sobota, 28 listopada 2015

Rozdział 9

Złamana obietnica


Cały czas uciekali i ukrywali się. Suzaku w końcu wykonał swój ruch. Ruszył na poszukiwania Yuuki’ego. Ścigał ich po całym kraju jednak za każdym razem udawało im się mu umknąć. Byli już naprawdę blisko swojego celu. Tak mało brakowało by dotarli do granicy! Ich następnym celem były porty. Kiedy tylko przekroczą granicę pójdą do jakiegoś portu i wykupią statek. Na morzu będzie zdecydowanie trudniej ich znaleźć. Dlatego też postanowili, że do granicy będą się przemieszczać wzdłuż linii morza. Starali się omijać plaże i jeśli było to konieczne to kontynuowali wędrówkę przez lasy. I w końcu… Udało im się! Przedarli się przez granicę i uciekli do najbliższego portu. Odpłynęli. To było dla Yu prawie jak we śnie. Byli wolni. Uciekli z Dzielnicy. Uciekli z Tokyo. Uciekli z Japonii. Nie mieli pojęcia gdzie płynąć ani na jak długo. Chcieli po prostu znaleźć się z dala od kraju i mężczyzny przez, którego tak cierpieli. Z czasem w końcu ustatkowali się w Ameryce. Nikt ich nie znał, nie wiedział skąd pochodzą. Bardzo im to odpowiadało. Nawet nie nawiązywali żadnych innych znajomości. Nie potrzebowali tego. No i nadal się trochę bali, w końcu każdy mógł być wtyką Suzaku. Spędzili ze sobą wspaniałe pół roku. Byli szczęśliwi. I pewnego dnia na całym świecie nadawano wiadomości prosto z Japonii. Wybuchła wojna między wszystkimi pięcioma Dzielnicami. Oczywiście nie zakończyły się one na Tokyo. Rozeszły się na cały kraj. Wszystko pogrążyło się w istnym chaosie. A oni doskonale wiedzieli czyja to sprawka. Suzaku był zdolny do wszystkiego. To musiało oznaczać, że nadal myślał iż są w Japonii. Inaczej nie rozpoczynałby wojny na taką skalę. Któregoś dnia Byakko jak zawsze wyszedł na zakupy, Yu został z Akirą. Ale tym razem było coś nie tak. Za długo nie wracał. Oboje, zaniepokojeni, postanowili wyjść go poszukać. O tej porze mało kto wychodził z domu, Byakko jako jeden z nielicznych lubuje się w nocnych zakupach. Mówi, ze wtedy są najmniejsze kolejki, a właściwie to prawie w ogóle ich nie ma. Krążyli po mieście, w jego ulubionym sklepie go nie znaleźli. Przechadzali się uliczkami gdzie prawie nikt nie chodzi i naglę… Zatrzymali się. Znaleźli go. Byakko stał w ślepej uliczce, a przed nim stał… Suzaku. Yuuki o mało co nie pisnął ale Akira zatkał mu usta dłonią, objął w pasie i przyciągnął do siebie. Byakko i Suzaku o czymś rozmawiali. Niestety odległość była na tyle duża iż Yu i Akira nie byli w stanie ich usłyszeć. Czarnowłosy wyglądał na zdenerwowanego. Jakby chciał się rzucić na brata ale nie mógł. Suzaku miał broń. Byakko chyba o coś zapytał, oczywiście nadal wściekły. Zielonooki uśmiechnął się sztucznie. Powiedział coś. W tym momencie oczy czarnowłosego przybrały kształt spodków. Wtedy to się stało. Był to cicho dźwięk ale Yu i Akira byli w stanie go usłyszeć. Dźwięk wystrzału. Suzaku strzelił bratu prosto w skroń. Yuuki obserwował to wszystko w zwolnionym tępie. Kula przeszła na wylot. Strumień czerwieni. Byakko padł na ziemię, w okół niego zaczęła tworzyć się wielka kałurza krwi. Akira mocniej przytrzymał dłoń na ustach Sakurayi po czym szybko się wycofał. I dobrze zrobił. Z gardła białowłosego wyrwałby się naprawdę głośny krzyk rozpaczy i zwróciliby na siebie uwagę. Nie wierzył w to. Nie wierzył. Obiecali sobie. Mieli być razem zawsze razem. A Byakko… Tak po prostu odszedł? Już nigdy więcej miał nie zobaczyć jego uśmiechu? Nie usłyszeć głosu?Nie przytulić? Nie powiedzieć mu, że go kocha i usłyszeć tego samego? Zauważył, że płacze dopiero wtedy gdy obraz przed oczami zaczął mu się rozmazywać. Na głos zaczął szlochać dopiero wtedy kiedy wrócili do domu, wtedy Akira zabrał dłoń z jego ust. Musiał się jednak szybko uspokoić. Suzaku tu był. Zabił Byakko. Całkiem możliwym było, że ich też odnalazł. Od razu zaczęli się pakować, musieli szybko się stad wynosić. Yuuki nadal płakał. Nie ważne jak bardzo tego w tej chwili nie chciał, nie mógł tego powstrzymać. Jego serce właśnie się rozdarło. Stracił swoją miłość. Pozostawała mu jeszcze druga ale to i tak bolało. Podczas pakowania rzeczy znalazł list. Był zaadresowany do Akiry ale… Nadawcą był Suzaku. Zmroziło go. Ale przeczytał. Suzaku dziękował Akirze za to iż powiedział mu o tym co widział na festynie. Serce białowłosego teraz nie było już rozdarte. Zaczęło się kruszyć niczym zamek z piasku. Mówili o festynie w jego osiemnaste urodziny. Las. Polana. Fajerwerki. On i Byakko. Czyli naprawdę wtedy ktoś ich widział. I tym kimś był Akira. O wszystkim powiedział Suzaku. Tylko dlaczego Suzaku nie zabił Byakko już wtedy? Chyba, że… Blondyn powiedział mu o tym dopiero przed ich ucieczką? Zacisnął zęby i zgniótł list. Uciekł. Sam, Akira nie mógł go zauważyć bo pakował się w swoim pokoju. Zdrajca. Stracił wszystko. Stracił ukochanego, a drugi okazał się zdrajcą. Gdyby nie doniósł Byakko nadal by żył. Może napisał Suzaku również o ich miejscu zamieszkania? Teraz nic by go nie zdziwiło. Nie wiedział co ze sobą zrobić. Teraz już nic nie miało dla niego znaczenia. Postanowił się ukryć gdzieś gdzie nikt go nie odnajdzie. Dlatego właśnie wrócił do Japonii. Do Dzielnicy Północnej. Do Dystryktu. Mówi się, że najciemniej pod latarnią. Tak było i tym razem. Wojna trwała. A Yuuki się ukrywał. Nikt nawet nie pomyślał, że po tym wszystkim mógł wrócić. Dołączył do jednostki medycznej i wraz z innymi ukrytymi w podziemnych bunkrach opatrywał rannych rebeliantów walczących przeciw Suzaku. Tak minęły dwa lata. Nikt go nie znalazł. Niestety nadszedł dzień kiedy jednostki medyczne musiały udać się na pola walk bo nikt nie był w stanie przynosić rannych, a oni sami przyjść nie mogli. Pojechał pomagać do Kyoto. Było dobrze. Pomógł wielu osobom i wielu uratował życie. Miał wracać gdy nagle zobaczył JEGO. Blondyn stał zaledwie kilkanaście metrów dalej. Patrzył prosto na niego. Miał na sobie mundur Dzielnicy Wschodniej. On też wrócił. Białowłosy nie wiedział co zrobić chciał odjeść. Mimo, że Akira był zdrajcą, że wydał Byakko… Nadal go kochał. Był teraz jedyną osobą na świecie, która była dla niego najważniejsza. Chciał do niego pobiec. Przytulić. Powiedzieć, że tęsknił. Ale stało się. To samo co dwa lata temu z Byakko. Ktoś strzelił blondynowi w skroń. Na wylot. Teraz nie było nikogo kto mógłby zgłuszyć krzyk rozpaczy Sakurayi ani go stamtąd zabrać. Zwyczajnie podbiegł do Akiry i padł na kolana. Uniósł go lekko i mocno przytulił.
   -   Błagam nie… Nie zostawiaj mnie! Obiecaliście!   -   krzyczał płaczliwie.
Głos mu się łamał, chłopak drżał od szlochu na całym ciele. W sumie w tym wszystkim była odrobina czegoś zabawnego. Akira pocałował go jako pierwszy, po odprowadzeniu do pokoju. Później Byakko zrobił to samo. Byakko oberwał w skroń. A teraz Akira. Oboje kopiowali się nawzajem. W innej sytuacji może i Yu by się roześmiał. Robili to samo nawet o tym nie wiedząc. Ale to nie była pora na żarty. Serce Sakurayi zostało całkowicie rozbite. Stracił wszystkich których kochał. Wszystkich na których mu zależało. Nie miał już nic. Krew Akiry barwiła jego ubrania i ręce ale nie przejmował się. Powoli położył mężczyznę na ziemi. Jego twarzy wyglądała teraz tak spokojnie
   -   Yuuki.
Wzdrygnął się. Przetarł zapłakane oczy i spojrzał za siebie. Stali za nim… Byakko i Akira. Uśmiechali się. I byli tacy piękni. Tacy sami jak ich zapamiętał. Jak ich widział.Oboje uśmiechali się do niego ciepło. I obaj wyciągnęli do niego po jednej ręce. Uniósł swoje dłonie. Chciał ich złapać. Tak bardzo za nimi tęsknił.
   -   Yuuuuukiiiii!   -   usłyszał rozdzierający krzyk.
Spojrzał przed siebie. Kilkadziesiąt metrów dalej w jego stronę pędził Suzaku. Cały umazany krwią niewinnych ludzi, których pozabijał w brutalny sposób. Wyglądał jak rozjuszona dzika bestia ale nawet z tej odległości  Sakuraya był w stanie dostrzec morderczą tęsknotę i pożądanie w jego oczach. Wiedział, ze jeśli teraz Ayakashi go złapie to już nigdy nie puści. I nagle przypomniał sobie o ich zakładzie.  Wolność za zabicie człowieka. Kiedyś było to dla Yuuki’ego nie do pomyślenia ale teraz było to najprostszą rzeczą na świecie. Musiał tylko wycelować i pociągnąć za spust. Zabrał broń z zimnej już dłoni martwego blondyna i powoli wstał. Patrzył spokojnie jak Suzaku nadal biegnie w jego stronę. Wiedział co musi zrobić. No jedyny sposób by się uwolnić. By zostali już na zawsze razem. Dlatego to zrobił. Wycelował. I pociągnął za spust.

2 komentarze:

  1. To wsztystko dzieje się za szybko D: Biedny Byakko T^T Jak oni mogli? T^T

    OdpowiedzUsuń
  2. Uczcijmy śmierć Byakko i Akiry minutą ciszy. [***********]
    Amen.
    A nad Suzaku to nie będę rozpaczać. Niech zdycha. >.>
    Nie lubię go. >.>
    Akcja pędzi pełną parą, a ja czytam (z dużym opóźnieniem, ale jednak xd) jak szalona. Jejku, aż mi serduszko przyspieszyło, gdy Byakko umarł, a o Akirze to w ogóle nie wspominam, moja ulubiona postać. T.T

    OdpowiedzUsuń