Złamana obietnica
Cały czas uciekali i ukrywali się. Suzaku w końcu
wykonał swój ruch. Ruszył na poszukiwania Yuuki’ego. Ścigał ich po całym kraju
jednak za każdym razem udawało im się mu umknąć. Byli już naprawdę blisko
swojego celu. Tak mało brakowało by dotarli do granicy! Ich następnym celem
były porty. Kiedy tylko przekroczą granicę pójdą do jakiegoś portu i wykupią
statek. Na morzu będzie zdecydowanie trudniej ich znaleźć. Dlatego też
postanowili, że do granicy będą się przemieszczać wzdłuż linii morza. Starali
się omijać plaże i jeśli było to konieczne to kontynuowali wędrówkę przez lasy.
I w końcu… Udało im się! Przedarli się przez granicę i uciekli do najbliższego
portu. Odpłynęli. To było dla Yu prawie jak we śnie. Byli wolni. Uciekli z
Dzielnicy. Uciekli z Tokyo. Uciekli z Japonii. Nie mieli pojęcia gdzie płynąć
ani na jak długo. Chcieli po prostu znaleźć się z dala od kraju i mężczyzny
przez, którego tak cierpieli. Z czasem w końcu ustatkowali się w Ameryce. Nikt
ich nie znał, nie wiedział skąd pochodzą. Bardzo im to odpowiadało. Nawet nie
nawiązywali żadnych innych znajomości. Nie potrzebowali tego. No i nadal się
trochę bali, w końcu każdy mógł być wtyką Suzaku. Spędzili ze sobą wspaniałe
pół roku. Byli szczęśliwi. I pewnego dnia na całym świecie nadawano wiadomości
prosto z Japonii. Wybuchła wojna między wszystkimi pięcioma Dzielnicami. Oczywiście
nie zakończyły się one na Tokyo. Rozeszły się na cały kraj. Wszystko pogrążyło
się w istnym chaosie. A oni doskonale wiedzieli czyja to sprawka. Suzaku był
zdolny do wszystkiego. To musiało oznaczać, że nadal myślał iż są w Japonii.
Inaczej nie rozpoczynałby wojny na taką skalę. Któregoś dnia Byakko jak zawsze
wyszedł na zakupy, Yu został z Akirą. Ale tym razem było coś nie tak. Za długo
nie wracał. Oboje, zaniepokojeni, postanowili wyjść go poszukać. O tej porze
mało kto wychodził z domu, Byakko jako jeden z nielicznych lubuje się w nocnych
zakupach. Mówi, ze wtedy są najmniejsze kolejki, a właściwie to prawie w ogóle
ich nie ma. Krążyli po mieście, w jego ulubionym sklepie go nie znaleźli.
Przechadzali się uliczkami gdzie prawie nikt nie chodzi i naglę… Zatrzymali
się. Znaleźli go. Byakko stał w ślepej uliczce, a przed nim stał… Suzaku. Yuuki
o mało co nie pisnął ale Akira zatkał mu usta dłonią, objął w pasie i
przyciągnął do siebie. Byakko i Suzaku o czymś rozmawiali. Niestety odległość
była na tyle duża iż Yu i Akira nie byli w stanie ich usłyszeć. Czarnowłosy
wyglądał na zdenerwowanego. Jakby chciał się rzucić na brata ale nie mógł.
Suzaku miał broń. Byakko chyba o coś zapytał, oczywiście nadal wściekły. Zielonooki
uśmiechnął się sztucznie. Powiedział coś. W tym momencie oczy czarnowłosego
przybrały kształt spodków. Wtedy to się stało. Był to cicho dźwięk ale Yu i
Akira byli w stanie go usłyszeć. Dźwięk wystrzału. Suzaku strzelił bratu prosto
w skroń. Yuuki obserwował to wszystko w zwolnionym tępie. Kula przeszła na
wylot. Strumień czerwieni. Byakko padł na ziemię, w okół niego zaczęła tworzyć
się wielka kałurza krwi. Akira mocniej przytrzymał dłoń na ustach Sakurayi po
czym szybko się wycofał. I dobrze zrobił. Z gardła białowłosego wyrwałby się
naprawdę głośny krzyk rozpaczy i zwróciliby na siebie uwagę. Nie wierzył w to. Nie
wierzył. Obiecali sobie. Mieli być razem zawsze razem. A Byakko… Tak po prostu
odszedł? Już nigdy więcej miał nie zobaczyć jego uśmiechu? Nie usłyszeć
głosu?Nie przytulić? Nie powiedzieć mu, że go kocha i usłyszeć tego samego?
Zauważył, że płacze dopiero wtedy gdy obraz przed oczami zaczął mu się
rozmazywać. Na głos zaczął szlochać dopiero wtedy kiedy wrócili do domu, wtedy
Akira zabrał dłoń z jego ust. Musiał się jednak szybko uspokoić. Suzaku tu był.
Zabił Byakko. Całkiem możliwym było, że ich też odnalazł. Od razu zaczęli się
pakować, musieli szybko się stad wynosić. Yuuki nadal płakał. Nie ważne jak
bardzo tego w tej chwili nie chciał, nie mógł tego powstrzymać. Jego serce
właśnie się rozdarło. Stracił swoją miłość. Pozostawała mu jeszcze druga ale to
i tak bolało. Podczas pakowania rzeczy znalazł list. Był zaadresowany do Akiry
ale… Nadawcą był Suzaku. Zmroziło go. Ale przeczytał. Suzaku dziękował Akirze
za to iż powiedział mu o tym co widział na festynie. Serce białowłosego teraz
nie było już rozdarte. Zaczęło się kruszyć niczym zamek z piasku. Mówili o
festynie w jego osiemnaste urodziny. Las. Polana. Fajerwerki. On i Byakko. Czyli
naprawdę wtedy ktoś ich widział. I tym kimś był Akira. O wszystkim powiedział
Suzaku. Tylko dlaczego Suzaku nie zabił Byakko już wtedy? Chyba, że… Blondyn
powiedział mu o tym dopiero przed ich ucieczką? Zacisnął zęby i zgniótł list.
Uciekł. Sam, Akira nie mógł go zauważyć bo pakował się w swoim pokoju. Zdrajca. Stracił wszystko. Stracił
ukochanego, a drugi okazał się zdrajcą. Gdyby nie doniósł Byakko nadal by żył.
Może napisał Suzaku również o ich miejscu zamieszkania? Teraz nic by go nie
zdziwiło. Nie wiedział co ze sobą zrobić. Teraz już nic nie miało dla niego
znaczenia. Postanowił się ukryć gdzieś gdzie nikt go nie odnajdzie. Dlatego
właśnie wrócił do Japonii. Do Dzielnicy Północnej. Do Dystryktu. Mówi się, że
najciemniej pod latarnią. Tak było i tym razem. Wojna trwała. A Yuuki się
ukrywał. Nikt nawet nie pomyślał, że po tym wszystkim mógł wrócić. Dołączył do
jednostki medycznej i wraz z innymi ukrytymi w podziemnych bunkrach opatrywał
rannych rebeliantów walczących przeciw Suzaku. Tak minęły dwa lata. Nikt go nie
znalazł. Niestety nadszedł dzień kiedy jednostki medyczne musiały udać się na
pola walk bo nikt nie był w stanie przynosić rannych, a oni sami przyjść nie
mogli. Pojechał pomagać do Kyoto. Było dobrze. Pomógł wielu osobom i wielu uratował
życie. Miał wracać gdy nagle zobaczył JEGO. Blondyn stał zaledwie kilkanaście
metrów dalej. Patrzył prosto na niego. Miał na sobie mundur Dzielnicy
Wschodniej. On też wrócił. Białowłosy
nie wiedział co zrobić chciał odjeść. Mimo, że Akira był zdrajcą, że wydał
Byakko… Nadal go kochał. Był teraz jedyną osobą na świecie, która była dla
niego najważniejsza. Chciał do niego pobiec. Przytulić. Powiedzieć, że tęsknił.
Ale stało się. To samo co dwa lata temu z Byakko. Ktoś strzelił blondynowi w
skroń. Na wylot. Teraz nie było nikogo kto mógłby zgłuszyć krzyk rozpaczy
Sakurayi ani go stamtąd zabrać. Zwyczajnie podbiegł do Akiry i padł na kolana.
Uniósł go lekko i mocno przytulił.
- Błagam nie… Nie zostawiaj mnie! Obiecaliście! -
krzyczał płaczliwie.
Głos mu się łamał, chłopak drżał od szlochu na całym
ciele. W sumie w tym wszystkim była odrobina czegoś zabawnego. Akira pocałował
go jako pierwszy, po odprowadzeniu do pokoju. Później Byakko zrobił to samo.
Byakko oberwał w skroń. A teraz Akira. Oboje kopiowali się nawzajem. W innej
sytuacji może i Yu by się roześmiał. Robili to samo nawet o tym nie wiedząc.
Ale to nie była pora na żarty. Serce Sakurayi zostało całkowicie rozbite.
Stracił wszystkich których kochał. Wszystkich na których mu zależało. Nie miał
już nic. Krew Akiry barwiła jego ubrania i ręce ale nie przejmował się. Powoli
położył mężczyznę na ziemi. Jego twarzy wyglądała teraz tak spokojnie
- Yuuki.
Wzdrygnął się. Przetarł zapłakane oczy i spojrzał za
siebie. Stali za nim… Byakko i Akira. Uśmiechali się. I byli tacy piękni. Tacy
sami jak ich zapamiętał. Jak ich widział.Oboje uśmiechali się do niego ciepło.
I obaj wyciągnęli do niego po jednej ręce. Uniósł swoje dłonie. Chciał ich
złapać. Tak bardzo za nimi tęsknił.
- Yuuuuukiiiii! -
usłyszał rozdzierający krzyk.
Spojrzał przed siebie. Kilkadziesiąt metrów dalej w
jego stronę pędził Suzaku. Cały umazany krwią niewinnych ludzi, których
pozabijał w brutalny sposób. Wyglądał jak rozjuszona dzika bestia ale nawet z
tej odległości Sakuraya był w stanie
dostrzec morderczą tęsknotę i pożądanie w jego oczach. Wiedział, ze jeśli teraz
Ayakashi go złapie to już nigdy nie puści. I nagle przypomniał sobie o ich zakładzie. Wolność za zabicie człowieka. Kiedyś było to
dla Yuuki’ego nie do pomyślenia ale teraz było to najprostszą rzeczą na
świecie. Musiał tylko wycelować i pociągnąć za spust. Zabrał broń z zimnej już
dłoni martwego blondyna i powoli wstał. Patrzył spokojnie jak Suzaku nadal
biegnie w jego stronę. Wiedział co musi zrobić. No jedyny sposób by się
uwolnić. By zostali już na zawsze razem. Dlatego to zrobił. Wycelował. I
pociągnął za spust.
To wsztystko dzieje się za szybko D: Biedny Byakko T^T Jak oni mogli? T^T
OdpowiedzUsuńUczcijmy śmierć Byakko i Akiry minutą ciszy. [***********]
OdpowiedzUsuńAmen.
A nad Suzaku to nie będę rozpaczać. Niech zdycha. >.>
Nie lubię go. >.>
Akcja pędzi pełną parą, a ja czytam (z dużym opóźnieniem, ale jednak xd) jak szalona. Jejku, aż mi serduszko przyspieszyło, gdy Byakko umarł, a o Akirze to w ogóle nie wspominam, moja ulubiona postać. T.T