Udręczony
Złożyłem mu propozycję. Od samego początku wiedziałem,
że się zgodzi. Najpierw dałem mu trochę wolności. Wiedziałem, że nie ucieknie. Moi
ludzie zdawali mi raporty. Świetnie się bawił, zdobył przyjaciół. Zasmakował
życia. Tak jak planowałem. Nie chciałem tam jechać ale po prostu nie byłem już
w stanie wytrzymać. Każda kolejna minuta z dala od Yuuki’ego była dla mnie
udręką. Zrobiliśmy to. Byłem wyjątkowo delikatny, jak nigdy przedtem.
Pokazałem mu jak to może wyglądać. Użyłem tego specjalnego narkotyku. To było
naprawdę urocze kiedy starał się tłumić jęki i krzyki. Chciałem by mnie
pragnął. By oszalał na moim punkcie tak jak ja oszalałem na jego. Tak, jestem
szaleńcem. Nie widział tego ale oddawałem mu się cały. Tylko on zajmował moje
myśli, nie byłe w stanie myśleć o nikim ani o niczym innych. Chciałem tylko
jego. Nawet gdyby świat przestał istnieć, gdybym tylko mógł go mieć go przy
sobie przez wieczność… Wszystko było by idealne. Przed wyjazdem oczywiście
kazałem swoim ludziom wysadzić kurort. Nie mam zamiaru się z nikim dzielić moim
Yu. Tak jak się spodziewałem, przyjął mój zakład. Ale jego odpowiedź była
naprawdę bardzo interesująca. A w dniu mojego powrotu powiedział mi to. „Kocham
cię”. Każdego dnia pragnąłem go bardziej i bardziej. Nawet nie wiem kiedy
zaczynałem rozmawiać z samym sobą w swojej głowie. To było takie dziwne.
Później pojawiło się więcej „mnie”. Każdy coś mówił. To było naprawdę
irytujące. Ale głosy wyciszały się za każdym razem kiedy słyszałem jego głos.
Jego jęki. I kiedy mówił, że mnie kocha. W tych momentach pragnąłem go
najbardziej na świecie. Był mój. Cały mój. Bardziej jednak spodobały mi się jego
piski. Dlatego właśnie później to robiłem. Biłem pejczem. Gryzłem. Nacinałem lekko
czystym skalpelem by nie wdało się zakażenie. Aż w końcu zacząłem go podduszać.
Jego twarz była wtedy taka piękna. Chciałem go zranić jeszcze bardzie i
bardziej… Ale wiedziałem, że nie mogę. Raz prawie go udusiłem. Musiałem trochę
przystopować. Niestety jednego dnia straciłem nad sobą całkowicie panowanie. I
Yuuki trafił do szpitala aż na miesiąc. To była udręka. Mogłem się z nim
widywać tylko raz dziennie na kilka godzin. Myślałem, że oszaleję. Byłem jak
mocno uzależniony narkoman na odwyku. Kiedy siedziałem w domu nawet go
słyszałem. Czasem widziałem. Ale wiedziałem, że to niemożliwe bo jest w
szpitalu. Chciałem się jakoś wyciszyć. Wychodziłem na miasto i spotykałem się z
wieloma chłopaczkami podobnymi do niego. Naprawdę bardzo go przypominali. Ale
żaden nie zdołał mi go zastąpić. Brzmieli inaczej. Zachowywali się inaczej.
Wypowiadali moje imię inaczej. Wszystko było inaczej. Irytujące. Zawsze kiedy
opuszczałem hotelowy pokój sypialnia skąpana była w pięknym szkarłacie. Tak, to
akurat było piękne. W końcu nadszedł dzień, w którym wypisano Yuuki’ego ze
szpitala. Nie był jeszcze w pełni siły przez co musiał siedzieć w swoim pokoju
ale to nic. Byłem przy nim cały czas, nawet przestałem zajmować się swoimi
interesami. Tak bardzo mi go brakowało… Tym razem byłem bardzo delikatny. Nie
chciałem go nadwyrężać więc za każdym razem zajmowałem się nim tak jak
ostatniej nocy w kurorcie, tylko tym razem go nawet nie gryzłem ani nie podałem
narkotyku. Tydzień później był już w pełni sprawny ale musiałem wyjechać. Za
bardzo zaniedbałem swoje obowiązki. Rebelianci się panoszyli po Dzielnicy,
sprzymierzali się z mieszkańcami Dystryktu, a pozostałe Dzielnice mimo iż nie
zawarły sojuszu to sprzymierzyły się przeciwko mnie. Sytuacja była krytyczne. A
kiedy już wszystko zdążyłem układać… To wszystko się spiepszyło. Dowiedziałem
się, że zniszczono moją posiadłość. Miałem to głęboko w dupie, miałem ich na
pęczki. Ta była tylko jedną z moich ulubionych. Najbardziej przejąłem się
Yuukim. Ale na szczęście nie było go wśród ofiar. Myślałem, że szybko się
znajdzie ale tak nie było. Zupełnie jakby zapadł się pod ziemię. Myślałem, że
to sprawka rebeliantów ale nie. Wyrżnąłem wszystkich i nawet pod wpływem
najgorszych z tortur mówili iż nic nie wiedzą. Czyli to nie mogli być oni. Nie
mogłem też znaleźć Byakko i Akiry. Do blondyna nie miałem, żadnych zastrzeżeń.
Kiedy byłem poza dzielnicą przysłał mi list, w którym wystarczająco udowodnił
swoją lojalność wobec mnie. Właśnie dlatego wiedziałem, że Yu nic nie będzie.
Jedyną osobą jaką chciałem dorwać był Byakko. Dowiedziałem się w końcu dużo
ciekawych rzeczy na jego tema. Kto by pomyślał, że mój mały braciszek wyrośnie
na kogoś takiego? Pomiotowi Dystryktu udało się uciec. I co, teraz chce sobie
przywłaszczyć mojego Sakurayę? Nigdy na to nie pozwolę. Ale mimo to nadal nie
znałem ich obecnej lokalizacji. Naprawdę mnie to dobijało. W całym swoim
gabinecie porozwieszałem zdjęcia Yu. Tylko one w minimalnym stopniu wypełniały
pustkę po nim. Nawet kolejne moje ofiary i ten cudowny szkarłat nie były w
stanie mnie zaspokoić. Chciałem JEGO. I tylko JEGO.
- Znaleźć go do kurwy nędzy inaczej
wszystkich zapierdolę!
Tak, to był rozkaz jaki wydałem gdy dowiedziałem się,
że rebelianci ze zniknięciem Yu nie mieli nic wspólnego. Po raz pierwszy w
całym swoim życiu popadłem w depresję. Nie piłem, nie jadłem. Byłem wrakiem
człowieka. Dopiero po kilku dniach wziąłem się w garść i sam rozpocząłem
poszukiwania białowłosego. Niech ja tylko dorwę Byakk. Ale jeśli się okaże, że Yuuki sam postanowił z
nim uciec… Cóż. Mój mały, biedny Yuuki… Wtedy naprawdę połamię ci nogi. I będę
łamać je za każdym razem gdy zaczną zdrowieć. Wtedy na pewno już więcej ode
mnie nie uciekniesz. Prawda?
Suzaku naprawdę jest przerażający. Taki napalony seksualnie na Yuukiego sadysta i psychopata, czy tylko mnie przyszła na myśl bardziej zboczona wersja Jeff'a the Killer'a? *lelele XD*
OdpowiedzUsuń