem kiedy słyszałem jego głos. Jego jęki. I kiedy mówił, że mnie kocha. W tych momentach pragnąłem go najbardziej na świecie. Był mój. Cały mój. Bardziej jednak spodobały mi się jego piski. Dlatego właśnie później to robiłem. Biłem pejczem. Gryzłem. Nacinałem lekko czystym skalpelem by nie wdało się zakażenie. Aż w końcu zacząłem go podduszać. Jego twarz była wtedy taka piękna. Chciałem go zranić jeszcze bardzie i bardziej… Ale wiedziałem, że nie mogę. Raz prawie go udusiłem. Musiałem trochę przystopować. Niestety jednego dnia straciłem nad sobą całkowicie panowanie. I Yuuki trafił do szpitala aż na miesiąc. To była udręka. Mogłem się z nim widywać tylko raz dziennie na kilka godzin. Myślałem, że oszaleję. Byłem jak mocno uzależniony narkoman na odwyku. Kiedy siedziałem w domu nawet go słyszałem. Czasem widziałem. Ale wiedziałem, że to niemożliwe bo jest w szpitalu. Chciałem się jakoś wyciszyć. Wychodziłem na miasto i spotykałem się z wieloma chłopaczkami podobnymi do niego. Naprawdę bardzo go przypominali. Ale żaden nie zdołał mi go zastąpić. Brzmieli inaczej. Zachowywali się inaczej. Wypowiadali moje imię inaczej. Wszystko było inaczej. Irytujące. Zawsze kiedy opuszczałem hotelowy pokój sypialnia skąpana była w pięknym szkarłacie. Tak, to akurat było piękne. W końcu nadszedł dzień, w którym wypisano Yuuki’ego ze szpitala. Nie był jeszcze w pełni siły przez co musiał siedzieć w swoim pokoju ale to nic. Byłem przy nim cały czas, nawet przestałem zajmować się swoimi interesami. Tak bardzo mi go brakowało… Tym razem byłem bardzo delikatny. Nie chciałem go nadwyrężać więc za każdym razem zajmowałem się nim tak jak ostatniej nocy w kurorcie, tylko tym razem go nawet nie gryzłem ani nie podałem narkotyku. Tydzień później był już w pełni sprawny ale musiałem wyjechać. Za bardzo zaniedbałem swoje obowiązki. Rebelianci się panoszyli po Dzielnicy, sprzymierzali się z mieszkańcami Dystryktu, a pozostałe Dzielnice mimo iż nie zawarły sojuszu to sprzymierzyły się przeciwko mnie. Sytuacja była krytyczne. A kiedy już wszystko zdążyłem układać… To wszystko się spiepszyło. Dowiedziałem się, że zniszczono moją posiadłość. Miałem to głęboko w dupie, miałem ich na pęczki. Ta była tylko jedną z moich ulubionych. Najbardziej przejąłem się Yuukim. Ale na szczęście nie było go wśród ofiar. Myślałem, że szybko się znajdzie ale tak nie było. Zupełnie jakby zapadł się pod ziemię. Myślałem, że to sprawka rebeliantów ale nie. Wyrżnąłem wszystkich i nawet pod wpływem najgorszych z tortur mówili iż nic nie wiedzą. Czyli to nie mogli być oni. Nie mogłem też znaleźć Byakko i Akiry. Do blondyna nie miałem, żadnych zastrzeżeń. Kiedy byłem poza dzielnicą przysłał mi list, w którym wystarczająco udowodnił swoją lojalność wobec mnie. Właśnie dlatego wiedziałem, że Yu nic nie będzie. Jedyną osobą jaką chciałem dorwać był Byakko. Dowiedziałem się w końcu dużo ciekawych rzeczy na jego tema. Kto by pomyślał, że mój mały braciszek wyrośnie na kogoś takiego? Pomiotowi Dystryktu udało się uciec. I co, teraz chce sobie przywłaszczyć mojego Sakurayę? Nigdy na to nie pozwolę. Ale mimo to nadal nie znałem ich obecnej lokalizacji. Naprawdę mnie to dobijało. W całym swoim gabinecie porozwieszałem zdjęcia Yu. Tylko one w minimalnym stopniu wypełniały pustkę po nim. Nawet kolejne moje ofiary i ten cudowny szkarłat nie były w stanie mnie zaspokoić. Chciałem JEGO. I tylko JEGO.
   -   Znaleźć go do kurwy nędzy inaczej wszystkich zapierdolę!
Tak, to był rozkaz jaki wydałem gdy dowiedziałem się, że rebelianci ze zniknięciem Yu nie mieli nic wspólnego. Po raz pierwszy w całym swoim życiu popadłem w depresję. Nie piłem, nie jadłem. Byłem wrakiem człowieka. Dopiero po kilku dniach wziąłem się w garść i sam rozpocząłem poszukiwania białowłosego. Niech ja tylko dorwę Byakk.  Ale jeśli się okaże, że Yuuki sam postanowił z nim uciec… Cóż. Mój mały, biedny Yuuki… Wtedy naprawdę połamię ci nogi. I będę łamać je za każdym razem gdy zaczną zdrowieć. Wtedy na pewno już więcej ode mnie nie uciekniesz. Prawda?

Rozdział 8

Zbawienie


Yuuki mieszkał już u Suzaku prawie dziesięć miesięcy. Przywykł do rutyny tutejszego życia. Nie wszystko jednak było tak kolorowe. Akira i Byakko już się nie byli, nie kłócili. Znów zaczęli normalnie rozmawiać. To była dobra decyzja. Dla nich. Ale nie dla Yu. Suzaku upodobał sobie zabawy sado-maso, siniaki na ciele białowłosego były już czymś normalnym. Już nawet nie pamiętał dni kiedy ich nie miał. Albo te ślady na szyi. Po mocno zaciśniętych dłoniach. Suzaku najbardziej spodobało się podduszanie. Ostatnim razem o mało co naprawdę nie udusił Yu więc robił to trochę delikatniej, ale tylko trochę. Ciemnofioletowe sińce będące odciskiem jego dłoni kontrastowały z bladą skórą Yuuki’ego. Opalenizna z plaży już dawno zeszło. Tamte dni stały się odległym wspomnieniem, snem. Chciał o nich zapomnieć. To dlatego, że wszyscy których tam poznał, przyjaciele jakich tam zdobył… Nie żyją. Nie trudno się domyślić, że za tym podpaleniem stał Suzaku lub jego sługusy. Życie toczyło się dalej. Aż do pewnego momentu. Któregoś dnia Suzaku naprawdę poniosło i Yu wylądował przez to w szpitalu. Spędził tam aż miesiąc, później musiał odpoczywać w swoim pokoju. Ale oczywiście nie był sam. Suzaku siedział tam z nim. Nie wpuszczał do środka nikogo. Nie chciał by ktoś się dobrał do białowłosego gdy ten znajduje się w takim stanie ale sam też nie próżnował. Dalej go posuwał ale już bez sadystycznych zabaw. Był nawet delikatny i nie zmuszał chłopaka do wstawania. Teraz Yu doskonale to widział. Widział jak bardzo Ayakashi się od niego uzależnił. Chciał utrzymać przy sobie za wszelką cenę. Od pięciu miesięcy już nawet nie było mu wolno wychodzić z domu, zielonooki całkowicie pozbawił go wolności. Ale po tym jak Yu trafił do szpitala… Jego stan psychiczny chyba troszkę się pogorszył. Znaczy, o ile to w ogóle możliwe. Białowłosy nie miał oczywiście pewności ale mężczyzna stał się trochę bardziej nieprzewidywalny. No i ten jego wzrok. Nie był już tak hipnotyzujący jak kiedyś. Po prostu wydawał się dziki. Yuuki jednak nauczył się go „poskramiać”. Przynajmniej częściowo. Wystarczało, że się do niego przytulał i pry każdym spotkaniu powtarzał, że go kocha. Heh, dzięki temu nauczył się tak gładko kłamać. Yu w końcu doszedł do siebie i znów był w dobrej formie, rany i cięcia ładnie się zagoiły, wszystkie siniaki też już prawie poznikały. Aż w końcu mógł odetchnąć. Sprawy Suzaku miały się już na tyle źle że musiał wyjechać. Inne Dzielnice zmówiły się przeciwko niemu, a do tego dochodzili rebelianci, którzy mieli dość jego tyranii. Akiry i Byakko też nie było. Długo leżał na swoim łóżku aż w końcu mu się przysnęło. Obudził się dopiero wtedy kiedy usłyszał w rezydencji strzelaninę. Nie tylko w środku, na zewnątrz też. Białowłosy szybko podbiegł do okna i aż go sparaliżowało. To byli rebelianci. Zabili strażników i przeskakiwali przez bramę. Chcieli dostać się do posiadłości Suzaku. Szybko wybiegł ze swojego pokoju i dyskretnie wybiegł do ogrodu za posiadłością. Był wielki i jak na razie rebelianci jeszcze tu nie dotarli. Shiro na szczęście była bezpieczna, już dawno wypuścił ją na wolność i czasem go odwiedzała. Chciał by żyła tak jak chce. By nie skończyła tak jak on, zamknięta w domu. Biegł przez labirynt z żywopłotu gdy nagle na kogoś wpadł. Mało brakowało a krzyknąłby ze strachu. Uspokoił się jednak kiedy okazało się, że wpadł na… Byakko. A zaraz za nim kilka metrów dalej stał Akira. Nie wyglądało na to jakby się bili więc było dobrze. Pytanie tylko co oni tu robili? Mieli być przecież na misjach prawda?
   -   Wiemy, że źle zrobiliśmy. Przez cały ten czas cholernie się obwinialiśmy. Gdyby nie to, to nigdy nie byłbyś z tym skurwysynem.   -   wyrzucił nagle czarnowłosy.
Blondyn za nim tylko pokiwał głową, za to Sakurayę zatkało. Oni… Nie znienawidzili go za to? Za jego wybór? Za to, ze wybrał kogoś poza nimi? Przeszły go niewidoczne dreszcze i zapłonęła w nim malutka iskierka nadziei, która została zduszona już dawno temu Byakko wyciągnął w jego stronę rękę.
   -   Obiecujemy, że już nie będziesz musiał wybierać. Sam widziałeś, że się jakoś w końcu dogadaliśmy. Naprawdę chcemy wypełnić naszą obietnicę. Będziemy zawsze razem. Na zawsze. Tylko błagam Yuuki… Chodź z nami.   -   mówił coraz ciszej ale na tyle głośno, że chłopak go słyszał.
Jego wzrok skakał to na jednego to na drugiego. Oni chcieli żeby z nimi… Uciekł? Od Suzaku? Ale przecież… On nigdy nie odpuści. Na pewno. Jeśli Yu ucieknie to on na pewno zacznie zabijać i zrobi wszystko, żeby go znaleźć. Serce Sakurayi się ścisnęło. W końcu dotarło do niego o co prosił go Byakko. Oni obaj mają zamiar odejść. Dziś, teraz. Zrzucają swoje „maski” przydupasów Suzaku i wracają do swoich dzielnic. A to znaczy, że jeśli zostanie to nie będzie miał już nikogo. Nikogo kto go ochroni, pocieszy. Będzie przegrany. Zacisnął dłonie i zagryzł dolną wargę. Pragnął tego od samego początku. Życie z Suzaku było piekłem. A teraz... Otrzymał zbawienie. Bóg dał znać, że o nim nie zapomniał i przejmuje się nim. Teraz tylko od Yu zależało czy z tego skorzysta. Ruszył biegiem przed siebie, rozluźnił dłonie i złapał Byakko za wyciągniętą rękę. Oczy białowłosego lekko zaszkliły się od wzruszenia, już od bardzo dawna nie pozwalał sobie na płacz i teraz też musiał się powstrzymać inaczej widok by mu się rozmazywał.
   -   Zabierzcie mnie stąd.   -   powiedział cicho, płaczliwym głosem.
Obaj uśmiechnęli się do niego łagodnie. Tak bardzo tęsknił za tymi uśmiechami…
   -   Natychmiast.   -   zapewnił Akira.
Po tym od razu cała trójka ruszyła biegiem w stronę bramy, tutaj od tyło nie powinno nikogo być. I nie było. Przeskoczyli bramę i dopiero kiedy zaczęli biec dalej usłyszeli jak rebelianci wkraczają do ogrodu i zaczynają go przeszukiwać. Ledwie wbiegli na górę a ze strony posiadłości dało się słyszeć głośny huk. Spojrzeli za siebie i zobaczyli, że dom stoi w płomieniach. Pytaniem pozostało czy to rebelianci go wysadzili czy Suzaku przygotował się na to? Ale mniejsza o to, teraz najważniejsza była ucieczka. Wiadome było, że w dzielnicach nie uda im się ukryć. Jedynym rozwiązaniem na tę chwilę była ucieczka z Tokyo.


~*~



Zrobili to. Naprawdę to zrobili. Uciekli z Dzielnicy. Z dala od wszystkich z dzielnic. Udało im się uciec z Tokyo. Obecnie całą trójką przebywali w Nagasaki, już od prawie tygodnia cieszyli się spokojem. Żadnych misji, walk i obaw o swoje życie. Jedynym zagrożeniem mogła być policja o ile samemu się coś przeskrobało. Na razie ukrywali się na obrzeżach miasta by wkrótce ruszyć dalej. Chcieli uciec niepostrzeżenie z Japonii. To był ich cel. Wiedzieli jednak, że Suzaku może mieć wszędzie swoje wtyki więc nadal musieli zachowywać czujność. Jak się okazało Akira na razie nie wracał do swojej Dzielnicy. Pojawił się oszust podszywający pod niego ale nie miał nic przeciwko. Dzięki temu miał spokój od swoich obowiązków i mógł teraz cały czas spędzać swój czas z Yuukim. Co z tego, że Byakko też tam był. Znosili się całkiem dobrze, choć czasem dochodziło do ostrzejszych wymian zdań. Mimo to jeszcze ani razu nie było tak źle by posunęli się do rękoczynów. Czarnowłosy też nie wracał do Centralnej Dzielnicy gdzie się wychował. Ba, jego opiekun nawet go popierał i dał mu kupę forsy. Chciał żeby chłopak sobie odetchnął od tego całego burdelu. Miał tylko nadzieję, że chłopak jeszcze kiedyś wróci, jeśli nie do służby to tak po prostu, żeby odwiedzić swojego opiekuna. Tego dnia czarnowłosy udał się na zakupy by kupić rzeczy, które będą im najbardziej potrzebne w ich wyprawie. Akira i Yu zostali sami. Mimo panującej w pokoju ciszy i tak skończyło się to tak jak się skończyło. W łóżku. Sakuraya po prostu nie był w stanie mu odmówi. Nie Akirze. Nie chciał go odtrącać, a jak do tej pory to bzykał się tylko z Byakko, oczywiście poza Suzaku. Nie chciał by w tych sprawiać blondyn został „pokrzywdzony”. Działo się to tak szybko, że nawet nie zauważyli kiedy Akira znalazł się wewnątrz Yuuki’ego. Białowłosy objął go i nogami w panie i rękoma za szyję. To było coś zupełnie innego niż z Suzaku czy Byakko. Znaczy, Byakko był delikatny ale po prostu było inaczej. Yu na tyle przyzwyczajony, że nie dochodził już jako pierwszy tylko równo ze swoim partnerem. Tak było i tym razem. Doszedł równo z Akirą. Był naprawdę szczęśliwy. W końcu wyrwał się od Akashi’ego i miał przy sobie dwie najważniejsze dla niego osoby. Ogarnęli się przed powrotem czarnowłosego żeby się za bardzo nie denerwował po czym wzięli się za pakowanie. W końcu nadszedł czas by ruszać w dalszą drogę.





~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~ 



Sorki, że tak krótko ale głowa mi pęka x.x

piątek, 27 listopada 2015

Rozdział 7

Przerwa i wybór


Minął tydzień. Od tamtej pory nie widział się za często ani z Akirą ani z Byakko. A jeśli już to trzymali się na dystans by nie wychodziło na to, że chcą jakoś wpłynąć na podjęcie jego decyzji. W tym przypadku oboje chcieli by chłopak sam dokonał wyboru. Nawet przestali się bić, zwyczajnie się unikali. Ale nawet jeśli to wszystko się uspokoiło to myślał, że nie wyrobi psychicznie. To była zdecydowanie za duża presja. Wtedy znów przyszedł do niego Suzaku. Po raz kolejny, i zapewne nie ostatni, zaskoczył go swoim postanowieniem.
   -   Wysyłam cię na małe wakacje. Nad morze.
To było… naprawdę niespodziewane. Tak po prostu mu to oznajmił jakby była to normalna rzecz. Myślał, że brązowowłosy będzie chciał jechać z nim albo kogoś z nim wyśle żeby go pilnował ale nie. Tak po prostu wysłał go do luksusowego kurortu bardzo blisko plaży i zostawił go samego. Limuzyna miała po niego przyjechać dopiero za kilka dni i zabrać z powrotem. Po raz pierwszy poczuł się wolny. Nawet nie musiał brać ze sobą wielu rzeczy, większość miał już kupioną na miejscu,. Tak, Suzaku wszystko mu kupił, wybrał największy pokój w kurorcie i zapłacił za te kilka dni z góry. Wszystko mu sfinansował. Yuuki aż zaczął się zastanawiać czy Anioł Pański go nie opętał. Nawet miał już zapewnione atrakcje! Jednak nie to było najważniejsze. W końcu udało zdobyć mu się przyjaciół, i to całkiem sporo. Faceci się do niego nie ślinili bo mieli swoje dziewczyny. Dziewczyny mu nie zazdrościły tylko uważały za uroczego. Nawet dzieci go polubiły. Wszyscy bardzo podziwiali jego tatuaż ale nie mówił o nim za chętnie. Wszyscy to zauważyli i nikt o to więcej nie wypytywał. W każdym razie, pierwszy dzień spędził bez atrakcji. Wypakował się, pozwiedzał i poznał przyjaciół. Wszystko zaczęło się dopiero następnego dnia. Z samego rana miał załatwione pływanie z delfinami w pobliskim akwarium. Było naprawdę cudownie. Jeden delfin nawet go polubił! I chyba się przywiązał. Następną wspaniałą atrakcją była nauka pływania na desce. Fale tutaj były naprawdę fantastyczne. Słonko grzało, na niebie nie było ani jednej chmurki… Cud, miód i maliny. Do tego trafił na bardzo miłą i zabawną instruktorkę. Oczywiście z nią też udało mu się zaprzyjaźnić. Ogólnie pierwszy dzień zleciał mu naprawdę przyjemnie. Drugiego dnia nowo poznani przyjaciele namówili go by zagrał z nimi w siatkówkę na plaży. Dawno się tak dobrze nie bawił. Ostatni raz za czasów dzieciństwa, z Byakko… Ale nie po to tu przyjechał, żeby o tym myśleć. W sumie to nie miał pojęcia dlaczego Suzaku go tu wysłał ale w tej chwili nie chciał się nad tym zastanawiać. Po prostu dobrze się bawił z przyjaciółmi. To prawie tak jakby z dnia na dzień stał się zwykłym nastolatkiem bez zmartwień. Chciał żeby już tak zostało. Ale wiedział, że kiedy tylko dni „wakacji” miną wróci szara rzeczywistość. Bardzo szara. A raczej czarna. Po grze w siatkówce i wygranej drużyny Yuuki’ego dziewczyny wymyśliły żeby zagrać w twistera. Oczywiście zagrali. Było naprawdę zabawnie. Sakuraya przegrał tylko raz, bo jeden ze znajomych przypadkiem go trącił i białowłosy stracił równowagę. A tak to zawsze wygrywał. Jeśli nikt go nie trącał to miał naprawdę świetną równowagę. Na sam koniec, kiedy nastał już wieczór wszyscy rozpalili jedno wielkie ognisko i piekli kiełbaski oraz pianki na specjalnych patykach. Niestety dzień drugi dobiegł końca i rozpoczął się dzień trzeci. I mimo iż nadchodził powoli dzień powrotu to nie narzekał. Bardzo spodobało mu się w Spa. Tak, trzeci dzień spędził w Spa. Znaczy, najpierw była sauna, a później Spa. Masaże, maseczki i te wszystkie inne pierdoły… A na koniec jacuzzi. Prawdę mówiąc to nigdy nie był aż tak bardzo odprężony i rozluźniony jak po tej wizycie w Spa. Całkowicie się od stresował i na tę chwilę udało mu się zapomnieć o wszystkich problemach jakie czekały na niego po powrocie. Tej nocy nic mu się nie śniło i dnia czwartego obudził się całkowicie wypoczęty. Tego dnia postanowił już tak nie szaleć, może i był to jego ostatni dzień wolności ale chciał być na jutro wypoczęty fizycznie tak jak i psychicznie. Ta przerwa naprawdę bardzo mu pomogła. Udało mu się uspokoić i pozbierać do kupy. Taka odskocznia jest naprawdę przyjemna. Przez słońce nawet udało mu się troszkę opalić. Ale z drugiej strony… Naprawdę poważnie zaczął się zastanawiać nad… Propozycją Suzaku. Bardziej jednak nad ewentualną ucieczką, naprawdę wątpił w to by był w stanie zabić kogokolwiek. Już nawet nie chodziło tu o siłę. Po prostu wiedział, że tego nie zrobi. Nigdy nie będzie w stanie odebrać komuś życia. Nawet jeśli miałby zyskać… Wolność jaką otrzymał na te kilka dni. I właśnie wtedy to do niego dotarło. Plan Suzaku. Dlaczego wysłał go na te „wakacje”. Chciał żeby Yuuki zasmakował wolności i w pełni się nią cieszył. By ją poznał. Wiedział, że mu się spodoba, że będzie jej pragnął. I miał nadzieję, ze właśnie dla niej to zrobi. Zabije kogoś. Chciał tego by Yu zabił człowieka. Ale po co? Tego nadal nie rozumiał Całkiem możliwe, że dla zabawy. Wieczorem siedział w swoim pokoju, prawie wszystkie rzeczy miał już spakowane. Siedział sobie w fotelu i czytał bardzo interesującą książkę gdy nagle zapukał ktoś do drzwi jego pokoju. Zaskoczyło go to trochę bo o tej porze nikogo się nie spodziewał. A może któryś ze znajomych chciał się z nim pożegnać jeszcze w przed dzień wyjazdu? Odłożył książkę na biurko i podszedł do drzwi. Ale to co zobaczył… Całkowicie się tego nie spodziewał.
   -   Stęskniłem się trochę wiec przyjechałem wcześniej, jutro wrócimy razem. Cieszysz się?
Tak, przed drzwiami stał sam Ayakashi Suzaku we własnej osobie. Sakuraya ocknął się dopiero po kilku sekundach.
   -   Ach… D-dobry wieczór…   -   wyjąkał wpuszczając go szybko do pokoju.
Taaaa… Nie ma to jak spędzić noc w jednym pokoju z tym psychopatą. Na początku nie rozrabiał. Chciał tylko, żeby Yu dla niego zatańczył. Drzwi były zamknięte, rolety w oknach zasłonięte więc nie musiał się przejmować, że ktoś z jego znajomych ich zobaczy… Chociaż to było najmniejszym zmartwieniem. Modlił się w duchu by zielonooki ich nie pozabijał jak ludzi z burdelu w którym mieszkał. Przez ten cały odpoczynek, rozrywki i Spa jego taniec wychodził naprawdę zjawiskowo. Powoli, dokładnie i zmysłowo wykonywał każdy ruch. Nie dziwota, że Suzaku w końcu nie wytrzymał i przyciągnął do siebie chłopaka łącząc ich usta w namiętnym pocałunku. Serce Sakurayi na moment zamarło, z wrażenia i ze strachu. Suzaku pierwszy raz całował go tak żarliwie, jakby był na głodzie. Pisnął cicho kiedy plecami wylądował na łóżku, a brązowowłosy znalazł się nad nim. I właśnie wtedy to się stało. Coś wysunęło się z ust zielonookiego i wpadło do ust Yu. Suzaku zadbał o to by białowłosy to połknął. Jakąś tabletkę. Kiedy mężczyzna przerwał pocałunek Yuuki spojrzał na niego wystraszony.
   -   C-co to było?   -   zapytał trochę spanikowany.
Suzaku tylko zachichotał i zaczął całować chłopaka po szyi.
   -   Nic co by ci mogło zaszkodzić. Będziesz tylko bardziej… Wrażliwy na dotyk.
Nie podobało mu się to. Wcale a wcale. Chciał zwymiotować ale nie umiał tak na zawołanie. Ayakashi zdążył rozebrać i jego i siebie zanim nieznana tabletka zaczęła działać. Dopiero wtedy zrozumiał co znaczyło „bardziej wrażliwy na dotyk”. Musiał obiema dłońmi zakryć usta kiedy Suzaku przyssał się do jego sutka. Yu zaczął cały drżeć. Naprawdę bardziej to odczuwał niż zazwyczaj. Dużo bardziej. Musiał naprawdę mocno zatykać usta by z gardła nie wyrwał mu się żaden głośny jęk. Mężczyzna doskonale wiedział jak to na niego działa. Dlatego kontynuował, jeszcze bardziej skupiając się na wykonywanych czynnościach. Kiedy wymęczył już jednego sutka przyssał się do drugiego. Yuuki zacisnął oczy, spod dłoni wyrwał mu się cichy, zduszony jęk. Suzaku uśmiechnął się szeroko z zadowoleniem. Wyjął ze swojej torby buteleczkę z lubrykantem po czym przekręcił białowłosego na brzuch tak by był trochę wypięty.
   -   Ach…   -   wyrwało mu się ciche westchnienie kiedy zimny olejek z buteleczki zaczął płynąć wzdłuż jego kości ogonowej i spływał między pośladkami.
Wszystko czuł dwa lub nawet trzy razy intensywniej. Nagle wgryzł się z całej siły w poduszkę, która stłumiła jego głośny pisk. Suzaku ugryzł go w pośladek i zachichotał na reakcję Yu. Zaraz po tym polizał delikatnie ugryzienie i zlizał krew z ranki. Po kolei w białowłosym zaczęły znajdować się palce zielonookiego. Tym razem naprawdę było inaczej. Przygotowywał go. A później wszedł w niego tak powoli, płynnie i łagodnie, że aż Yuuki naprawdę zaczął się zastanawiać czy na wpół nie został opętany przez jakiegoś Anioła. Cały drżał kiedy Suzaku zaczął się w nim  powoli poruszać, za każdym razem trafiając w prostatę. Oddech Yu był szybki i urywany, serce teraz waliło mu jak dzwon. Jęknął głośno w poduszkę by zaraz w nią pisnąć. Brązowowłosy znów go ugryzł, tym razem w łopatkę. Wygląda na to, że chciał mu pokazać jak może być. Jeśli Yu będzie grzeczny się go słuchał – przyjemnie, jeśli nie – będzie boleć. Zwyczajna prowokacja, żeby Yu się poddał, złamał i zmienił w jego marionetkę wypełniającą każde polecenie. Suzaku zaczął powoli przyśpieszać i nagle, zupełnie znienacka, przekręcił białowłosego na plecy, nie wychodząc z niego. Sakuraya nabrał głośno powietrza ale udało mu się szybko zasłonić usta dłońmi. W jego intensywnie zielonych włosach było widać rozbawienie. Nogi białowłosego oparł sobie wygodnie na ramionach.
   -   Jęcz dla mnie Yuuki…   -   powiedział cicho.
Od samego tonu jego głosu dostawało się dreszczy. Tym razem tych pozytywnych, aż cud, że to możliwe. Poruszył się w nim gwałtownie i kolejny stłumiony jęk przedarł się przez dłonie białowłosego. Później było już tylko gorzej… A może jednak lepiej? To jęczał to piszczał za każdym razem gdy czuł przyjemność bądź ból. Na jednym razie się nie skończyło. Suzaku posuwał go mocno i wchodził do końca. W pewnym momencie Sakuraya był w stanie wyczytać z jego oczu przekaz. „Powiedz to”. Chłopak doskonale wiedział o co chodziło. Tylko pytanie brzmi: czy mężczyzna po tym skończy? Czy może będzie kontynuował. Nie miał pojęcia, przez ten ból mieszający się z rozkoszą powoli tracił kontakt z rzeczywistością, jakby gdzieś odlatywał i skupiał się tylko na tym co jest tu i teraz. Ale mimo to… Postanowił jednak to powiedzieć. Powoli zabrał dłonie od ust drżącymi rękoma objął Ayakashi’ego niepewnie za szyję.
   -   Więcej…   -   szepnął wpatrując się zamglonym wzrokiem w jego oczy.
Suzaku ledwo powstrzymał się od zwycięskiego uśmiechu. Jego zwierzaczek w końcu to powiedział.
   -   Skoro tak ładnie prosisz.   -   odszepnął mu prosto do ucha, podgryzając je.
Sprawy nabrały tempa. Zawrotnego tempa. Dzięki Bogu, że Yuuki już się przyzwyczaił i nie odczuwał już bólu tyłka bo inaczej jutro nie byłby w stanie chodzić.



~*~



W końcu nadszedł czwarty dzień i Yuuki musiał wrócić wraz z Suzaku do jego rezydencji. Na szczęście brązowowłosy znów musiał wyjechać, ostatnie trzy dni spędził w domu, akurat kiedy Yu nie było. Teraz znów musiał wracać do roboty, i to jeszcze tego wieczoru. Mimo to wyglądał na bardzo zadowolonego. Aż bił od niego blask. A Yuuki musiał się zmierzyć ze swoją decyzją. Byakko czy Akira. Spotkał się z nimi, wyszli do parku tego co ostatnio. Mężczyźni nie odezwali się ani słowem, czekali na to co powie białowłosy.
   -   Jak się już zapewne domyślacie, podjąłem decyzję.   -   oznajmił.
Pokiwali głowami, zerknęli na siebie z ukosa po czym znów na Sakurayę. Białowłosemu naprawdę było ciężko to powiedzieć. Te słowa same blokowały mu się w gardle. Wziął kilka głębszych wdechów by się uspokoić. Udało się. Spojrzał na jedyne osoby, które tak bardzo kochał.
   -   Wybieram Suzaku.
Szok. Tylko to w tej chwili wstąpiło tak nagle na ich twarze. Nie pojmowali tego. Suzaku go skrzywdził. Zrujnował mu życie. Zniewolił. I to właśnie on został wybrany? Nie ogarniali tego. A zwłaszcza Byakko, który wycierpiał przez mężczyznę tyle samo co Yuuki.
   -   Ale… Jak to?   -   zapytał osłupiały czarnowłosy.
Sakuraya przez chwilę milczał, zastanawiał się jak dobrać słowa.
   -   Po prostu. Nie jestem w stanie wybrać. Jestem tak kurewsko samolubny, że nie potrafię wybrać jednego z was. Chcę obu. Nie przeżyłbym utraty choćby jednego z was. Dlatego właśnie wybieram jego. Nie kocham go ani on mnie. Nie będę cierpieć jeśli jemu coś się stanie tak jak cierpiałbym po waszej utracie.
Zamknęło im to usta. Totalnie ich zatkało, nie wiedzieli co odpowiedzieć. Yuuki nie czekał nawet na to aż się otrząsną i zastanowią nad odpowiedzią. Nie było żadnego przegranego. Wygrali obaj. Nawet jeśli nie będą mieć Yu dla siebie, obaj zdobyli jego serce. Chłopak wrócił do domu, w salonie spotkał Suzaku. Szykował się już do wyruszenia na kolejne kilka dni do roboty. Uśmiechnął się do Yu.
   -   Więc? Zastanowiłeś się już nad moją propozycją?   -   zapytał wesoło.
Białowłosy stał chwilę w milczeniu aż w końcu kiwnął lekko głową. Nad tym też się zastanawiał. Odpowiedź była oczywista.
   -   Nie wiem kiedy. Nie wiem kogo. Ale któregoś dnia… Na pewno.   -   oznajmił spokojnie.
Tym razem zielonooki nie był w stanie powstrzymać tego zwycięskiego uśmiechu. Wygrał. Znowu. Nie do końca ale jednak. Podszedł do białowłosego i cmoknął go w czoło.
   -   Już nie mogę się doczekać. A tak poza tym masz, pomyślałem, że będziesz chciał trochę poczytać.   -   powiedział podając mu dzisiejszą gazetę.

Po tym odszedł. Yuuki zaciekawiony zerknął na gazetę ale jeszcze jej nie otworzył. Chciał trochę odpocząć w swoim pokoju po podróży powrotnej. Wykąpał się i dopiero kiedy leżał na łóżku otworzył gazetę. Jedyną rzeczą jaka przykuła jego uwagę była strona tytułowa. „ Dzisiejszego ranka doszło do przykrego incydentu. Jedyny z nadmorskich kurortów stanął w płomieniach, przyczyna pożaru pozostanie nieznana lecz specjaliści podejrzewają przypadkowe podpalenie. Niestety nikomu z jego mieszkańców nie udało się przeżyć…”. Yuuki zacisnął dłonie na gazecie. Podarł ją i rzucił na podłogę. Znów płakać. Tym razem na pewno zapamięta. Nigdy nie należy ufać diabłu.

Rozdział 6

Decyzje


Od urodzin chłopaka minęły już trzy miesiące. Tatuaż przestał już boleć, w jakimś stopniu Yu się już nawet do niego przyzwyczaił. Ale oczywiście nie zmieniało to faktu, że mu się nie podobał. Jak zareagował wtedy po przebudzeniu? Chciał zedrzeć go z siebie razem ze skórą. Ale za bardzo bał się bólu więc po prostu go zostawił.  No i oczywiście od tamtej pory Suzaku rżnął go codziennie. I za każdym razem bolało to Yu. Byakko był wściekły i miał więcej powodów by nienawidzić brata. Na całe szczęście mężczyzna nie dowiedział się o tym co zaszło w urodziny białowłosego. I tak oto od tamtej Yuuki pory był w związku z czarnowłosym. Jedna rzecz jednak bardzo go niepokoiła. Od dwóch miesięcy Byakko i Akira zachowują się jakoś dziwnie. Nie rozmawiają ze sobą, mijają się bez słowa i patrzą na siebie jakby chcieli się pozabijać. To naprawdę martwiło chłopaka. Czyżby się pokłócili? A może… Na tę myśl aż przeszedł go dreszcz. Dowiedzieli się o sobie nawzajem? Czy to możliwe by w jakiś sposób poznali nawzajem swoje sekrety? W końcu obaj są swoimi przeciwnikami. Dzielnica Centralna i Wschodnia. Jednak to nie był koniec ich dziwnych zachowań. Zawsze kiedy z którymś zostawał sam było jakoś…. Sam nie wiedział. Byakko starał się być jak najbliżej niego, a Akira częściej się uśmiechał, jakby wziął jego dawną uwagę do serca. Naprawdę nic już z tego wszystkiego nie rozumiał. Ale przez tą nagłą zmianę zachowania Akiry czuł się przy nim inaczej. Tak samo jak przy Byakko. Robiło mu się gorąco za każdym razem kiedy widział jego powalający uśmiech i rumienił się gdy tylko blondyn był za blisko niego. Za to kiedy wychodzili gdzieś w trójkę…. No, atmosfera była bardzo napięta. A kiedy jeden z nich zaproponuje coś Yu drugi znów zabija go wzrokiem. Właśnie nad tym wszystkim rozmyślając Sakuraya spacerował sobie jednym z korytarzy. Z tego stanu wyrwały go głośne hałasy w drugim końcu posiadłości. Od razu ruszył tam szybkim krokiem, dotarł na miejsce dopiero po trzech minutach, a to co ujrzał naprawdę go przeraziło. Akurat w chwili gdy wyszedł zza zakrętu Byakko roztrzaskał szklaną butelkę na głowie Akiry. Blondyn się zachwiał ale zaraz rzucił na czarnowłosego waląc mocno z prawego sierpowego w szczękę.  Białowłosemu wydawało się, że śni. Że to tylko koszmar. Przecież jeszcze niedawno byli najlepszymi przyjaciółmi. Obiecali sobie. Obiecali, ze już zawsze będą razem, we trójkę. Więc czemu? Czemu to wszystko się dzieje. Na ten widok aż zachciało mu się płakać.
   -   Co wy… Co wy robicie?! PRZESTAŃCIE!   -   krzyknął.
Chciał podejść i ich rozdzielić ale nie chciał przypadkiem oberwać. Jego to oczywiście nie obchodziło ale wiedział, że ten który by go trafił miałby wyrzuty do końca życia. Kiedy tylko usłyszeli jego głos odskoczyli od siebie jak oparzeni i spojrzeli na niego ze zdziwieniem. Widocznie nie spodziewali się, że są aż tak głośno ani tego, że Yu ich zobaczy. Aż zaczęło boleć go w klatce piersiowej. To co przed chwilą zobaczył naprawdę go zabolało. Nie chciał żeby walczyli. Mieli być razem.
   -   Co wy… odpierdalacie….   -   powiedział cicho i zacisnął zęby.
W tej chwili z całych sił starał się wstrzymać napływające do oczu łzy. Na ten widok i Byakko i Akira zmiękli. Żaden z nich nie chciał widzieć ani powodować płaczu u Yuuki’ego.
   -   Yu…   -   zaczął Byakko.
Ale białowłosy tylko cofnął się o kilka kroków i pokręcił głową.
   -   Ja już naprawdę nie mam na to wszystko siły.   -   powiedział.
Zawrócił i ruszył biegiem w stronę z której przyszedł. Zamknął się w swoim pokoju, oparł plecami o drewniane drzwi i osunął na podłogę. Po raz pierwszy od trzech miesięcy się rozpłakał. Po dziesięciu minutach na korytarzu usłyszał kroki. Zatrzymały się dopiero przy jego drzwiach. Ktoś zapukał. Przez te trzy miesiące udało mu się rozpracować kto jak puka. Dlatego bez problemu domyślił się, że to Byakko. Nie odpowiedział. Czarnowłosy znów zapukał. Cisza. Brunet westchnął cicho ze zrezygnowaniem i odszedł. Po zaledwie pięciu minutach Yu znów usłyszał kroki. Tym razem bardziej ciężkie. Znów pukanie do drzwi, znowu inne. Akira. Znowu nie odpowiadał. Nie chciał w tym momencie widzieć żadnego z nich.  Blondyn odszedł. Yu myślami uciekł w niedaleką przeszłość. Kiedy razem się bawili. Śmiali. Wygłupiali. Przez to rozpłakał się jeszcze bardziej. Nie wiedział ile tak siedział ale w końcu się ogarnął i wstał. Położył się na łóżku plecami do drzwi. Kilka minut później dołączyła do niego Shiro. Jej widok ją ucieszył ale jednocześnie zasmucił. W końcu dostał ją od Akiry. Bransoletka od Byakko też zrobiła się dziwnie ciężka, jakby z ołowiu. Czy to się właśnie nazywa złośliwością losu? Wszystko co wydawało się najwspanialszymi rzeczami okazuje się najbardziej przytłaczającymi. Pociągnął nosem ale już nie płakał. Nawet na chwilę udało mu się zasnąć. Obudziły go kroki dobiegające z korytarza. Ale nie należały ani do Byakko ani do Akiry. Były zbyt lekkie, spokojne, powolne. Tylko jedna osoba tak się porusza. Wstał z łóżka i podszedł do drzwi. Otworzył je od razu kiedy tylko pukanie ustało. Dzięki Bogu, że nie było po nim widać iż płakał. Suzaku uśmiechnął się promiennie.
   -   Cześć Yuuki.   -  powiedział jak grzyb nigdy nic.
Białowłosy odmruknął ciche „dobry wieczór” i wpuścił mężczyznę do pokoju. Brązowowłosy usiadł na łóżku i gestem pokazał by chłopak usiadł obok niego, tak też zrobił. Zapanowała cisza. Bardzo długa cisza, a tak przynajmniej wydawało się Sakurayi.
   -   Mam dla ciebie propozycję.   -   oznajmił zielonooki.
Naprawdę zaskoczyło to Yu. Ayakashi jeszcze nigdy nie składał mu żadnych propozycji. Spojrzał na niego z niemym pytaniem ale i zaciekawieniem.
   -   Postanowiłem, że puszczę cię wolno jeśli tylko spełnisz jeden warunek.
W tym momencie Yuuki doznał jeszcze większego szoku niż gdy zobaczył bijących się Byakko i Akirę. Wolność. Tylko to słowo kotłowało mu się teraz w głowie. Bardzo długo śnił i marzył o wolności. O wydostaniu się z dzielnicy. O ucieczce od Suzaku. Wydostaniu się z tego piekła. I teraz miał okazję. Oczywiście nie miał pewności, czy mężczyzna mówi prawdę ale z nim wszystko jest możliwe.
   -   …Jakim…?   -   zapytał bardzo cicho i niepewnie.
Suzaku uśmiechnął się szeroko jak jeszcze nigdy. Jakby wygrał los na loterii i odebrał nagrodę o wartości stu miliardów dolarów.
   -   To naprawdę nic takiego. Jedyne co musisz zrobić to… Zabić człowieka.
Białowłosy zamarł w bezruchu. Dostał niewidocznych dreszczy. On… Sobie żartował? Kazał mu zabić człowieka? Odebrać czyjeś życie by odzyskać swoje? Owszem, chciał być wolny, chciał żyć… Ale czy byłby w stanie posunąć się tak daleko? Do morderstwa?
   -   Oczywiście czas jest nieograniczony i możesz wybrać kogo chcesz, nawet niemowlaka.
On oszalał. Chociaż nie. Suzaku zawsze taki był. Od samego początku. Tylko on tego wcześniej nie widział, nie znał go na tyle dobrze i nie zdążył poznać tej jego strony. Pierwszy raz ujawniał się kiedy Yu został zgwałcony. Białowłosy wiedział, że w mężczyźnie o wyglądzie anioła tak naprawdę czai się jeden z najstraszniejszych i najokrutniejszych demonów. Wiedział. Ale dopiero teraz dopuścił do siebie tę myśl. Suzaku wstał, pożegnał się i sobie poszedł pogwizdując cicho. Sakuraya przełknął cicho ślinę. Czas nieograniczony. Dowolna osoba. Morderstwo. Zadrżał na samą myśl o tym. Co tu się odkurwia? T wszystko zdecydowanie robiło się coraz bardziej popierdolone.



~*~



Następnego dnia był nieobecny duchem. Cały czas rozmyślał o propozycji Suzaku. Rozważał wszystkie za i przeciw. Było po równo. I wcale nie ułatwiało mu to podjęcia decyzji. No i, chcąc nie chcąc, dzisiejszy dzień musiał spędzić z Byakko i Akirą. Suzaku znów musiał gdzieś jechać, a ta dwójka miała robić za obstawę białowłosego. Poszli do parku by znaleźć się z dala od wścibskich oczu przechodniów, a do tego parku rzadko kto przychodził o tej porze roku. Siedzieli razem w ciszy ale Yu w końcu tego nie wytrzymał. Atmosfera była zbyt przytłaczająca.
   -   Dowiem się w końcu o co tu chodzi?   -   zapytał.
Cisza. Ale przynajmniej zniknęło to przytłaczające uczucie. Zostało jedynie napięcie. Byakko utworzył usta i je zamknął. Chwilę milczał, westchnął cicho i już chciał coś powiedzieć ale Akira go wyprzedził.
   -   Kocham cię.   -   powiedział całkiem spokojnie jakby to było oczywiste.
Czarnowłosy posłał mu mordercze spojrzeniem, a Yu zatkało. Że kurwa co? Akira go kochał? Znaczy, podejrzewał już coś od momentu gdy ten go pocałował. Wiedział, że może to być jakieś chwilowe uczucie ale nie coś takiego. Tego naprawdę się nie spodziewał.
   -   C-co? Ale przecież…
Już sam nie wiedział co powiedzieć. Właśnie w tym momencie wszystkie klocki wskoczyły na swoje miejsce tworząc całość. Nie zaczęli się tak traktować bo odkryli nawzajem swoje sekrety. Aż ścisnęło go w żołądku.
   -   Nie mówcie mi, że… To dlatego zaczęliście się tak zachowywać? Dlatego zepsuliście swoją przyjaźń bo się we mnie… Zakochaliście?   -   zapytał błagalnie.
Naprawdę chciał żeby zaprzeczyli. Ale kiedy milczeli miał ochotę się rozpłakać. Załamany schował twarz w dłoniach.
   -   Kurwaaaa….   -   jęknął płaczliwie.
Myślał, że coś się stało, a okazuje się, że to on wszystko spieszył. On był wszystkiemu winny. Spierdolił piękną przyjaźń. A to tylko dlatego, że zachciało mu się miłości. Że kochał ich obu. Że chciał BYĆ kochanym. Gdyby tylko nie miał tak egoistycznych pragnień nigdy by do tego nie doszło. Gdyby tylko nie był taką ciotą, która nie potrafi się sama obronić to wszystko wyglądałoby zupełnie inaczej. Najgorsze było to, że wiedział co to znaczy. Zniszczył przyjaźń. Kochał ich obu. A oni kochali jego. I właśnie przez to ci dwaj tak się nienawidzili. Yu mógł wybrać tylko jednego z nich. A gdy to zrobi… Straci tego drugiego na zawsze. Nie było możliwości by po odtrąceniu mogli wrócić do przyjaźni. Jeden z nich zostanie przez niego zraniony. Myślał o sobie i Byakko jako o parze ale Akirę też kochał, tak samo mocno.
   -   Nie róbcie mi tego.   -   szepnął.
I znów się rozkleił. Znaczy, nie tak bardzo jak poprzedniego dnia, teraz poleciało zaledwie Kika łez i pociągnął nosem.
   -   Przykro nam Yuuki ale tak to musi wyglądać.   -   powiedział jak zawsze spokojnie Akira.
To tylko jeszcze bardziej dobiło białowłosego. Nie dość, że Suzaku odpierdolił mu ten numer z tą chorą propozycją to teraz jeszcze to. Miał wybrać między dwiema osobami, które kochał najbardziej na świecie i zranić tą drugą. Byakko uśmiechnął się blado.
   -   Nie musisz się śpieszyć z decyzją. Mamy bardzo dużo czasu.   -   powiedział łagodnie.

Jeśli to miało być pocieszenie to marne. Jedyne co tego dnia uzyskał to możliwości wyboru. Zabić człowieka czy na zawsze być zabawką Suzaku? Miał wybrać Byakko i na zawsze stracić Akirę czy na odwrót? Zastanawiał się tylko jak długo jeszcze będzie udawało mu się to wytrzymać. W tej chwili chciał tylko jednego. Przestać istnieć.

Rozdział 5

Niezapomniany prezent


Od incydentu na przyjęciu minęły już dwa dni. Tak, w końcu nadszedł dzień urodzin Yu jednak białowłosy nie szczególnie się z tego cieszył. Odbyt nadal go bolał po podwójnym gwałcie. Nadal płakał przed zaśnięciem. Akira wyjechał na misję, tak naprawdę zajmował się własnymi interesami, i białowłosemu pozostał tylko Byakko. Miał ochotę mu się wypłakać, wyżalić, powiedzieć o wszystkim. Ale nie był w stanie. Bał się, sam nie wiedział czego. Suzaku czy reakcji Baykko? Tego, że czarnowłosy rzuci się na zielonookiego? To wszystko zaczynało go przerastać. Dlatego właśnie jedynym pocieszeniem jakie mu zostało była mała Shiro. Może ni nie zdawała sobie z tego sprawy ani nie rozumiała co się dzieje ale samą swoją obecnością łagodziła zszargane nerwy Sakurayi. Uspokajała go i przywracała spokój. Podobno koty właśnie tak działają na ludzi. I łagodzą stres. W końcu zebrał się w sobie i opuścił pokój. Jak się okazało Suzaku gdzieś wywiało, bardzo go to ucieszyło. Dom znów świecił pustkami bo wszyscy byli na patrolach i pilnowali bramy. W domu został tylko on i Byakko. Rozsiadł się ostrożnie na sofie w salonie. Po jakimś czasie dołączył do niego czarnowłosy po czym wręczył mu prezent życząc z szerokim uśmiechem wszystkiego najlepszego.  Jak się okazało w pudełeczku była śliczna bransoletka, którą Yu od razu założył. Przytulił Byakko i mu podziękował. Kiedy się odsunął czarnowłosy spoważniał. Sakuraya popatrzył na niego pytająco. Byakko odezwał się dopiero po chwili milczenia.
   -   Ja… Muszę ci o czymś powiedzieć.   -   oznajmił.
To było dziwne. Na chwilę serce Yu nawet się zatrzymało. Czyżby chciał mu powiedzieć o tym co ostatnio? Tym razem otwarcie? Na szczęście jednak nie o to chodziło. Takiego wyznania to on się naprawdę nie spodziewał. Byakko opowiedział mu o wszystkim. O tym, że jest bratem Suzaku ale tamten o tym nie wie. Że w dzieciństwie przez Suzaku Byakko wraz z matką trafił do Dystryktu gdzie kobieta zachorowała i zmarła. Opowiedział mu też o tym jak dostał się do Dzielnicy Centralnej i wychowywał się oraz szkolił pod okiem właściciela Dzielnicy, którym był sam szef Yakuzy. Wychował Byakko jak własnego syna. Czarnowłosy wrócił rok temu by odnaleźć Yu i zabić brata. Przez to, że nigdy się nie spotkali Suzaku nie wie jak czarnowłosy wygląda i nawet się tym nie interesuje. I znów stało się coś czego Yu nie podejrzewał. Byakko zaufał mu tak samo jak Akira. Obaj powierzyli mu swoje największe sekrety. Gdyby ktoś się o nich dowiedział i doniósł Suzaku obaj straciliby życie. Białowłosego naprawdę to wszystko wzruszyło. W tym okropnym miejscu, które było jego więzieniem znalazły się osoby, które bezgranicznie mu ufają. Które powierzają mu swoje życia wraz z sekretami. Yuuki przytulił Byakko i zapewnił, ze wszystko będzie dobrze. Nawet jeśli był bratem człowieka, który tak go skrzywdził… To był tak samo pokrzywdzony jak on. A może nawet i bardziej. Niestety usiadł z powrotem trochę za szybko i się skrzywił. Tyłek nadal go trochę bolał. Oczywiście Byakko zauważył grymas na jego twarzy.
   -   Co się stało?   -   zapytał zmartwiony.
   -   Huh? A nie, nic takiego naprawdę…
   -   Yuuki. Mi możesz powiedzieć wszystko. Przecież wiesz.   -   przerwał mu kiedy zaczął kłamać.
Yuuki na chwilę się zawiesił po czym… Zwyczajnie rozpłakał. Byakko nie wiedząc co się dzieje przysunął się do niego bardziej i przytulił. Białowłosy od razu się w niego wtulił. Nie wytrzymał. Wyrzucił z siebie wszystko. Opowiedział o tym jak najpierw musiał obciągać Suzaku, nawet po kilka razy dziennie, i zakończył opowieścią na tym co się stało dwa dni temu. Powiedział o tym, że najpierw zgwałcił go jakiś facet, a później sam Suzaku bo był wściekły za to, że Yu nie dał rady się obronić. Czuł jak Byakko przez chwilę zadrżał. Białowłosy tego nie widział ale na jego twarzy malowała się istna furia. Szybko jednak się opanował i zaczął delikatnie głaskać Sakurayę po plecach.
   -   Ja… Nie pozwolę by więcej cię skrzywdził. Nie pozwolę.   -   powiedział cicho.
   -   Ale…
   -   Kocham cię Yuuki. I choćbym miał zginąć to nie pozwolę by ten skurwiel znów cię tak skrzywdził.
Zatkało go. I zaczął szlochać jeszcze bardziej. Sam nie wiedział czy ze szczęścia czy z rozpaczy. Oczywiście cieszyło go to, że Byakko go kochał i w końcu powiedział to wprost. Sam też zaczął się umacniać w swoich uczuciach. Dotarło to do niego. On też go kochał. Ale mimo to nadal pozostawał znak zapytania względem Akiry. W nim… Chyba też się zakochał. A przynajmniej czuł do blondyna takie same uczucia co do Byakko i te też się umacniały. A teraz, gdy obaj mu się zwierzyli, miał wrażenie, że jest z nimi jeszcze bliżej niż kiedykolwiek przedtem. Sam nie wiedział kiedy granica przyjaźni skrzyżowała się z granicą miłości. Kiedy się już wypłakał było mu zdecydowanie lepiej. Chciał być teraz jak najbliżej Byakko. Czuł się przy nim bezpiecznie. Spędzili ze sobą cały dzień. A wieczorem Byakko wyciągnął Yu na festyn. Tak się akurat składało, że jego urodziny wypadły w dzień festynu. To było naprawdę niezwykłe. Yuuki z wielkim zachwytem oglądał wszystkie stoiska i atrakcje. W trakcie festyny nawet zaczęto puszczać fajerwerki. Sakuraya je uwielbiał. Widział je tylko kilka razy w całym swoim życiu ale były naprawdę piękne i niezwykłe. Po tym Byakko zafundował mu trochę słodyczy, które można było kupić tylko tego dnia i na strzelnicy wygrał mu małego pluszowego misia. Było naprawdę cudownie. Jak… na randce. Na samą myśl o tym Yuuki się zarumienił. No bo w sumie można to było uznać za randkę prawda? W końcu czarnowłosy powiedział, że go kocha. Pod koniec festynu, kiedy słońce zaczynało zachodzić ruszyli znów na spacer do lasu. Tym razem minęli jezioro i dotarli na małą, przytulną polankę usłaną pięknymi kwiatami. Yu nie miał o niej pojęcia ale Byakko jak widać tak. Znał wiele naprawdę pięknych miejsc. Białowłosy aż trochę mu zazdrościł. Czarnowłosy usiadł na ziemi, a Yu na jego kolanach bo ziemia była za twarda. Na koniec festynu jeszcze raz puszczali fajerwerki i było je widać nawet z tej polanki. W końcu musieli wystrzelać wszystko żeby się nie zmarnowało. Yuuki zapatrzył się na ten piękny widok i ocknął dopiero kiedy Byakko go przytulił. Spojrzał na niego swoimi cudnymi, stalowymi tęczówkami. Mężczyzna powoli i niepewnie zaczął pochylać się ku niemu aż w końcu bardzo delikatnie go pocałował. To było… Inne od pocałunków Suzaku. Dużo bardziej delikatne. Oczy Byakko też. Niby takie same ale zupełnie inne. W tej intensywnej zieleni nie widać było żadnego czającego się niebezpieczeństwa. Były przepełnione troską i… Miłością. Tęsknotą. Wszystkim co płynęło prosto z serca bruneta. Był całkowitym przeciwieństwem swojego starszego brata. Nigdy nie skrzywdziłby Yu. Nim się obejrzeli wylądowali na trawie. Białowłosy plecami, a Byakko zawisnął nad nim. Popatrzyli sobie w oczy, wiedzieli czego w tej chwili chcą. Ale strach pozostawał.
   -   Nie chcę żeby cię skrzywdził…   -   powiedział płaczliwie Yu.
Bał się, że Suzaku się dowie i zrobi coś Byakko. Jego czarna wizja zaczynała się chyba spełniać. Brunet jedynie uśmiechnął się łagodnie i cmoknął go w czoło.
   -   Nie bój się. O niczym się nie dowie. A ja chcę… Chcę żebyś przestał myśleć o tych złych rzeczach.
Właśnie tak, Byakko chciał wyprzeć te przykre wspomnienia sprzed dwóch dni i zastąpić je dzisiejszymi. Yu o tym wiedział. Wyczytał to z jego oczu. Zachowania. Ze wszystkiego. Dlatego nie protestował. Wiedział, że to nie Suzaku więc będzie dobrze. Nie będzie już bolało aż tak bardzo. Kilka minut później  Sakuraya został pozbawiony dolnych części ubioru. Przez to na jego twarzy zawitały rumieńce sięgające aż do Samych uszu. Zakrył twarz dłońmi. Byakko naprawdę ten widok rozczulił ale nie chciał kazać ukochanemu czekać. Wziął jego penisa do ust i zaczął mu obciągać tak jak Yu kiedyś obciągał Suzaku. Białowłosy docisnął dłonie do twarzy by stłumić jakoś ciche westchnięcia i jęki. Zaczął lekko drżeć. Po raz pierwszy z przyjemności. I bardzo długo to trwało. W końcu poczuł, że dłużej już tak nie wytrzyma.
   -   Prze-przestań… N-nie, ja zaraz…   -   wyjęczał cicho.
Jedną dłoń położył na głowie bruneta i spróbował lekko go odciągnąć. I co? Stało się coś zupełnie odwrotnego. Byakko jeszcze bardziej się „przyssał” i zaangażował w to co robił. Rezultat był taki, że Yu doszedł mu w ustach wyginając się w lekki łuk. A on to połknął. Spojrzał na mężczyznę przez palce, jak dziecko co to niby zakrywa oczy ale wszystko widzi. Byakko jedynie uśmiechnął się łagodnie. Jak zawsze. A potem… Zrobił coś czego Yuuki się nie spodziewał. Kolejne kilka chwil później poczuł jak język czarnowłosego wślizguje się do jego wnętrza.
   -   N-nie!   -   jęknął, już głośniej.
Nie chodziło o to, że mu się nie podoba. Przeciwnie. Podobało mu się to aż za bardzo. Ale Byakko nie przestawał. I tak jak poprzednio, jedynie bardziej skupił się na tym co robi. I faktycznie to było dużo przyjemniejsze od tego co zrobił mu Suzaku. Gdyby czarnowłosy go przy sobie nie trzymał to Yu pewnie by się odsunął, aż tak się wił z przyjemności. Z całej siły zatykał usta dłońmi, cały czas się bał, że jeśli zacznie jęczeć to ktoś ich usłyszy i zobaczy. Nie wiedział jak długo to trwało, wdawało mu się wiecznością. Wróciła mu świadomość kiedy poczuł w sobie zamiast języka pierwszy palec. I z czasem brunet dokładał kolejne aż zmieściły się cztery i zostało jeszcze trochę luzu. No i na szczęście przez ślinę zrobiło się wystarczająco ślisko. Byakko rozpiął spodnie i wyjął swojego członka po czym pochylił się nad Yu i znów zaczął go całować, delikatnie acz głęboko i z uczuciem. Yuuki ledwie zauważył, że chłopak w niego wszedł. Westchnął cicho, teraz nie było już odwrotu. A nawet gdyby było… To on go nie chciał. Objął bruneta nogami w pasie, usta dalej zasłaniał dłońmi. Ayakashi popatrzył na niego pytająco, a kiedy białowłosy kiwnął lekko głową, na znak zgody, zaczął się poruszać. Najpierw było trochę dziwnie i bolało ale zdecydowanie dużo mniej niż z Suzaku. Teraz nawet na ten ból nie zwracał uwagi. Po chwili ból już zupełnie zniknął i został zastąpiony przyjemnością kiedy Byakko otarł się o jego prostatę. I cały czas się o nią później ocierał. Skąd wiedział, że w nią trafił? Sakuraya jęczał dużo głośniej i coraz ciężej było mu zdusić te jęki. Brunet zaczął przyśpieszać. Pod sam koniec Yu w końcu objął go również rękami – za szyję.
   -   Byakko~   -   jęknął głośno imię bruneta kiedy doszedł.
Byakko doszedł zaraz po nim, w środku bo Yuuki nadal obejmował go nogami i nie pozwalał się odsunąć. Zastygli tak na trochę w bezruchu. Dopiero po dobrych dwóch minutach. Zebrali się jakoś i ruszyli w drogę powrotną do domu, aż do wyjścia z lasu trzymali się za ręce. Panowała między nimi całkowita cisza, w tej chwili nie potrzebowali słów. Byakko odprowadził go aż pod drzwi pokoju białowłosego i na pożegnanie pocałował delikatnie. Yu wydawało się, że ma deja vu. No tak, przecież Akira też kiedyś odprowadził go pod same drzwi i tak pożegnał. Po powrocie do pokoju Yuuki zamknął za sobą drzwi i pierwsze co zrobił to kąpiel. Dłuuuga kąpiel. Było już późno i dawno się ściemniło. Po raz pierwszy był szczęśliwy w dzień swoich urodzin. Nigdy się z nich nie cieszył, w końcu nikt ich nie świętował. Pół godziny później wysuszył się i przebrał w piżamę. Ledwie wyszedł z łazienki i usłyszał pukanie do drzwi. Tylko kto to mógł być? Z Byakko dopiero co się pożegnał, Akira był w swojej Dzielnicy… Przełknął głośno ślinę. W tym wypadku mogła być to tylko jedna osoba. Kiedy tylko otworzył drzwi napotkał spojrzenie intensywnie zielonych oczu. I nie należały one do Byakko.
   -   D-dobry wieczór…   -   powiedział cicho białowłosy.
Cofnął się o kilka kroków i Suzaku wszedł do jego pokoju, przymykając za sobą drzwi. Jego twarz nie wyrażała żadnych negatywnych uczuć więc chyba było dobrze. Chociaż pewności nigdy nie ma.
   -   Przestałem się gniewać. Chyba trochę przesadziłem.   -   powiedział.
Trochę? Dobre sobie. Właśnie, to zdecydowanie było trochę. Przesadził i to grubo. Ale widocznie dla niego to było nic, zwykła rzecz, która przytrafia się codziennie.
   -   Mam dla ciebie prezent.   -   powiedział sięgając do kieszeni spodni.
Wyjął z nich podłużne, prostokątne pudełeczko i otworzył. W środku był bardzo ładny naszyjnik. Bez słowa pomógł go założyć białowłosemu przed lustrem. Przylegał on do szyi i…. No, przypominał obrożę dla jakiegoś zwierzaka. Chciał już coś powiedzieć, podziękować żeby nie mieć problemów ale nie było mu to dane. Suzaku złapał go od tyłu i zatkał usta oraz nos jakąś białą chustką, która była czymś nasączona.
   -   Lepiej trochę się prześpij.   -   mruknął Ayakashi.
I faktycznie. Już po kilku sekundach Sakuraya odpłynął w krainę snów, tracąc przytomność. Osunął się prosto w ramiona Zielonookiego.


~*~


Obudził się następnego dnia. Głowa trochę go bolała ale nie było tragedii. Pierwsze co zobaczył to Shiro siedząca obok. Patrzyła się na niego swoimi oczkami i wydawało się, że się martwi. Przynajmniej na taką wyglądała. Yuuki powoli usiadł na łóżku. Ból od razu się nasilił ale… To nie był ból głowy. Tylko lewego boku. Tak, bolał go cały lewy bok, ciągnął się od biodra pod pachę. Oczywiście ból wjeżdżał też trochę na plecy i brzeg torsu. Mało tego, cały jego tułów owinięty był bandażami. Na chwilę go zmroziło. Czyżby Suzaku połamał mu żebra? Albo… Wycięli mu coś? Dopiero kiedy się uspokoił dotarło do niego, że boli go tylko skóra, a nie to co ma w środku. Pocięli go? Ale przecież… Na bandażach nie przesiąkała krew. Zdezorientowany podszedł do lustra i zaczął odwijać bandaże. Kiedy już je zdjął jęknął głośno zrozpaczony. Na jego prawym boku był… Wytatuowany Suzaku*. Rozejrzał się po pokoju i dopiero wtedy dostrzegł karteczkę na stoliku nocnym koło łóżka. Wziął ją do ręki i rozwinął. „Wszystkiego najlepszego Yu-chan”. Oczywiście na końcu było podpisane, że to od Ayakashi’ego. Po prostu kurwa zajebiście.



~~~~~~~~~~~~~~~~~~~



*Suzaku to japoński odpowiednik Feniksa XD

A tu jak wygląda nowy „nabytek” Yuuki’ego ^w^


czwartek, 26 listopada 2015

Bonus

Obsesja



Pamiętam to doskonale. Zupełnie jakby to było wczoraj. Dzień w którym go zobaczyłem. Był niczym rzadki, egzotyczny okaz. Później zacząłem tam przychodzić. Oglądałem jego tańce. Aż w końcu zacząłem zamawiać je prywatnie, by tańczył tylko dla mnie. Chciałem go mieć. Całego tylko dla siebie. Ale jak na razie nie było to możliwe. Wiedziałem, że właściciel burdelu go mi nie sprzeda, w końcu dzięki niemu miał wielu klientów. Później przyszedłem z nowymi kapitanami swoich oddziałów. Powiedziałem jednemu z nich by podczas ostatniego tańca zaprosił chłopaka do nas. I to też zrobił. Nie mogłem oderwać od niego wzroku. Naprawdę chciałem go przelecieć. I to tak, że błagałby o więcej. Oczywiści chciałem go jednorazowo, później zostałby moim zwierzaczkiem. Egzotycznym zwierzaczkiem. Dlatego bardzo się ucieszyłem kiedy zgodził się iść ze mną. Miał przecież wybór. Mógł iść ze mną albo dać się zabić. I cieszę się, że jednak wybrał mnie. Dałem mu wyraźnie do zrozumienia czego ma się spodziewać z mojej strony. I obiecałem, że będę delikatny. Oczywiście tylko wtedy jeśli będzie grzeczny. A tak naprawdę miałem nadzieję, że wywinie mi jakiś numer. Najbardziej uwielbiałem karać za nieposłuszeństwo. Nie raz wyobrażałem sobie jak się z nim zabawiam. Jak krzyczy, płacze. Jak całe jego ciało zdobią piękne siniaki. Jak z płytkich ranek stróżkami wypływa krew. To naprawdę mnie podniecało. I tego dnia gdy jeden z moich sługusów się do niego dobrał; chciałem mu na to pozwolić. Miałbym powód do ukarania Yu. Ale kiedy tylko zobaczyłem przerażenie w jego oczach, i tą przepiękną twarz wyrażającą strach…  Aż mi stanął. Naprawdę mnie to podnieciło. I to cholernie. Zaciągnąłem go do swojego pokoju, był tak przerażony, że nawet nie protestował. Urocze stworzonko… A kiedy byliśmy już w łóżku do głowy przyszedł mi pewien pomysł. Skoro tak długo udało mi się wytrzymać… To dam radę dalej to ciągnąć. To naprawdę zabawne i ekscytujące widzieć jak Yuuki boi się gdziekolwiek ruszyć. Boi się, że go dopadnę. Dlatego postanowiłem ciągnąć to dalej. Bawiłem się z nim, jak kot z myszą. Dawałem fałszywe poczucie bezpieczeństwa ale nie pozwalałem odprężyć się do końca. Zabrałem go do klubu by powoli go do siebie przyzwyczajać. Mógł się bać ale musiał mnie znosić. Przyzwyczaić. W końcu miałem zamiar w niedalekiej przyszłości zrobić „kolejny krok”. Od razu poznałem, że kłamie kiedy powiedział, że musi do łazienki. Wiedziałem, że tak naprawdę chce pobyć trochę z daleka ode mnie. Pozwoliłem mu na to. Ale kiedy zobaczyłem, że ta dziwka idzie za nim od razu tam ruszyłem. Nie wchodziłem jednak do środka. Stałem przy lekko uchylonych drzwiach i wszystko obserwowałem. Muzyka tutaj nie była aż tak głośna więc również udało mi się słyszeć wszystko to co mówili. Dziewczyna naprawdę mnie bawiła ale bardziej interesował mnie Yuuki. Przeszył mnie dreszcz podekscytowania kiedy usłyszałem jak się do niej odezwał. Nawet sobie nie wyobrażałem jakie to podniecające, ton jego głosu przyprawiał mnie o dreszcze przyjemności. Tak się tym zachwyciłem, że nie zdążyłem interweniować wystarczająco szybko przez co białowłosy oberwał.  Oczywiście odpowiednio zająłem się tą suką. Kazałem kierowcy limuzyny by zabrał Yu do domu, w tym czasie ja wróciłem i odnalazłem kurwę. Jej krzyki były naprawdę melodią dla moich uszu. Nie mogłem się powstrzymywać od szerokiego uśmiechu kiedy ryłem na jej plecach napis swoim nożem. Dalej przypalałem ją zapalniczką. Na koniec zacząłem ją tłuc tak mocno, ze na pewno pękło jej kilka organów wewnętrznych. Powodując krwotok. I w takim stanie ją zostawiłem. Zdychającą w męczarniach. Na pewno męczyła się kilka godzin. Później zaczęły się moje służbowe wyjazdy. Miałem małe porachunki do wyrównania w Dzielnicy Centralnej. Tyle śmieci do sprzątnięcia i tyle krwi do przelania… To było naprawdę zajebiste uczucie. Świadomość tego jak wiele żyć odebrałem, ilu ludzi skonało na moich oczach… Istne arcydzieło. Ale kiedy miałem chwilę przerwy przypomniałem sobie o Sakurayi. Chciałem by był przy mnie. Chciałem go całować, dotykać, czuć przyjemny zapach róż, którymi zawsze pachniał. CHCIAŁEM GO mieć przy sobie. Właśnie wtedy zdałem sobie sprawę, że się od niego uzależniłem. Od jego obecności, zapach, dotyku. Od niego całego. Był dla mnie niczym narkotyk. A ja umierałem za każdym razem gdy tylko musiałem wyjeżdżać. Najbardziej wkurwiało mnie to, że ci dwaj z nim są. Byakko i Akira. Czarnowłosego nigdy nie lubiłem. Mam co do niego wątpliwości. A co do Akiry… Jakoś go nie trawiłem. Wkurwiało mnie to, że nikomu nic nie wiadomo na jego temat. Skąd pochodzi, czy ma rodzinę, kim był wcześniej – nic. Ale skoro już uratował mi życie to go przyjąłem. Oczywiście kazałem pozostałym mieć na niego oko. No i oczywiście świetnie się spisywał w roli szpiega. Nawet zacząłem go podejrzewać czy nie pracuje dla kogoś z innej Dzielnicy. Byłoby to całkiem prawdopodobne. Ale na razie pozwalałem mu zostać. Dopóki nie mam żadnych dowodów ani podstaw by się go pozbyć pozwolę mu się trochę pokręcić. A kiedy już wróciłem udało mi się go spotkać w salonie, zaraz po powrocie. Niestety przerwał nam nie kto inny tylko ten pieprzony chuj – Akira. Jego pytania zmusiły mnie do przemyśleń. Skąd wiedział kiedy Yuuki ma urodziny? I dlaczego ma dla niego prezent? Niby się przyjaźnili ale nie podobało mi się to. Nie chciałem by Yu potrzebował kogoś poza mną. Jednak kiedy zobaczyłem reakcję chłopaka na widok tego kociaka… Aż zrobiło mi się gorąco. Znów przeszły mnie niewidoczne dreszcze. I właśnie w tym momencie zapragnąłem zobaczyć jego twarz przybraną we wszystkie emocje. Od szczęścia po smutek. Od bólu do rozkoszy. Od wściekłości do rozpaczy. Chciałem zobaczyć je wszystkie. Pozwoliłem zatrzymać mu zwierzaka. W końcu to prezent. Też postanowiłem mu coś kupić. Coś wyjątkowego. Ale dostanie to dopiero w swoje urodziny. I już wiedziałem co. W nocy zaciągnąłem go do swojej sypialni. Tańczył dla mnie już kilkanaście razy po czym zwyczajnie zasypialiśmy. Ale nie tym razem. Nadeszła pora na dalszy krok. Kazałem mu żeby mi obciągnął. Może i z wyrazu twarzy nie dał po sobie nic poznać ale z oczu wyczytałem wszystko. Szok, zawstydzenie, niepewność… I to tylko jeszcze bardziej mnie nakręcało. Kiedy wziął się do roboty ciężko było mi się powstrzymywać od mruczenia. Wiedział co robi. W tym burdelu na pewno wyszkolili go nieźle w teorii. W pewnym momencie złapałem go za głowę i sam zacząłem się obsługiwać. Po wszystkim jak zawsze zasnęliśmy obok siebie. I kurwa mać znów musiałem wyjechać na dłużej. Bez Yu u boku naprawdę byłem nerwowy. Nawet nie brałem jeńców na przesłuchanie, jedynie do tortur. Zwyczajnie z mojej tymczasowej kryjówki zrobiłem sobie małą rzeźnię. A to rozczłonkowałem, a to skatowałem, a to spaliłem, a to wypatroszyłem… Duuużo tego było. I nie tylko wyżywałem się na swoich przeciwnikach. Porywałem też cywili. W końcu nie byłem w swojej Dzielnicy więc mogłem sobie pozwolić. Kiedy ponownie wróciłem wiedziałem, że nie mogę już dłużej czekać. Zabrałem Yu ze sobą na przyjęcie. Oczywiście osobiście wybierałem mu ubranie. I naprawdę musiałem nieźle nad sobą zapanować kiedy zobaczyłem go w tych fatałaszkach. Miałem ochotę zerżnąć go na miejscu. Na miejscu cały czas byłem przy nim. A później znów chciał pobyć trochę sam. Waśnie wtedy przekupiłem jakiegoś rudego gnojka by za nim poszedł i się zabawił. Później ruszyłem za nim. Obserwowałem wszystko z ukrycia. To jak płakał chyba nakręciło mnie najbardziej ze wszystkich wcześniejszych jego wyrazów twarzy. Dlatego po prostu go zerżnąłem kiedy wracaliśmy limuzyną. Jego płacz był naprawdę cudowny. I było w nim tak ciasno… Nie dużo zajęło mi dojście do spełnienia. Oczywiście dla niego nie było to przyjemne. Ale rudy wcześniej go minimalnie przygotował. Gdybym to ja pierwszy się tak do niego dorwał na pewno zostałby poważnie uszkodzony. A tak był trochę rozciągnięty. Byłem naprawdę w świetnym humorze. Aż miałem ochotę zabić kogoś jeszcze. I zrobiłem to. Zabiłem jakiegoś śmiecia, któremu kazałem mieć oko na Yu podczas przyjęcia. To było naprawdę odświeżające. Na koniec kazałem chłopakowi wracać do siebie. Czyż nie jestem łaskawy? Zamiast posuwać go całą noc pozwoliłem mu odejść. Sam wróciłem do swojego pokoju, wziąłem prysznic po czym usiadłem w fotelu i zacząłem czytać jakąś książkę. Zawsze czytałem przed spaniem. Tak właśnie poznawałem świetne metody na torturowanie i zabijanie. Kiedy skończyłem jeszcze chwilę posiedziałem w fotelu rozmyślając o tym wszystkim. Zacząłem się cicho śmiać z samego siebie. Nawet teraz chciałem mieć Yu przy sobie. Chyba właśnie poznałem czym jest obsesja. Westchnąłem cicho i położyłem się do łóżka. Nie mogłem się już doczekać urodzin chłopaka. A to już za dwa dni. Już wymyśliłem co mu podaruję. Nie będzie mógł zapomnieć o tym do końca swojego życia. Będzie mu to przypominało o mnie. To będzie naprawdę wyjątkowe. Naprawdę. Już nie mogę się doczekać. Mam tylko nadzieję, że nie będzie chciał mnie opuścić. Uciec. Nie pozwolę mu na to. Nawet jeśli będę musiał połamać mu obie nogi. Więc… Lepiej ode mnie nie uciekaj, mój mały Yuuki.

Rozdział 4

Furia


Szczerze? Nie miał żadnego pomysłu na to co robić. Minęły już dwa dni od dziwnej sytuacji z Akirą i wszystko toczyło się… Swoim normalnym biegiem. Naprawdę dziwne. Teraz Yuuki czuł się jeszcze bardzie skołowany niż po incydencie z Byakko. Przynajmniej udawali, że nie było tematu. A tuta? To było tak otwarte działanie ze strony blondyna, że Yu naprawdę nie wiedział co o tym wszystkim myśleć. Na domiar złego do rezydencji wrócił Suzaku. Znów chciał by Yu trochę do niego potańczył i mu obciągał. Tym razem było to więcej niż raz dziennie ale i tak Yuuki nie mówił o tym Byakko ani Akirze. No bo po co mieli wiedzieć? Poza tym było mu trochę wstyd o tym mówić. No bo kto normalny mówi znajomym o tym, że komuś obciągał? Tyle, że do obciągania doszły jeszcze macanki. A najbardziej to Suzaku lubił macać go po tyłku. Jedynie tyle dobrego, że jeszcze nie zaczął rozbierać biednego Yu. Właśnie. JESZCZE. Przez to do czego Suzaku się posuwał był w bardzo dobrym humorze. Normalnie aż tryskał energią. To jeszcze bardziej dobijało Yu. Czy Ayakashi nie mógł dać mu po prostu świętego spokoju? Nie mógłby puścić go wolno i pozwolić odejść? Nie mógłby? Oczywiście, że by mógł. Ale jest kawałem skurwysyna i uwielbia się znęcać seksualnie nad biednym Yuukim. Kiedy usłyszał pukanie do drzwi swojego pokoju był pewny, że to Suzaku, i że chce żeby Yu znów mu obciągnął. Otworzył drzwi i się nie mylił. To był Suzaku. Ale ku zdziwieniu białowłosego nie chciał obciągania(chwała Panu!). Jedyne czego chciał to to, że zabiera go dziś ze sobą na jakieś przyjęcie. No i oczywiście dał mu ubrania. Kiedy został sam zamknął drzwi i podejrzliwie zerknął na to co podarował my Ayakashi. Całkowicie się załamał. Znaczy, nie miał nic przeciwko temu ale sama myśl jest dobijająca. Nie raz się tak przebierał i miał nadzieję, ze już nigdy nie będzie musiał. Ale nie. Bo Suzaku to skurwiel. I tak też zaczął o nim myśleć. Nawet jeśli w większości czasu jaki spędzali razem był dla niego miły to w „tych sprawach” był naprawdę skurwielem. Yuuki bardzo ale to bardzo niechętnie ubrał się w to co dał mu zielonooki. A co mu dał? Sukienkę. Szpilki. I stringi. Bardzo, kurwa, zabawne co nie? Białowłosy dziękował Bogu, że nie dał mu żadnych kosmetyków bo to już by była całkowita katastrofa. Yu zaczął przeglądać się sobie w lustrze i stwierdził, że nawet fajnie wygląda. I seksownie. Agrh. Zaczynał brzydzić się samego siebie. Po jakimś czasie przyszedł po niego Suzaku. I co? Normalnie pożerał go wzrokiem. Tak to jest jak się nosi sukienkę z odkrytymi plecami, ramionami i sięgającą do połowy ud. On to naprawdę zrobił specjalnie. I tak dobrze, że Yu nie miał problemu z chodzeniem na szpilkach. Przyjęcie odbywało się w samym centrum Dzielnicy i jak się okazało nie tylko on, jako chłopak, był kobiecych fatałaszkach. Było jeszcze z sześć innych par gdzie chłopcy o dziewczęcym wyglądzie nosiki kiecki. Chociaż takie pocieszenie, nie był jedyny. Ale nawet jak już był na tym przyjęciu to nie wiedział z jakiej okazji się ono odbywa. Wszyscy pili, jedli, rozmawiali i tańczyli. I tak aż do wieczora. Dopiero wtedy postanowili się schlać aż do nieprzytomności. No tak, w końcu to „wielcy państwo”. Yu zdążył zauważyć, że wszystkie zebrane tu osoby są bogaczami. Oczywiście Suzaku też sięgnął po alkohol ale pił zdecydowanie mniej niż pozostali goście. Widać było, że chce zachować trzeźwość. Zapewne po to by upilnować swojego „chłopca do zabaw”. Białowłosy nie wiedział ile czasu minęło ale strasznie się nudził. I kiedy Ayakashi zaczął od czasu do czasu, niby przypadkiem, ocierać się ręką o jego nogę oznajmił, że idzie do łazienki. Suzaku nie zdążył nawet zaprotestować bo podszedł do nich jakiś jego znajomy. Z ogromną ulgą odszedł od towarzystwa i ruszył do łazienki. Oczywiście tak naprawdę mu się nie chciało ale wolał jednak ją odwiedzić. Chociaż nie miał z takimi akcjami dobrych wspomnień… Ostatnio rzuciła się na niego jakaś laska. I co? Nie żyje. Tak, Yuuki zdecydowanie ma złe doświadczenia z publicznymi toaletami. Niestety i tym razem los postanowił się na niego wypiąć. Nawet to tej pierdolonej łazienki nie dotarł. Ktoś zaszedł go od tyłu, zatkał usta i zaciągnął do jakiegoś pokoju na piętrze. Nie trzeba być geniuszem by się domyślić co to był za pokój prawda? Tak, zaciągnął Sakurayę do sypialni. Duuuużej sypialni z duuuużym łóżkiem. Chyba będzie mieć traumę przed takimi łóżkami do końca życia. W lusterku udało mu się zobaczyć, że porywaczem był jakiś facet, który mignął mu gdzieś na przyjęciu. Przystojny rudowłosy chłopak o turkusowych oczach. Owszem, był przystojny, wszystkie panny leciały do niego jak pszczoły do kwiatka ale jakoś szczególnie to on Yu nie interesował.
   -   Jak będziesz grzeczny to może być nawet przyjemnie.   -   mruknął prosto do ucha Yu.
Ale zamiast go uspokoić to te słowa jeszcze bardziej go rozjuszyły. A raczej przeraziły. Zdążył poznać Suzaku na tyle, że nie tylko rudzielcowi się oberwie. Jego może i zabije. Ale Yu też się dostanie. Za to, ze pozwolił mu się dotknąć, porwać, nie potrafił się obronić i… No, wiadomo. Nie ważne, że Yuuki jest słaby i kruchy, że nawet z przeciętnym facetem by sobie nie poradził, jemu też się oberwie. Nawet jeśli nigdy go nie skrzywdził to kiedyś musi być ten pierwszy raz, cudów nie ma. Zaczął się szarpać, wyrywać i próbował nawet gryźć ale wszystkie próby spełzły na niczym. Facet podprowadził go do łóżka po czym wziął coś z pobliskiej szafki i skuł ręce Yu za plecami. Kurwa. Kajdanki. Ale to nie był jeszcze koniec. Rudy miał nawet specjalny knebel, taki jak w sklepach sado-maso. Teraz nawet nie mógł krzyczeć. Zawsze była nadzieja, ze gdyby ktoś przechodził korytarzem to usłyszałby jego krzyki ale teraz już po ptakach. Facet pchnął Yu tak żeby się zgiął i wylądował brzuchem na łóżku, w pozycji pół stojącej. Jedną rękę nadal trzymał na plecach chłopaka by nie mógł się ruszyć. Drugą ręką rozpoczął wędrówkę po jego nogach i udach. Podwinął powoli sukienkę. Yuuki słyszał jak jego oddech przyśpieszył. Był napalony. Otarł się kroczem o biedny tyłeczek białowłosego, od razu dało się wyczuć jaki jest twardy. Sakuraya miał ochotę płakać. Ale wiedział, że jeśli teraz się rozpłacze to już zupełnie nic nie da rady zrobić bo widok będzie mu się rozmazywał. Dlatego starał się nie płakać jak najdłużej. Szarpał się dalej aż w końcu zaczęło go to boleć. Rudy naprawdę mocno przyciskał go do łóżka, a nadgarstki całkowicie mu się obtarły od kajdanek. Jutro na pewno będzie miał siniaki. Najgorsze było to, że facet miał do niego łatwy dostęp właśnie dzięki  Suzaku. Bo oczywiście nie mógł mu dać na przykład majtek w koronkę tylko te pierdolone stringi. Usłyszał jak facet jedną ręką rozpina rozporek i pasek. Kolejne kilka chwil później przesunął cienki paseczek stringów na bok. Yu czuł jak facet się przysunął i… Nagle czubek jego penisa znalazł się w białowłosym. Teraz zaczął już panikować. Wydawał się duży, a on go chciał zerżnąć tak po prostu, bez rozciągnięcia, bez nawilżenia, bez niczego. Wiedział, że będzie bolało zanim jeszcze to poczuł. Cały członek mężczyzny znalazł się w nim kolejne kilka sekund później. Zrobił to jednym płynnym, mocnym pchnięciem. Teraz Sakuraya już krzyknął głośno ale oczywiście knebel wszystko zagłuszył. Bolało. I to cholernie bolało. Jakby coś rozrywało go od środka. I rudzielec naprawdę był duży. Przez to bolało jeszcze bardziej. Facet nie czekając na to czy Yu się przyzwyczai czy nie zaczął się poruszać. Na początku wolno.
   -   Kurwa… Aleś ty ciasny. Czyżby nasz Wielki Pan Suzaku jeszcze się do ciebie nie dobrał?   -   mruknął.
Yu nie wytrzymał. Łzy, które nagromadziły mu się w oczach popłynęły strumieniami po policzkach. Nie wytrzymał. Boli… To boli…! Myślał rozpaczliwie jęcząc z bólu w knebel coraz głośniej. Mężczyzna zaczął przyśpieszać. Zrobiło się trochę bardziej ślisko ale to tylko przez krew Yu, która małymi strużkami zaczęła wypływać i cieknąć mu po udach. Piekło. Bolało. Szczypało. Rozrywało. Wszystko naraz. W tym momencie naprawdę chciał umrzeć. I nagle… Wszystko ustało. Facet z niego wyszedł co było dziwne, nawet nie doszedł ani nie rozkręcił się na dobre. Przestał też przyciskać go do łóżka. Poczuł jak rozkuwa mu kajdanki, ściąga knebel. A kiedy zapłakany spojrzał na niego zamarł w bezruchu. To nie był rudzielec. Tylko Suzaku. Z kurewsko stoickim wyrazem twarzy. Yuuki już wiedział, że będzie po nim. Zaobserwował, że kiedy zielonooki ma taki wyraz twarzy jego wkurwienie sięga zenitu. I do tego te oczy. Zamiast tryskać wściekłością wydawały się puste. Zostawił białowłosego na łóżku i ruszył w stronę jego napastnika. Może i nie wyglądałoby niepokojąco gdyby nie to, że Suzaku miał nóż. Sakuraya jedyne co był w stanie zrobić to zatkać usta by nie krzyknąć kiedy zielonooki zaczął dźgać rudzielca. Tamten oczywiście krzyczał ale muzyka na dole grała za głośno by ktoś mógł go usłyszeć. Ayakashi nie wbijał noża głęboko, nie chciał zadać śmiertelnej rany. Piekło zaczęło się dopiero po chwili. Rozciął koszulę mężczyzny i… Rozpruł jego brzuch w poprzek. We wszystkie strony trysnęła krew brudząc podłogę, ściany, dywan, pobliskie meble, a najbardziej Suzaku. Był plecami do Yu i chłopak dziękował za to Bogu. W tej chwili naprawdę Niechciał zobaczyć jego twarzy. Facet dalej krzyczał, nadal żył. Ale nie mógł się wyrwać. Dopiero po chwili Yu zauważył, że ręce ma skute… Kajdankami. Były przypięte nad jego głową, do kaloryfera. Ale na tym Ayakasni nie poprzestał. Sakuraya odwrócił wzrok i schował twarz w pościel powstrzymując mdłości. I dobrze zrobił. Bo tego na pewno by nie przetrwał. Suzaku wepchnął rękę prosto w rozcięcie, które sam zrobił. I co? Wyrwał facetowi jelita. A konkretniej to wyjął je do połowy. Yuki zatkał uszy. Zaczął drżeć jakby zaraz miał dostać ataku padaczki. To była najbardziej przerażająca chwila w jego całym życiu. Suzaku wepchnął facetowi do ust jego własne jelita. Głęboko, aż do gardła. Zaczął się dławić i praktycznie już konał. Ale Ayakashi nie był na tyle łaskawy by skrócić jego cierpienie. Na sam koniec własnymi rękoma wydłubał mu oczy. Jeszcze chwilę popatrzył na swoje dzieło, rzucił turkusowe ozy na podłogę po czym podszedł do Yu. Złapał go za rękę i wyciągnął z pokoju. Po drodze spotkali jednego z podwładnych Suzaku, miał dla niego ubrania na zmianę. Zniknął na trochę w jakiejś łazience. Kiedy znów się pojawił nie było na nim ani kropelki krwi, ubrania też zmienił. I po imprezie. Wrócili do limuzyny, która od razu ruszyła do domu. Z twarzy Ayakashi’ego nie dało się nic wyczytać.
   -   A więc jednak. W kocu się do ciebie dobrali.   -   stwierdził obojętnie zielonooki.
Białowłosy chciał coś powiedzieć ale za bardzo się bał. Poza tym nie wiedział co powiedzieć. Tłumaczyć się? Wyżalić? Suzaku nie wydawał się do tego odpowiednią osobą. Niespodziewanie przyciągnął do siebie Yuuki’ego i posadził go sobie na kolanach. Podwinął jego sukienkę. Zerwał stringi. Rozpiął rozporek.
   -   Proszę nie…   -   załkał cicho.
Znów zaczął płakać na samą myśl o tym co miało się zaraz sta. Powtórka z rozrywki. Ayakashi jedynie zatkał mu usta dłonią.
   -   Zamknij pysk.   -   warknął.
I tak jak wcześniej, do wnętrza chłopaka ponownie wtargnęło coś obcego. Ale tym razem bolało jeszcze mocniej, a uczucie rozrywania było jeszcze większe. Suzaku miał zdecydowanie większy „sprzęt” niż tamten rudzielec. I z nim problem był inny. Nie poruszał się szybko tylko mocno i brutalnie. Yuuki płakałby w niebo głosy gdyby nie to, że Ayakashi zasłaniał mu usta dłonią. Łzy płynęły w większych ilościach, kapiąc aż na dłoń zielonookiego. W tym momencie Yu stwierdził, że wolał już żeby tamten facet go zgwałcił. W porównaniu z Suzaku był dużo bardziej delikatny. Nie przerywał się poruszać ani na chwilę dopóki nie doszedł wewnątrz białowłosego. Nawet po tym jeszcze chwilę został w środku, dopiero po minucie zdjął sobie chłopaka z kolan i posadził obok. Schował swojego koleżkę do spodni i zapiął rozporek. Tak po prostu i zachowywał się jak gdyby nigdy nic. Yu skulił się na fotelu, a jego ciało drżało od bezgłośnego szlochu. Bał się nawet płakać przy nim na głos. Kiedy dojechali na miejsce Suzaku wysiadł ciągnąc Yu za sobą. Zatrzymali się w salonie gdzie mężczyzna wezwał dwóch swoich podwładnych. Białowłosy ich poznawał. Widział ich na balu.
   -   Który miał go pilnować?   -   zapytał spokojnie.
Cisza. Właśnie ona panowała w salonie po zadaniu przez Suzaku pytania.
   -   Pytam się kurwa, który skurwiel miał go pilnować na tym pierdolonym przyjęciu!   -   wydarł się na całe gardło.
Yu aż podskoczył. Ayakashi nigdy nie krzyczał. A przynajmniej on nigdy nie słyszą by ten krzyczał. Dwójka jego sługusów też podskoczyła. Dalej panowała cisza, tym razem przepełniona po brzegi napięciem. Aż w końcu jeden z mężczyzn wystąpił o krok. Suzaku utkwił w nim wzrok.
   -   No i cholera zajebiście.   -   stwierdził.
Puścił białowłosego i doskoczył do sługusa. Złapał go za głowę i zaczął z całej siły uderzać nią o kat pobliskiego stolika. Aż w pewnym momencie coś trzasnęło, a zielonooki puścił faceta. Nie ruszał się nie oddychał. A na podłodze było dużo krwi i coś jeszcze. Momentalnie pobladł, w tej chwili jego cera przypominała kolorem jego włosy. Czy to… Mózg? I faktycznie. Ayakashi uderzał jednym miejscem o kant stolika z taką siłą, że w końcu zrobił gościowi dziurę w czaszce i jego mózg wypłynął na podłogę. Żołądek Yu wywinął fikołka, odwrócił wzrok.
   -   Posprzątaj.   -   rzucił do ocalałego podwładnego.
Tak, nie ma to jak posprzątanie zwłok kumpla z dziurą w czaszce i m mózgiem na podłodze.
   -   A ty wypierdalaj do siebie.   -   dodał patrząc na Yuuki’ego.
Chłopak od razu się posłuchał. Cały roztrzęsiony, na nogach jak z waty, jak najszybciej opuścił salon i zamknął się w swoim  pokoju. Było mu niedobrze i wszystko go bolało. Nic tylko cały czas płakał, i nie mógł przestać. Po raz pierwszy brał kąpiel przez ponad dwie godziny. Przebrany w piżamę wrócił do swojego łóżka i nakrył się pościelą, przytulił się do Shiro, która zwinęła się przy nim w kulkę i smacznie spała. Ja już nie chcę…



~~~~~~~~~~~~




Byłyście ciekawe jaki jest Suzaku kiedy dostanie kurwicy. Proszę bardzo XDDDD